Alutka obgadywała właśnie plan z przyjaciółmi, gdy nadleciał Mansor. Chciał się odruchowo najeżyć, ale w porę przypomniał sobie, że nie ma kolców.
- Czego tu szukasz, ćwir ćwir, zdrajco jeden?! - warknęła Danka.
- Ja... Niczego. Tak sobie latam. I chciałem was przeprosić, bo... Ten cały Krystian mi namieszał w głowie... Robiłem to, co kazał, bo się go bałem... - wydukał Mansor. Powinien zostać aktorem, bo gra szła mu doskonale.
- Nie wierzę ci w ani jedno słowo. - mruknął Adrian.
Mansor udał zmarnowanego i ukrył się we wraku samochodu, który stał na posesji. Alutkę olśniło.
- MAM! - wrzasnęła powodując atak serca innych ptaków.
- Co? Co? Co?! - pytały przestraszone.
- Ten stary wrak... Tata Niny ma go pojutrze wywieźć na złom. Ale nie wywiezie go tu blisko - chce jechać aż pod Białystok, bo tam ma jakiegoś znajomego i odda samochód, a weźmie jakieś inne rupiecie, z których potem robi różne narzędzia albo inne takie.
- Matko boska, ale to przeszło 400 kilometrów stąd! - jęknął Piotrek, wywołując politowanie u Natalki, Norberta i Marka, dla których przecież i 1 000 kilometrów to rzecz zupełnie naturalna.
- No właśnie... On ma podpartą kijem klapę bagażnika. Jest zepsuta, jeśli się zamknie, to na amen, tylko łom tu pomoże. Już rozumiecie?
- Chcesz ich tam złapać? - spytała Emilia.
- Dokładnie. - uśmiechnęła się złowieszczo Alutka.
- Ale to ich zabije!
- No i co z tego? - ziewnął Filip. - Mieliby za swoje.
- Filip! - krzyknęli wszyscy.
- No dobra, żartuję...
- Nie, nie zabije. Kiedy będą ściągać samochód z przyczepy, to usłyszą szamotanie się drapieżników. Wtedy otworzą klapę, a oni znajdą się tak daleko i w takim miejscu, że nie wrócą, nie dadzą rady.
- Ale przecież mogą polecieć za samochodem Pana Dąbrowskiego. - posmutniała Kasia.
- Nie polecą. Będą tak zszokowani, że nie wpadną na to, a nawet gdyby chcieli, to lot za samochodem jadącym z prędkością około 80 km/h, jest bardzo męczący. W końcu go zgubią.
Przyjaciele spojrzeli po sobie z nie ukrywanym zadowoleniem. Kawka wymyśliła plan tak genialny, można powiedzieć, iście szatański. Trzeba było to tylko dobrze rozegrać.
- Posłuchajcie, zrobimy tak... - i zaczęli dzielić role, kto co ma zrobić.