To już środek wakacji, chociaż można powiedzieć, że wakacje powoli się kończą… Ale co tam! Zostały jeszcze(może niecałe) trzy tygodnie sierpnia!
Koniec lipca spędziłam na Mazurach, u moich dziadków. Spotkałam tam prawdopodobnie - po raz pierwszy - makolągwę. W następnym tygodniu, czyli na początku sierpnia, wybraliśmy się do mojej cioci, również na Mazury, w malowniczo położonym miejscu – Witówku.
Przez kilka dni sporadycznie padało, jednak już następnego dnia wybrałam się razem z tatą na poszukiwanie przygód. W tym czasie moja siostra wraz z mamą pojechały na przejażdżkę rowerową.
W drodze spotkaliśmy na łące kilka żerujących bocianów. W oddali słychać było odgłosy jakiś drapieżnych ptaków. Weszliśmy do pobliskiego lasu, i już przy „wejściu” znalazłam jedynego w swoim rodzaju – borowika szlachetnego. Nie był to raczej zbyt często odwiedzany las, dlatego też wyglądał na bardzo tajemniczy… Nawet nie wiecie jakie chmary komarów próbowały się do nas „dosiąść”!
„W dole” spostrzegliśmy tropy, któregoś ze ssaków – prawdopodobnie jelenia. Spotkaliśmy też niezwykle ciekawy grzyb, podobny nieco do rafy koralowej – gałęziaka złocistego(niejadalny).
Wracając zauważyłam na drucie dymówkę, niedaleko znajdowało się też gniazdo bocianów białych. Chcąc zrobić im zdjęcie, zauważyłam siedzącą na ogrodzeniu młodą pliszkę siwą. Rozejrzałam się – było ich znacznie więcej!
Oprócz tego, chciałabym opowiedzieć też trochę o drapieżnym ptaku, którego zauważyłam „przypadkowo” z okna domku.
Było to w piątek, 7 sierpnia, około godz. 11.00. Siedziałam przy stole, niedaleko okna, gdy zauważyłam w dali, nad klonem, szybującego ptaka. Tak szybko wybiegłam z domu, że nawet nie zdążyłam założyć butów… Na szczęście wzięłam ze sobą aparat i lornetkę. Niedaleko domku jest łąka, a w pobliżu niej znajduje się staw – albo raczej rzeka płynąca korytem. Za łąką widać też lasek. Ptak, coraz bardziej zbliżał się ku domku. Skierowałam na niego lornetkę, po czym zrobiłam mu zdjęcia. W szponach trzymał jakąś zdobycz, wyglądało to na rybę. Leciał z rozpostartymi skrzydłami z prosto wyciągniętą głową. W końcu znikł za drzewami. Och, jakie to były emocje! Zaglądając potem do książek czy też leksykonów uznałam, że to musi być któryś z większych ptaków jastrzębiowatych.
A przeglądając strony książek myślałam -
„To na pewno nie myszołów, na pewno nie jastrząb, na pewno nie… A może kania? Tylko ruda czy czarna?”
Zastanawiałam się też nad… bielikiem, i o dziwo większość cech pasowała właśnie do niego.
Postaram się dodać zdjęcia w najbliższym czasie, mam nadzieję, że to coś pomoże.
Niedługo napiszę też relację z… a tego dowiecie się wkrótce. :)
Gratuluję obserwacji i zdjęcia bielika, bo to on okazuje się być szybującym ptakiem ze zdobyczą. Sama zresztą stwierdziłaś, że najwięcej cech pasuje właśnie do tego gatunku. Ładny łup dla fotografa :)
„Tak właściwie Tamaro chodziło mi o relację ze spotkania z dzięciołami... Cieszę się, że lubisz czytać moje wpisy, mam też nadzieję, że Cię nie rozczarowałam. ;)”