W mitologii greckiej była taka postać Anteusz- gigant, który czerpał
wszystkie swoje siły z matki ziemi; gdy stał na niej obiema nogami- był
niezwyciężony, a każdy upadek był dla niego dawką nowej energii; gdy jej
jednak nie dotykał-słabł. Pokonał go w końcu Herakles unosząc nad sobą
tak długo, aż ten zupełnie opadł z sił.
Jerzyk to odwrotność Anteusza, w powietrzu jest niedościgniony, spędza
całe życie daleko od ziemi i nigdy nawet na moment jej nie dotyka. A
jeśli już się tak zdarzy, że jakiś splot niekorzystnych wydarzeń
sprowadzi go na ziemię- ptak słabnie, traci siły witalne, ze śmigłego
zwinnego lotnika staje się bezbronnym niezdarnym stworzeniem, niezdolnym
nawet do ucieczki.
Nie wiem, czy to wina pogody, ale Dolot zrobił się mało energiczny.
Wczoraj byłam z nim na spacerze, raz się ożywił i sfrunął mi z rąk na
trawę, ale trawa była mokra, więc już tego nie powtórzył. Od spaceru
głównie śpi, budzi się tylko, żeby coś zjeść i się napić- na kilka chwil
wraca mu energia po czym znowu zasypia. Trochę mnie to niepokoi. Staram
się wierzyć, że to wina deszczowej pogody, ciśnienia (ja przecież też
czuję się cały czas śpiąca). Albo może wreszcie poczuł się bezpiecznie i
odpoczywa po niezwykle stresującym tygodniu. Może ten sen go
regeneruje, napełnia nowymi siłami, zdrowiem. Może jedyne, co mogę teraz
zrobić, to mu nie przeszkadzać, pozwolić mu wypocząć. Może.
To niesamowite, przecież te ptaki pobierają pokarm w locie. To, że je daje mu duże szanse powrotu do zdrowia.
Ja swoje jerzyki rehabilitowałam do lotu na firankach, oczywiście takich, które nie szkoda zniszczyć. Dobrze się po nich wspinają.
Właśnie musiałam przerwać pisanie, bo wspiął się na krawędź pudła, nakarmiłam go (jak nie otwiera dzioba to przestaję karmić), i najedzony zasnął trzymając się nadal krawędzi pudełka.
„To niesamowite, przecież te ptaki pobierają pokarm w locie. To, że je daje mu duże szanse powrotu do zdrowia. Ja swoje jerzyki rehabilitowałam do lotu na firankach, oczywiście takich, które nie szkoda zniszczyć. Dobrze się po nich wspinają.”