Moi drodzy, jak wiecie nic nie trwa wiecznie, niestety! Koniec roku
2009 to również koniec jednej z ptasich gazet na polskim rynku, czyli
"Woliery", z którą to miałem przyjemność przez 2 lata współpracować.
Moim pożegnaniem z tym tytułem jest artykuł o wodniczce w numerze
5/2009 (61). Jest to przed ostatni numer tego wspaniałego pisma, w
którym i ptasi hodowca, i ptasi obserwator, i ptasi lekarz znalazł coś
dla siebie. I w ten sposób od roku 2002 powstały 62 numery. Przez
pierwsze prawie 6 lat red. naczelnym tego pisma był dr Andrzej
Kruszewicz, obecnie dyrektor warszawskiego ZOO, następnie obowiązki te
przejął wydawca pan Stanisław Roszkowski. Chciałem im bardzo gorąco
podziękować za to, że chcieli ze mną współpracować i publikować moje
artykuły. W tym miejscu należy też podziękować pani Annie Karczewskiej
- będącej sekretarzem redakcji - która zawsze przychylnym okiem
patrzyła na przesyłane do redakcji przeze mnie teksty. To bardzo wielka
szkoda, że takie pismo upada. To zawsze mniej tytułów branżowych na
rynku i jednak to już jakaś tradycja wytwarza się w okół takich
przedsięwzięć. Ludzie chcą w takim czymś uczestniczyć i całym sercem
wspierać, jednak coraz częściej rzeczywistość bywa coraz bardziej
okrutna. Żegnaj "Woliero"! Jednak cały czas mam nadzieję, że jak wszystko co dobre powrócisz w pełnej krasie!
„Rozumiem Twój żal, wynika ze związków emocjonalnych. Mam trzy pełne roczniki "Woliery", ale od dobrych 2 lat przestałam ją kupować - znikły praktycznie materiały o ptakach dzikich, zrobił się z tego magazyn dla hodowców drobiu i gołębi. Pozostałam przy "Ptakach Polski" i kwartalniku OTOPu - znacznie bardziej odpowiadają mi profilem. No cóż, prawa rynku są nieubłagane... Widocznie hodowców jest zbyt mało albo są zbyt skąpi, aby "Woliera" mogła się utrzymać.”