Od jakiegoś czasu pogoda wprawia mnie w pozytywne nastawienie. Gdy robi się tak ciepło i świeci Słońce zawsze myślę: Jakie dobre zdjęcia mogłyby wyjść. Z pogodą bywa różnie, więc dzisiaj przed szkołą ruszyłem wraz z tata na wyprawę. Była to wyprawa „Skoro świt”. Tego poranka wschód Słońca był piękny. Wyruszyliśmy o 6:10 na rozlewiska pod Biesiekierzem. Kiedyś już tam byłem i ten zbiornik mnie zachwycił. Bardzo dużo różnorodnych ptaków, woda, las, łąki i pola. Czego początkujący prasiarz może chcieć więcej?

Z drogi ujrzeliśmy kursujące już nad brzegami mewy pospolite oraz żerujące na polu gęgawy około 30 sztuk. Gdy wysiedliśmy z samochodu od razu sójki narobiły ogromnego wrzasku. Obawialiśmy się, że spłoszą gęsi. Na szczęśnie nic nie wskórały i udało nam się z kryjówki poobserwować ich zachowanie. Powoli można było wyróżniać pary. Gęsiory przeganiały się i przybierały charakterystyczną postawę. Idąc po lesie grądowo-olsowych namierzyliśmy gniazdo myszołowa .  Następnym etapem wędrówki było dojście do zbiornika. A tam jak zawsze ogromny wrzask koloni mew pospolitych. To działało na naszą korzyść, gdyż inne ptaki nie słyszały nas. Dodatkowo dobiega szum z pobliskiej drogi krajowej.  Gdy ja obserwowałem potrzosy i słuchałem ich śpiewu mój tata zauważył jakiegoś drapola. Udaliśmy się w kierunku gdzie usiadł. Okazało się, że był to samiec  błotniaka stawowego , który zawzięcie zbierał materiał na gniazdo. Po niedługim czasie zlokalizowaliśmy to gniazdo. Usadowiliśmy się w odpowiednim miejscu i obserwowaliśmy. Cały czas znosił patyki na gniazdo. Po pewnym okresie czasu nadleciała większa od niego samica. Mewy zrobiły Straszyny szum i trzy zaczeły  gonić samicę. Jakby skontrolowała gniazdo i odleciało. Zrobiła jeszcze parę okrążeń wokół zbiornika nękając mewy. Siedząc tak i obserwując co jakiś czas przelatywały nam nad głową gęgawy oraz śmieszki . Raz przeleciały dwa żurawie , które następnie żerowały na polu w towarzystwie gęsi. Następnie udaliśmy się z powrotem do lasu. W drodze do niego zobaczyliśmy przelatującego bielika . W lesie rozdzieliśmy się. Mój tata obserwował błotniaki a ja żurawie . Po drodze wypłoszyłem przypadkiem dzięcioła czarnego , który z ogromnym krzykiem uciekł z miejsca zdarzenia. Po drodze spotkałem jeszcze rudziki , sójki , kosy, zięby . Ta wycieczka była bardzo udana mimo ograniczenia czasowego. Od razu z wyprawy pojechałem pełen wrażeń na zajęcia.