Pod karmnikiem właściwie nic nowego, poza piątkiem, kiedy po raz pierwszy pojawiła się sosnówka. To dziesiąty gatunek.
Pogoda nadal zgniła. W piątek rano zaczął padać śnieg, były widoki na jakąś zimę (w końcu!), ale w sobotę deszcz ze śniegiem, a w niedzielę deszcz skutecznie odebrały mi złudzenia - wszystko spłynęło.
Na sobotę zaplanowaliśmy przedświąteczny spacer klubowy. Na miejsce zbiórki przyszła nawet czwórka uczniów, ale ich nauczycielka nie zdecydowała się jechać za miasto na letnich oponach. Pojechaliśmy więc sami z tatą. Przelecieliśmy w mżawce przez wieś Buczki (nad Jeziorem Selmęt Wlk.) tam i z powrotem.
Niewiele widzieliśmy, ale
zawsze:
BIELACZEK - 3 samice (nasza życiówka!)
kilka par nurogęsi, krzyżówki -
kilkanaście, łabędź niemy - 2
zięba - 2, czyże - przelatujące
gromadki, bogatka, kwiczoł
śmieszki, kilka dużych mew w typie
srebrzysta/białogłowa