Strona, jak wiele innych, wykorzystuje cookies (tzw. ciasteczka). Jeśli ci to odpowiada, kontynuuj - w przeciwnym przypadku dowiedz się więcej kliknij.
http://www.otopjunior.org.pl
 
<
Poprzedni blog
 
Lista blogów
 
Następny blog
>
 
u Lotnej
 
Poleć znajomemu
Drukuj
Niestety
 
 
~ Lotna    |    dodano: 2010-07-07 19:14    |    ostatnia zmiana: 2010-07-07 19:20
Długo się zastanawiałam, czy napisać, ale uznałam, że niektórym z Was jestem to winna...no więc wieści nie są dobre... Dolot niestety nie poleciał do swoich braci.
Codziennie wynosiłam go na dwór i codziennie podejmowaliśmy kilka prób lotu. Próby nie tyle były po to, żeby ptaszek odleciał, ale, jak zalecił weterynarz, żeby utrzymać jego układ krążenia w odpowiedniej formie-ptak który całe życie spędza w ruchu nie może nagle spocząć...
W pewną słoneczną niedzielę-to było jakieś 4 tygodnie od jego znalezienia-wykonaliśmy tych prób bardzo dużo. Podrzucałam go nad miękką murawą, a on machał zawzięcie skrzydłami, lądował zawsze tak, że czubki wysokiej trawy utrzymywały jego ciałko nad ziemią i amortyzowały w ten sposób lądowanie. Ostatnia próba była niestety niepotrzebna...Dolot był już zmęczony i nawet nie machnął skrzydłami-rozłożył je tylko i opadł na trawę.
Od tego czasu przestał próbować, zanikł w ogóle u niego ten odruch. Kiedyś trzymając go płasko na dłoni i dynamicznie kucając -miałam pewność, że Dolot rozłoży skrzydła i zacznie nimi trzepotać, próbując utrzymać równowagę-ale i to się skończyło.

Na domiar złego przestał się wspinać. Dlaczego? Dlatego, że nóżki zaczęły mu puchnąć. Na początku jedna. Myślałam, że to konsekwencja wypadku, który miał dzień wcześniej-otóż wspinał się po firance i nagle zaplątawszy się w nią, zawisł na jednej nóżce. Trwało to sekundę bo od razu go poprawiliśmy i przez resztę dnia się jeszcze wspinał, ale dzień później nóżkę miał już spuchniętą.Weterynarz, z którym się stale konsultowałam, zalecił okłady z altacetu, ale obejrzawszy nóżkę, uznał, że to raczej nie wina tego wypadku. No i rzeczywiście - po jakimś czasie obie nóżki miał spuchnięte, a z czarnych dotychczas paluszków zaczęła mu schodzić skóra-zrobiły się różowe. Tak więc prawdziwy dramat-ani latania ani wspinania, żadnej rozrywki poza jedzeniem i spaniem-przynajmniej sny miał dobre, bo co noc zdarzało mu się przynajmniej jedno gwizdnięcie.

Zresztą po czterech tygodniach już wiedziałam, że szanse Dolota na wolność się skończyły. Wszelkie urazy goją się maksymalnie 4 tygodnie. Weterynarz również powiedział, że na jego nos, jerzyk już nie poleci.

Z dobrych wiadomości to-ów weterynarz powiedział też, że póki mały sam je i ma apetyt, absolutnie nie sugeruje jego uśpienia.

Tak więc Dolot został ze mną. Ma obtarty mostek, chore łapy i "nielotne" skrzydełko, wszystko od siedzenia w nienaturalnej przecież dla niego pozycji. Smaruję mu obtarcia maścią z witaminą A-wg zaleceń weterynarza i wyprowadzam dalej na dwór.
W dalszym ciągu je mieszankę nabiałową i tylko ją-nie rusza ani karmy dla ptaków owadożernych, ani bardzo drogich świerszczy, które mu kupiłam, ani suchych owadów, ani świeżo zabitych larw.
Za to sam zaczął również pić co można obejrzeć na filmiku:  http://vimeo.com/12487431
Robi to co prawda niechętnie i zdecydowanie "lepiej" pije ze strzykawki.
Zmieniłam mu również "domek" bo tamto pudełko było już mocno zabrudzone. Teraz ma większe i niższe. Można powiedzieć "z wybiegiem"; ale spaceruje po nim dość rzadko-głównie rano gdy jest głodny. Poza tym śpi- baardzo dużo śpi. Może we śnie jest szczęśliwy, może śni mu się, że lata...

To tyle informacji na dziś; jest mi przykro, że nie skończyła się ta historia, tak jakbyśmy sobie tego życzyli- Dolot i ja. Na pewno wielu z Was też jest zawiedzionych. Mogę tylko powiedzieć, że robiłam, co mogłam i nadal będę robić wszystko, co w mojej mocy, żeby przywrócić go do zdrowia (względnie dobrego)  i zapewnić jak najlepsze warunki życia. Nawet jeżeli miałyby to być jego ostatnie miesiące, postaram się, żeby były w miarę możliwości szczęśliwe, żeby czuł się bezpiecznie i nie cierpiał. Niestety tylko tyle mogę.
 
 
Komentarze ( 5 )
 
 
KamilMyslek
kruk
punkty: 5057
* * * * *
 
dodano: 2010-07-07 19:19
Jestem pełen podziwu dla Ciebie za całe zaangażowanie. Myślę, że postąpiłaś tak, jak nie postąpiłby prawie nikt. Przede wszystkim zaopiekowałaś się rannym ptakiem i nadal to robisz. Niestety, nie zawsze się udaję, ale to, co zrobiłaś dla Dolota jest na prawdę warte uznania. Pozdrawiam ;)
 
 
Lotna
jaskółka
punkty: 2198
* * *
 
dodano: 2010-07-07 19:21
Dziękuję bardzo, ale sądzę, że większość z Was postąpiłaby podobnie:)
 
 
marta10014a
jaskółka
punkty: 1453
* * *
 
dodano: 2010-07-07 20:35

Niepozostaje mi nic innego, jak życzyć Dolotowi powrotu do zdrowia :)

Lotna,jesteś WIELKA .

 
 
akogut
moderator
 
dodano: 2010-07-07 23:02

Już kiedyś miałam zamiar spytać Cię, co z Dolotem, ale myślałam, że skoro nie piszesz, to pewnie nie poleciał. Zaskakujące jest to, że tak sobie świetnie radzisz, no i masz dobrego, ludzkiego weterynarza. Myślę, że Twoja walka o Dolota ma wyższy wymiar…

 
 
Lotna
jaskółka
punkty: 2198
* * *
 
dodano: 2010-07-08 18:37
akogut napisał:
"Myślę, że Twoja walka o Dolota ma wyższy wymiar…”
Kamień spadł mi z serca:) Obawiałam się opinii-nie bezpodstawnych zresztą, że przetrzymywanie dzikiego zwierzęcia (do tego wędrownego) w niewoli jest jego męczeniem:(

Ale jestem tego świadoma i robię co mogę, żeby czuł u mnie namiastkę szczęścia. Tyle mogę zagwarantować.

 
Nie ponosimy odpowiedzialności za wypowiedzi zawarte w komentarzach publikowanych przez Czytelników niniejszego serwisu. Są one prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Zachowujemy oryginalną pisownię nadesłanych komentarzy.
Logowanie do serwisu:
 
 
 
Zapamiętaj hasło
 
 
 
 
 
 
 
Najnowsze w galerii klubowicza
w stylu ...
bardzo ...
sójka 5
sójka 4
 
 
 
 
Najnowsi ulubieni klubowicza
 
 
 
 
 
Projekt i wykonanie Excelo.
Powered by excelo true CMS system.
Portal przygotowano dzięki wsparciu finansowemu Ambasady Królestwa Holandii w Polsce
- Program Małych Projektów Matra/KNIP