Dziś nie podsumuję roku, nie zadam zagadek, a opiszę dwie przygody moje i Zuzki...
Wycieczka 1:
Pojechałyśmy nad pobliskie jezioro, ponieważ Zuza odkryła tam dobre miejsce do obserwacji. Widziałyśmy dzięcioła średniego, pełzacza (na 99 procent)leśnego, łabędzie, grubodzioba, czarnogłówkę, kosy, myszołowa, trznadle i szczygły. Jeśli pełzacz jest leśny, to będzie moja życiówka...
Wycieczka 2:
Na niej widziałyśmy mniej gatunków, ale jeden był niezwykły i cudowny. Poszłyśmy leśną ścieżką w pobliżu lasu i zatrzymałyśmy się obok małej rzeczki, gdzie było dużo trzcin i małych drzew. Nagle obok nas przemknął zimorodek! Jeszcze nigdy go w życiu nie widziałam i był naprawdę wspaniały!... Zaczęłyśmy go tropić i prawie udało mi się pstryknąć zdjęcie, ale odleciał. Oprócz niego wypatrzyłyśmy dzięcioła dużego i średniego, myszołowa, sikorki i kowalika.
...Wtedy spojrzałam na zimę z innej strony.
„Koko, piszesz: Jeśli pełzacz jest leśny, to będzie moja życiówka...Ponieważ nie masz już, jak rozumiem, możliwości sprawdzenia, czy to był pełzacz leśny, poczekaj na pewniejszą obserwację, żeby uznać ją za swoją życiówkę. Na pewno taka się zdarzy :)”