Strona, jak wiele innych, wykorzystuje cookies (tzw. ciasteczka). Jeśli ci to odpowiada, kontynuuj - w przeciwnym przypadku dowiedz się więcej kliknij.
No dobrze, a jak to się ma do zakazu przetrzymywania gatunków chronionych? Pytała o to kiedyś akogut, pytałam ja prywatnie, ale żadnej informacji zwrotnej nie było... Byłoby chyba niedobrze, gdyby młodzi OTOPjuniorzy odnieśli wrażenie, że każdy może sobie hodować ptaszki, jak mu się podoba, nieprawdaż?
Druga i bardzo istotna sprawa w tej historii to pozwolenie na przetrzymywanie puszczyka. Ustawa o ochronie przyrody zabrania przetrzymywania żywych dziko występujących zwierząt, objętych ochroną gatunkową.
W przypadku zwierząt rannych i osłabionych ustawa odstępuje od tego zakazu "w celu udzielenia im pomocy weterynaryjnej
i przemieszczania do ośrodków rehabilitacji zwierząt oraz przetrzymywania w tych ośrodkach
na czas odzyskania zdolności samodzielnego życia i przywrócenia ich do środowiska przyrodniczego". Ale są do tego uprawnione (za pozwoleniem) specjalne ośrodki, gdzie zwierzęta otrzymują fachową pomoc, a nastepnie są wypuszczane.
Tak wygląda w skrócie to istotne zagadnienie. Fakt, że historia tego puszczyka rozpoczyna się od weterynarza trochę nas uspokaja. Niemniej przydałyby się dodatkowe wyjaśnienia.
Ponieważ właściciel galerii milczy dodam, że kontaktowaliśmy się z Zuzą i jej Mamą. Młody puszczyk rozwija się pod okiem fachowca "od sów". A w jego losy "wmieszał się" również pan Adam Wajrak. Czekamy więc na dobre wieści o wypuszczeniu puszczyka na wolność.
Niecały tydzień temu wypuściliśmy Pelusę i przed chwilą, (po raz pierwszy od wylotu z klatki) pojawiła się w zasięgu wzroku blisko naszego podwórka.Postanowiliśmy pod drzewem na którym siedziała wypuścić dwie żywe myszki,które nam jeszcze zostały, a i tak były one przeznaczone dla sowy.Wszystko idzie w dobrym kierunku, ponieważ Pelusa najwyraźniej umie już sama polować, bo, gdy tylko zobaczyła w trawie myszkę zleciała i poleciała ze swoją zdobyczą gdzieś dalej.Mam nadzieje, że Pelusa poradzi sobie zimą.
Ps A...., zapomniałam o tym, że odnalezienie sowy zawdzięczamy rodzinie srok, które żyją i panoszą się na naszym podwórku oraz łące i, gdy tylko zobaczą kota to strasznie się drą, żeby go odstraszyć, więc można się domyślić jaki potworny wzniosły wrzask, gdy tylko zobaczyły Peluskę.Od razu było wiadomo, że to prawdopodobnie nasz Puszczyk.
To bardzo dobra wiadomość :) I widać, że Pelusa zdała egzamin z samodzielności. Myślę, że radzi sobie równie dobrze ze zdobyczą nie tylko tak bezpośrednio podprowadzoną jej "pod pazur", skoro poradziła sobie przez tych kilka dni. Pewnie będzie się jeszcze jakiś czas pojawiała blisko Waszego domu. Gratuluję i jej, i całej rodzinie zaangażowanej w odratowanie puszczyka.
Nie ponosimy odpowiedzialności za wypowiedzi zawarte w komentarzach publikowanych przez Czytelników niniejszego serwisu. Są one prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Zachowujemy oryginalną pisownię nadesłanych komentarzy.
Dlaczego ten puszczyk jest przetrzymywany i jak od weterynarza trafił do domu Zuzy wiemy z jej blogu: http://www.otopjunior.org.pl/pl/blog/kruk/3981.
Druga i bardzo istotna sprawa w tej historii to pozwolenie na przetrzymywanie puszczyka. Ustawa o ochronie przyrody zabrania przetrzymywania żywych dziko występujących zwierząt, objętych ochroną gatunkową.
W przypadku zwierząt rannych i osłabionych ustawa odstępuje od tego zakazu "w celu udzielenia im pomocy weterynaryjnej i przemieszczania do ośrodków rehabilitacji zwierząt oraz przetrzymywania w tych ośrodkach na czas odzyskania zdolności samodzielnego życia i przywrócenia ich do środowiska przyrodniczego". Ale są do tego uprawnione (za pozwoleniem) specjalne ośrodki, gdzie zwierzęta otrzymują fachową pomoc, a nastepnie są wypuszczane.
Tak wygląda w skrócie to istotne zagadnienie. Fakt, że historia tego puszczyka rozpoczyna się od weterynarza trochę nas uspokaja. Niemniej przydałyby się dodatkowe wyjaśnienia.