17 maja,moja mama ma urodziny.W ten właśnie dzień to się stało... ,gdy wróciłam ze szkoły mama powiedziała do mnie "Nie zgadniesz co dostałam na urodziny..", potem pokazała mi klatkę ,w której zobaczyłam małą sówkę.Okazało się ,że nasza znajoma ,która jest weterynarzem dostała Pelusę ,(bo tak nazwaliśmy ptaka) od jakiejś pani, której w nocy sowa spadła na maskę samochodu.Kobieta szukała rodziców i gniazda malca,lecz bez skutku.Odwiozła więc sowę ,by weterynarz się nią zaopiekował ..... W ten sposób w nasze ręce trafił mały puszczyk.
Pelusa je głównie myszy i inne gryzonie.Na początku mieliśmy trochę problemów ze zdobyciem składników jadłospisu naszej sowy,ale powiadomiliśmy większość znajomych ,żeby, jak napotkają się na jakieś myszy to dostarczali je do nas.Największym źródłem pokarmu są nasi znajomi,którzy tak jak my mieszkają na wsi i mają dużo zwierząt , więc i myszy.Porozstawialiśmy u nich pułapki ,ale niestety, czasem brakuje myszek tak jak dzisiaj.Oczywiście nasza Peluska je również surowe żołądki, wątróbkę i serduszka kurczęce,ale wiadomo,gryzonie ,to gryzonie,czyli nie tylko mięso,ale i futerko,oraz kosteczki,które są niezbędne ,do wyplówek. Dzisiaj rano musieliśmy robić "sztuczne myszy",czyli żołądki owijać w sierść naszego psa.
Puszczyk jest już u nas dwa tygodnie.Codziennie karmię go,( lub ją ) rano trochę przed siódmą i wieczorem ,gdy robi się ciemno.Klatkę zrobiliśmy jej w dziecięcym domku (2m na 2,5m),w którym ma spokój i gałęzie.Umie już latać,bo raz, gdy wyciągnęliśmy ja z klatki odleciała nam na zbyt wysokie drzewo i tato musiał podstawiać drabinę ,by ją ściągnąć, a ona strasznie kłapała dziobem jak to ma zwyczaj robić,gdy chce kogoś odstraszyć.
Niedawno uznałyśmy z mamą, że Pelusa jest na tyle duża ,by móc zacząć ją już uczyć rozdzierania mięsa (do tej pory dawaliśmy jej tylko małe porcje).Dałyśmy jej całą mysz ,żeby spróbowała ją rozdziobać.Myślałyśmy , że nie zje tak dużego kawałka ,ale myliłyśmy się....Za pierwszym razem wypluła mięso,ale za drugim powoli je "wchłonęła"w swoje pojemne gardło,że tylko ogon jeszcze wystawał,ale i on wkrótce znikną w przepastnej paszczy głodomora.Strasznie zdziwiłyśmy się i przestraszyłyśmy,bo przecież nasza sowa to właściwie jeszcze małe dziecko..Na szczęście nic się nie stało ,ale Pelusa bynajmniej nie nauczyła się tego, że ma ostry dziób i pazury.
Wszyscy w rodzinie uwielbiamy Pelusę i chcemy ,by w przyszłości powróciła na wolność..a z Pustułką o imieniu Falco to już stara i całkiem inna opowieść,na razie to muszę iść kroić myszy na kolację.....oczywiście nie dla nas ,a dla Pelusy..
Zuza K.