Witajcie!
Od zimy kręciła się na moim balkonie para gołębi. Nazwałam je Stella i Mikołaj. Wreszcie ułożyły niedbale gniazdko w... skrzynce na kwiaty.
Po paru tygodniach, na niedbale ułożonych patykach pojawiło się jajko, a potem drugie.
Z jajek wykluły się dwa pierzaste, z niepropcjalnymi nogami i dziobem, trochę podobne do kaczuszek, gołąbki. Jeden (młodszy) Mira, drugi (starszy) Staś. Gołąbki szybko dorastały i były szczęśliwe. Niestety pewnego dnia gołąbki zaatakowały sroki lub kawki. Wredoty; Mirę całkowicie zabiły, a Staszek ledwo uszedł z życiem. Zawieźliśmy go do pani weterynarz.
Teraz rana Stasia się goi, Stasiu zarzywa antybiotyki, piórka mu rosną i uczy się walczyć. Wcześniej bronił się skrzydełkami, teraz zobaczył do czego może jeszcze służyć dziobek.
No to na tyle :) Wrzucę fotki i rysunki ;) Pa
Pozdrawiam
~Pawica
Pozdrawiam
„Że co zażywa? ANTYBIOTYK?! To gdzie on teraz jest?”