W ten weekend wybrałem się z tatą na obóz obrączkarski "Bukówka" u stóp Karkonoszy.Dotarliśmy w piątek ok. 17 i wybraliśmy się na pierwszzy obchód,ja oczywiście poszedłem na tzw. "mokry obchód",czyli chodzenie w błocie w woderach po kolana i wyjmowanie ptaszków z sieci:).Niestety nie przynieśliśmy rewelacji,jedynie pojedyncze fycole(czyli pierwiosnki).Pojedyncze obchody były powtarzalne więc nie opisze każdego,ale warty odnotowania z pewnością był KROGULEC,którego przynieśli z "Suchego obchodu" z tzw. drapolówki.Nazajutrz z samego rana ruszyliśmy monitorować siatki,pierwszą ciekawostką był kszyk,wyjęty przez towrzyszącego mi załoganta-Krzysia w ostatniej chwili.Następnie zawiało chłodem,Buka(z Muminków:) dała znać o swej obecności i zawiało dwudziestoma Czeczotkami w jednej sieci :),istny koszmar załoganta,przynajmniej dobrze że nie były to modraszki(kto był na obozach obrączkarskich ten wie :)).Uporaliśmy sięz nimi i dokończyliśmy obchód z ciekawych dla mnie rzeczy złapała się już 3 życiówka(po czeczocie i pokrzywnicy) czyli czarnogłówka.Następnie wieczorem złapał się drugi kszyk i poszliśmy spać usypiani przez odgłos rykowiska...Z samego rana na obchodzie dostrzegłem ostatnią życiówkę w czasie tego wyjazdu-WODNIKA.Po tem z sieci wyplątujemy zimorodka,który łapał się 3 obchody z rzędu :).
Po paru obchodach pojechaliśmy szczęśliwi do domu.
Pozdrawiam Maks.