Prawie co roku, moi uczniowie przynoszą mi jakiś podopiecznych.
Tym razem dwóch gimnazjalistów było świadkami, jak sroka zaatakowała przychówek zięby. Dwa pisklaki leżały nieżywe na chodniku, a jedno maleństwo leżało na pół żywe.
Nie zastanawiając się, bo to ci uczniowie co "szybko myślą", przynieśli mi małą ziębę do szkoły, no i od wtorku "jestem ptasią mamą, a właściwie, cała moja rodzina.
Mój małżonek nadał mu imię- Skywalker :)
Maleństwo ma charakterek i tak świetnie się rozwija, dobrze karmione, że zmienia się właściwie z dnia na dzień.
Tylko na jutro muszę poszukać niani, bo jadę z uczniami i ktoś musi wkładać "kulki szmocy" ptaszynie do dzioba:)
Olu pomocy!
W moim ogródku, w którym na altanie wisi budka dla małych ptaków też rozegrała się podobna tragedia ,z tym tylko, że wszystkie pisklęta były już nieżywe gdy je rano znalazłam. Budkę wiosną zasiedliły modraszki , ale już jest pusta :(