Dziś będzie krótko, ściśle i do rzeczy. Jeśli chcecie sobie poczytać bardziej wymyślne relacje możecie wejść na mój blog, Smak Natury - smaknatura.blogspot.com, gdzie umieściłam pełniejsze opisy obserwacji.
W sieciach dziś były głównie kapturki, trzcinniczki, łozówki i kosy, pojawiły się jednak i pleszki, gajówki, muchołówki żałobne i Phylloscopusy. Od rana panowała w lesie i w trzcinach złowieszcza cisza. Czasem tylko odezwał się piecuszek bądź kapturka. To była cisza przed burzą - i to wcale nie w przenośni, bo potem dwukrotnie nad nami przetoczyły się burze. Z nich to można się śmiać w domu, ale nie w namiocie. Grzmoty była silne, deszcz ulewny, ptaków mało. Po prostu raj! Przynajmniej towarzystwo było przyjemne i zajęcie. W końcu trzeba było jeszcze zająć się pokrywaniem ścianek 'wacków' sieciami. Z pozoru łatwe, ale bardzo pracochłonne. Potem załoga wyległa na wydmy poobserwować przez lunetę i lornetki ptaki. I jak się okazało było ich całkiem dużo;
1 sieweczka rzeczna
1 sieweczka obrożna
1 biegus rdzawy
1 brodziec piskliwy
4 ostrygojady
kilka mew małych
5 perkozów dwuczubych
Kormorany, mewy srebrzyste, śmieszki, siodłate, rybitwy rzeczne.
Darły się kwokacze, leciały brodźće śniade - leciały, ale ich nie widziałam. Podobnie było z cyraneczkami, które przemknęły ponoć nad morzem, niezauważone dla mnie.
No i cóż... zdjęć niestety nie dodam, bo Picassa mi się psuje i nie chce włączać, a fotki wymagają niestety obróbki.
Dzień jednakże uważam za udany. Miałam dziś 4 życiówki i 10 gatunków do rocznego. Baaardzo ciekawie.
Pozdrawiam was,
Inga :)