Już kiedyś-kiedyś - daawno temu ktoś wpadł na taki pomysł, nie wiem czy wolno mi go powielać, no ale co tam. Niech moderatorzy zadecydują.
Chodzi o to, że jedna osoba zaczyna od np. Pewna sowa..., a inni rymują dalej i wymyślają resztę. Spróbujemy?
ja zaczynam!
Król Paw, ptak nad ptaki
Wymyślił z sowami układ taki...
Król Paw, ptak nad ptaki,
wymyślił z sowami układ taki,
że gdy będą strzegły okolicy,
w nagrodę dostaną mieszkania w kamienicy.
Ale sowy cały czas leniuchowały,
nagrody niedostały.
„A tak to mi łatwiej coś wymyślić. Ja napisałam tak:Król Paw, ptak nad ptaki, wymyślił z sowami układ taki, że gdy będą strzegły okolicy, w nagrodę dostaną mieszkania w kamienicy. Ale sowy cały czas leniuchowały,nagrody niedostały.”
Lepiej zjedz nasiona bylicy!
Bo przed kim chcesz ją chronić?
Drapieżniki chcesz przegonić?
Sowa też drapieżca zacny,
Zamiast sprawować patrol całonocny,
Zeżrą Cię i tylko oskub zostanie.
Tak się kończy z sowami bratanie.
bardzo przygnębiony.
Poszedł do Puchacza Wielkiego,
Tak zwanego.
Król Paw, ptak nad ptaki,
wymyślił z sowami układ taki,
że gdy będą strzegły okolicy,
w nagrodę dostaną mieszkania w kamienicy.
Ale sowy cały czas leniuchowały,
nagrody niedostały.
Więc Paw, wielce zgniewany,
Lepiej zjedz nasiona bylicy!
Bo przed kim chcesz ją chronić?
Drapieżniki chcesz przegonić?
Sowa też drapieżca zacny,
Zamiast sprawować patrol całonocny,
Zeżrą Cię i tylko oskub zostanie.
Tak się kończy z sowami bratanie.
Paw odszedł niepocieszony,
bardzo przygnębiony.
Poszedł do Puchacza Wielkiego,
Tak zwanego.
Poskarżył się Puchaczowi,
że nie chcą pracować sowy i
zapytał, czy naprawdę tak lubią zjadać pawie.
postanowił się przeprowadzić na Pomorze.
wymyślił z sowami układ taki,
że gdy będą strzegły okolicy,
w nagrodę dostaną mieszkania w kamienicy.
Ale sowy cały czas leniuchowały,
nagrody niedostały.
Więc Paw, wielce zgniewany,
Bo przed kim chcesz ją chronić?
Drapieżniki chcesz przegonić?
Sowa też drapieżca zacny,
Zamiast sprawować patrol całonocny,
Zeżrą Cię i tylko oskub zostanie.
Tak się kończy z sowami bratanie.
Paw odszedł niepocieszony,
bardzo przygnębiony.
Poszedł do Puchacza Wielkiego,
Tak zwanego.
Poskarżył się Puchaczowi,
że nie chcą pracować sowy i
zapytał, czy naprawdę tak lubią zjadać pawie.
Na belce starego,
Z jajka wykluwa się pierwszy maluszek,
„Emm, no tak (mi chodzi o płomykówkę :D)”
Aha, to spróbuje jeszcze raz:
Na belce starego,
Z jajka wychyla się pierwsza mała główka.
„To ja piszę dalej:Na belce starego, kościółka wiejskiego ma 'gniazdo' ten ptak kopciuszek.Z jajka wykluwa się pierwszy maluszek, ”
...a pozostałym się jeszcze nie chce.
Wolą posiedzieć w jaju jeszcze,
I nagle....
Przepraszam, napisałam nie do tego wiersza. :P Napiszę jeszcze raz:
....wnet pojawia się druga, trzecia, czwarta
Aż wykluła się cała sowia dziatwa.
Z jajka wychyla się pierwsza mała główka.
A pozostałym się jeszcze nie chce.
Wolą posiedzieć w jaju jeszcze,
I nagle.....wnet pojawia się druga, trzecia, czwarta
Aż wykluła się cała sowia dziatwa.
Maleńkie oczka miało i bardzo się bało.
Szybko się schowało i już wyjść nie chciało.
Rodzice pracy mnóstwo mają,
bo pisklaczki ciągle jedzą i piją.
Taki żart to się sowom nie podoba.
Taki żart to się sowom nie podoba. "
„,,A okazało się, że to kukułka młoda.Taki żart to się sowom nie podoba. "Ojojoj, tu już poważna nieścisłość - młoda kukułka 8-36 godzin po wykluciu jest ślepa, a ostrygojad napisała (cytuję):,,Maleńkie oczka miało i bardzo się bało.Szybko się schowało i już wyjść nie chciało.''To niby tylko wierszyk, ale należy dbać o elementarną logikę!”
Ach, faktycznie nie zwróciłam na to uwagi.
„A okazało się, że to kukułka młoda.Taki żart to się sowom nie podoba. ”
„Sikora napisał:„A okazało się, że to kukułka młoda.Taki żart to się sowom nie podoba. ” Więc sowy poleciały do kukułczej mamy i rzekły do niej: pisklę twoje mamy!”
Nie bierzcie mnie za gbura,
Jaja podrzucam innym,
I pisklak nie jest tu winnym.
Nie skazujcie go na męki
I odnieście go w te łęgi!
Tu kukułka na las wskazała,
Sowom iść doń nakazała,
Bo kukułką zająć się kto inny może,
Pliszka siwa na pewno im pomoże.
„Hej dziewczyny, zaszalałyście z tym ,,lecz'' ;)”
By jego matkę spytać o radę:
Matka kukułcza zrobiła nam żenadę,
Pisklę małe mamy, oddać je Wam chcemy,
Płomykówkami się zowiemy.
Nie wykarmimy go przecie,
Tylko mięso jemy, sami wiecie.
„Sowy poleciały za małym kaczątkiem,By jego matkę spytać o radę:Matka kukułcza zrobiła nam żenadę,Pisklę małe mamy, oddać je Wam chcemy,Płomykówkami się zowiemy.Nie wykarmimy go przecie,Tylko mięso jemy, sami wiecie.”
No cóż! Trzeba szukać gniazdownika,
Wnet spotkała wróbla i tak się go pyta:
„No cóż! Trzeba szukać gniazdownika,Wnet spotkała wróbla i tak się go pyta:”
Dziś u was taka ptaszyna zawita,
Nie macie nic przeciwko?
Wróbel się zdziwił i odpowiedział tak:
Kukułki wszystko robią na wspak!
Ale pisklę przyjmę,wychowam jak swoje,
Choć i tak podzieli swych rodziców niedolę.
-Niech się ładnie chowa.-płomykówka rzekła
I wraz z małżonkiem w ciemną noc odeszła.
I zabronić mu tak pukać.
Leciał wróbel do dzięcioła,
Taka była jego wola,
Źródeł dźwięku ptaszek szukał,
Znalazł i tak mu wydukał:
"Ty dzięciole nasz pstry duży,
Twe stukanie już nas nuży.
Racz przestać, bo dostaniemy szału,
A mniejsi bracia być może zawału."
-Przepowiadam kiedy słota,
A przez tego tu stukajkę
Nie słyszycie kiedy zacznę"
"A ja przecie śpiewam zacnie,
A ten stukot w ucho pacnie
I słuch stracę swój muzyczny
Świergot mój będzie nieakustyczny"
-Zaczął kapturki samiec, gwiazdor leśny,
Dla którego hałas był nieznośny.
Piórka za to stroszą.
Pomyślała kaczka,
Że to pomyłka straszna,
Ubrania należą do ludzi,
A w poszukiwaniu zguby
Wejdą w dzikie rozlewisko
No i zrobią zeń śmietnisko!
która po drodze bardzo zbladła.
- Panie dzięciole! Panie doktorze!
Twój pacjent, umrzeć może!
Dzięcioł podniósł się leniwie,
który wyglądał bardzo sędziwie.
Przekazać mu co kuropatwa powiedziała.
Śpiewak wielce zaskoczony,
"Jestem przez nią bezczeszczony!
Ja lekarzem! Jakieś żarty!
Słyszałem to już, gdy graliśmy w karty."
A zięba wciąż się głowiła
I myśl taką wyłowiła,
Skoro śpiewak ma siano w głowie,
Niech się o tym jastrząb dowie!
Skończą się frywolne żarty,
I nie będzie już gry w karty.
Czym prędzej poleciała
Wszystko jemu wygadała.
Jastrząb na to: Masz rację
I przyrzekam na swą grację,
Że lekarzem tu zostanę,
A wpierw śpiewaka ukarzę.
A ten kto będzie mi tu jęczał,
Będzie w moim brzuchu klęczał
I o litość błagał
Lekarstwa się domagał.
Jedynym lekarstwem na każdą chorobę,
Jest spokojne trawienie przez dobę,
Z moim brzuchem wygłodniałym
Przed szwedzkim stołem stanę stałym.
Tak, będę leczył ptaki,
Będzie ze mnie lekarz taki!"
Przekazać mu co kuropatwa powiedziała.
Śpiewak wielce zaskoczony,
"Jestem przez nią bezczeszczony!
Ja lekarzem! Jakieś żarty!
Słyszałem to już, gdy graliśmy w karty."
Więc się zięba wciąż głowiła
I myśl taką wyłowiła:
Skoro śpiewak ma siano w głowie,
Niech się o tym jastrząb dowie!
Skończą się frywolne żarty,
I nie będzie już gry w karty.
Więc czym prędzej poleciała
Wszystko jemu wygadała.
Jastrząb na to: Masz rację
I przyrzekam na swą grację,
Że lekarzem tu zostanę,
A wpierw śpiewaka ukarzę.
A ten kto będzie mi tu jęczał,
Będzie w moim brzuchu klęczał
I o litość błagał
I lekarstwa się domagał.
Jedynym lekarstwem na każdą chorobę,
Jest spokojne trawienie przez dobę,
W moim brzuchu wygłodniałym
I co dzień przed szwedzkim stołem stanę stałym.
Tak, będę leczył ptaki,
Będzie ze mnie lekarz taki!"
Młodzież
Wyleciała młodzież ptasia
I w tym także wilga Basia.
Dziób czerwony w słońcu świeci,
Jakże ona krzywo leci!
Nieporadna w zupełności,
Nie docenia swych lekkości.
Nieopodal w lesie,
Wiatr młode krogulce niesie,
Bardzo słabo latają,
Na myśliwych się nie nadają.
Wyróżnia się tylko jeden,
O dziwnym imieniu - Eden.
Bo biedna Basia wpadła do rowu!
Jej matka - cudna samica
Piękne ma szare lica.
A jej mąż jest żółciutki,
Dla krogulka tłuściutki.
I podnieśli rodzice biedną Baśkę w górę,
Ona tak bardzo chciała zwiedzić chmurę.
Jednak wilga młoda
usiadła tam gdzie kłoda,
Edena nie dostrzegła,
Wnet jej mina zrzedła.
Po śniadaniu Eden wpadł do kaczek,
Widział jak jeden maluch i raczek
Okropny bój staczają,
I przegrać zamiaru wcale nie mają