Cześć!
Właśnie wróciłam z wyprawy do lasu.
Nareszcie jakaś odmiana od tych ulicznych
zgiełków! Znacie to uczucie? Wyjeżdżacie z ulicy pełnej aut i jedziecie pod
las. Nawet ulica znajdująca się pod lasem była super: ul. Czapli.
Na początek przywitała nas (mnie, moją
młodszą siostrę i tatę) sójka. Jednak szybko zniknęła nam z oczu. Poszliśmy
więc dalej leśną ścieżką usianą liśćmi. Długo nic nie widzieliśmy. Jedynie
przez cały czas towarzyszył nam śpiew zięby i sikor. Co jakiś czas odzywał się
dzięcioł duży powodując, że zawsze się zatrzymywaliśmy ;)
W pewnej chwili las stał się bardziej
iglasty i zielony. Ptaków też przybyło. Kowalik przemknął mi przed oczami.
Nieudane zdjęcie. Rozmazane. Nic dziwnego, pokazał się tylko na trzy sekundy.
Potem coś większego. Białe czarne,
dziobate. Dzięcioł duży. Szkoda, że nie średni... Kolejny na drzewie obok, dziobie
szyszkę. Jej kawałki spadały na ziemię, przez co łatwo było zlokalizować
dzięcioła. :) Był jednak dość wysoko, a długo patrzeć w górę nie można, bo nie
wygodnie.
Więc idziemy dalej. Znowu przerwa w
ptakach. Jedynie zięba się pokazała. I sójka. Ale za to prawdziwa cisza. Zero
samochodów, zero ulic, zero hałasu. Jedynie ptasi śpiew delikatnie roznosił się
po lesie...
Co chwila mijaliśmy dziuplę. Całe szczęście
nie było w nich nietoperzy. W parku niedaleko mnie, w jednej dziupli codziennie
można spotkać takiego stworka ze skrzydłami. Ostatnio siedział nawet obok niej
do góry nogami... Brrrrrrr!
Idziemy i idziemy, ale nadal nic nie
widzimy. Prócz sikorek. Ale je to można spotkać nawet przed moim blokiem. Jest!
Nareszcie coś! Pełzacz śmigną po korze drzewa. Pytanie tylko, jaki? Leśny, bo
spotkamy w lesie? Można tak określić gatunek pełzacza? Jak leśny, to mój
pierwszy, jak ogrodowy to nie. ;)
Ogrodowe widzę na co dzień, chodząc do
szkoły. Spryciarze chyba mają gniazdko w szparze obok rynny, jak rok temu. :)
Wracając widzieliśmy jeszcze jednego
dzięcioła. Pewnie znowu duży, ale nie mam pewności, bo był na samym szczycie
drzewa i tak się usadowił, żeby go nie można było dojrzeć. Niestety.
Cały czas umilał nam drogę kos, naśladując
głos wilgi. Przypomina się lato ;D
Przy jeziorku oczywiście krzyżówki. Ale i dwie pliszki siwe na brzegu. Jakaś odmiana. Potem to już było blisko do samochodu. Ze 2-3 godzinki chodziliśmy. Jednak warto było. :) Znalazłam pióro sójki i to niebieskie lusterko. Jest bardzo ładne, w prążki. :)
Pozdrawiam