Ciąg dalszy Wiosny z Pelikanami
 
 
~ ostrygojad    |    dodano: 2016-06-04 17:55
 Ohh... przepraszam! Zapomniałam... Ciąg dalszy Wiosny z Pelikanami zapowiedziałam w maju, a jest już...czerwiec.
 Skończyłam na tym jak spotkałam swoją pierwszą KRASKĘ. Co było potem?? Las Babadag!!!
  W drodze zatrzymaliśmy się na małym zbiorniku wodnym. W oddali było widać ruiny zamku.  Długo nie minęło kiedy przed oczyma przeleciały nam podgorzałki (życiówka)!!! Za chwilę jakieś siewkowce i rybitwy!!! Wśród rybitw rzecznych latających nad taflą wody wypatrzono rybitwę białowąsą i białoskrzydłą (życiówki). W trzcinach oczywiście dobiegały znajome śpiewy trzciniaka.
 I znów wsiedliśmy do autokaru. Teraz zatrzymaliśmy się przy ruinach zamku widzianego już z brzegu zbiornika. A po co się tam zatrzymaliśmy? No bo tam żyją susły! Chwilka obserwowania i jedna główka, a tu jeszcze druga wystaje z traw. Było ich coraz więcej. To takie urocze i zabawne zwierzęta. W ten nadleciał bielik. W mgnieniu oka gryzonie się schowały do swoich nor po czym znów wyszły kiedy ptak odleciał.
 I prostą drogą do lasu Babadag. To jest piękne i wyjątkowe miejsce. Drzewa są niskie i w dość dużych odstępach oddalonych od siebie. Mieliśmy dwa powody by tam zajechać. Po pierwsze: rosną tam przepiękne piwonie - rośliny które rzadko rosną w środowisku naturalnym, a po drugie: lęgną się tam sikory żałobne. Wielkością zbliżone do bogatki, a wyglądem przypominają sikorę ubogą jednak tego gatunku nie spotkamy w Polsce.
 Nad głowami latały żołny, ortolany, a na drzewie siedział kobuz. Coraz bliżej byliśmy lasu. Niespodziewanie na poboczu znaleźliśmy małego liska. Żeby go nie stresować zostawiliśmy go w spokoju i ruszyliśmy dalej. Dosłownie pierwsze drzewo i już jakiś ruch. Lornetki w dłoń! Sikora żałobna (życiówka)!!! Ma w dziobie zielone gąsienice i na naszych oczach wlatuje do dziupli. Nikt się nie spodziewał, że pójdzie nam ją tak szybko zaliczyć, spodziewaliśmy się, że będzie buszowała w gęstych koronach. A tu taka niespodzianka!
 Następnie poszliśmy podziwiać piękne piwonie, było też słychać śpiew wilgi. Ruszyliśmy dalej - do Istrii.
 Po drodze spotkaliśmy przemokniętego kobczyka. W sumie nie jednego. Pogoda zostawiała sobie wiele do życzenia.
 Kiedy dojechaliśmy na miejsce pogoda niewiele się zmieniła. Szliśmy drogą wśród podmokłych łąk. Żadnych rarytasów nie było, ale spotkaliśmy pliszkę czarnogłową - podgatunek żółtej. Ciekawą obserwacją było też gniazdo bociana do którego było podoczepianych mnóstwo o wiele mniejszych gniazd wróbli śródziemnomorskich.
 Następny dzień też zapowiadał się ciekawie. Pojechaliśmy na rejs łódką po Delcie Dunaju! Tam to dopiero ptaków zobaczyłam! Pierwszą był ślepowron. 
 Kiedy wpłynęliśmy w chaszcze ukazały się nam ibisy kasztanowate, czaple modronose, zimorodek, czaple purpurowe i nadobne. Oczywiście nie wszystkie na raz! ;)
 Co jakiś czas wpływaliśmy na tereny otwarte. Było tam pełno rybitw i jaskółek! Jednak nie z tego ucieszyłam się najbardziej. Nagle ukazuje się nam OLBRZYMIE stado pelikanów różowych i kormoranów, na uboczu pływają pojedyncze pelikany kędzierzawe!!! Nie mogłam się napatrzeć. Podpłyneliśmy bardzo blisko. Jak na dłoni było można podziwiać te przepiękne ptaki.
 Po tych niesamowitych przygodach pojechaliśmy na wzgórze Bestepe i to nie bez powodu. ;) Ale zanim o tym opowiem wspomnę, że jak jechaliśmy zatrzymaliśmy się przy pasiekach. Obserwowaliśmy żerujące na pszczołach barwne żołny. ;D
 Pogoda się poprawiła, wręcz w pewnej chwili zrobiło się gorąco. Nad głową co jakiś czas przeleciał kobczyk. 
 Luneta wystawiona, na drzewach duże gniazdo i to nie byle jakiego drapola. W ten leci kurhannik (życiówka)!!! Drugi siedzi na drzewie. Ach... Co za widok!!!
 Toczymy się na wzgórze Bestepe. Coraz bliżej szczytu gdy ktoś mówi, że znalazł coś ciekawego. Żółwia stepowego!!! W dodatku dzikiego, to ich naturalne środowisko, ale dość wysokie jego przebywanie nas trochę zdziwiło. Powiem krótko. Ze szczytu widać było niesamowite widoki. :) Z chodząc z góry powabiliśmy dzięcioła białoszyjego, no i przyleciał (życiówka). 
 Następny dzień, następny rejs! Pogoda była o wiele lepsza niż poprzedniego dnia. Zimorodków było pełno. Latały dosłownie nad nami, pod nami, z prawej na lewą i z lewej na prawą. :P
 Zaobserwowaliśmy kolejne czaple i rybitwy, były też warzęchy! Niespodzianką pokazała się kolejna kraska, ale już naprawdę daleko. To był ostatni dzień w Rumunii, pojechaliśy na Węgry.
 Dokładnie do Parku Narodowego Hortobágy. Niestety to był ostatni dzień wycieczki, ale bardzo owocny w gatunki. Zaobserwowałam bataliony, kobczyki, dudka, uszatkę. Gdzieś na polu odzywała się przepiórka. 
 Poszliśmy się przejść. Zięby, gęsi, kolejne warzęchy, w trzcinach rokitniczka. Udało nam się ją wypatrzeć. Zależało mi by ją zobaczyć gdyż chciałam wrócić z wycieczki z jak największą liczbą gatunków.
 Gdy wracaliśy przeleciała nam ''obok nosa'' dzierzba. Lornetki do ręki, chwila ciszy i.... Dzierzba czarnoczela (życiówka)!!! W sumie nie jedna, była kopulacja.  
 W drodze powrotnej zaliczyłam jeszcze słowika rdzawego i tak się zakończyła moja wycieczka. Następnego dnia rano, wyjazd do Krakowa.
 Uważam, że ta wycieczka była bardzo udana. Wśród ponad 100 zaobserwowanych gatunków ptaków 24 były życiówkami. Oprócz tego zobaczyłam mnóstwo pięknych miejsc.... :D

Pozdrawiam!
KrAśka