Wyjazd do Warszawy i turkawka wschodnia z Suchedniowa :)
 
 
~ ostrygojad    |    dodano: 2016-02-07 17:52
Hej! 

 Jak tam u Was? U mnie dobrze, nawet bardzo dobrze bo ostatnio doszły mi dwie życiówki. :D Ferie rozpoczynają mi się dopiero za tydzień. Przetrwam jeszcze ten tydzień szkoły...może. ;)
Dzisiaj wróciłam z trzydniowej wycieczki do Warszawy i w jej okolic. Pierwszego dnia od razu wyruszyłam do Suchedniowa. A po co? Bo tam od dłuższego czasu siedzi turkawka wschodnia! Byłam na miejscu jeszcze przed świtem więc musiałam poczekać aż wyjdzie Słońce i ptaki się obudzą. Nastał świt i się zaczęło polowanie na turkawkę! Dwie godziny stania w jednym miejscu w końcu zaowocowały. Nagle do stada sierpówek siedzących na linii energetycznej dosiadł się mój poszukiwany ptaszek. TURKAWKA WSCHODNIA!!!!! Ach... Jaki to wspaniały ptak! Nie mogłam się na nią napatrzeć! Trochę posiedziała, ogonkiem pomachała i odleciała. ;) Dodam jeszcze, że to była moja życiówka i jest najlepszą obserwacją w życiu!!! Coś niesamowitego... Zdjęcia niestety kijowe wyszły bo z nie wyjaśnionych przyczyn nie chciała pozować. Oprócz niej zaobserwowałam jeszcze tam : wróble, mazurki, krogulca, kosy, sierpówki, bogatki, czeczotkę, dzięcioły duże, bażanty ( 3 samice i 1 samiec ) i wiewiórkę.
Następnie zjechaliśmy do Warszawy, ale tego dnia nie było tam takich wrażeń jak w Suchedniowie ( nigdy nie zapomnę nazwy tej miejscowości ). Zaszłam do Łazienek i zaliczyłam kolejna życiówkę - barwną mandarynkę.
 Drugiego dnia pojechaliśmy do Pruszkowa. Chodząc po stawach "czesąc mewy natknęłam się na troje ludzi obrączkujących kaczki. Postanowiłam z nimi trochę posiedzieć i potowarzyszyć. Został złapany jeden kaczorek krzyżówki. Coś łapać się nie chciały. :/ 
Na jednym ze stawów wypatrzyłam samca krakwy, który podryw samicę krzyżówki. Bronił jej zażarcie. Coś jak rycerz na białym koniu. :D Tylko bez konia i nie biały. ;)
Potem zjechaliśmy do Warszawy. Przechadzałam się pomiędzy stawami w Parku Szczęśliwickiego. Trochę mew, krzyżówki oraz łyski i kokoszki. Łyski nie stroniły od ludzi, wręcz pasły się na trawie. Tak bardzo podobają mi się ich łapki... Maja taki zabawny kształt. 
A kokoszki biegały, szalały i jedzenie innym ptakom podkradały. 
A no i oczywiście zanim dotarłam do parku miałam przyjemność obserwować stado ok. 200 jemiołuszek żerujących na jemiole. Coś jak śpiewająca, zrzucająca owoce jemioły chmara szarańczy. Nie zapomniany widok...  No i na ten dzień to by było na tyle wrażeń. ;)
 Niedziela - dzień powrotu. I tak smutno się zrobiło... Dalej przeżywałam ( i przeżywam ) tą turkawkę. Pociąg powrotny jechał tylko do Gdyni, więc była przesiadka. Trochę czasu miałam do drugiego pociągu, więc poszłam na obserwacje do portu. Więc tak...krzyżówki, łabędzie, mewy, łyski, perkozy dwuczube, czernice i sławna uciekinierka z hodowli  - gęś tybetańska.
W czasie jazdy pociągiem też obserwowałam ptaki. Stałam przy oknie z lornetką i patrzyłam. I wypatrzyłam: czajki, skowronki, dwie gęgawy, łabędzie krzykliwe, jastrzębia i kuropatwy. Na ssaki też się napatrzyłam: pełno, ale to pełno saren, trzy zające i lis.
 No i to by było na tyle... Jutro do szkoły... Właśnie tego nienawidzę w powrotach! Jak się powraca do domu to i w codzienny tryb życia...

Pozdrawiam!
KrAśka!