Mały puszek
 
 
~ janek    |    dodano: 2013-06-02 17:38
Pozwolicie, że skopiuję tekst, który napisałem na innym portalu. Wydarzenie miało miejsce 20 kwietnia br.

We środę po szkole poszedłem "na wiosnę" do Arkadii. Śpiewały pięknie pierwsze muchołówki żałobne, kapturki, kosy, szpaki, piegże, rudziki... Nawet była tokująca parka nurogęsi, może nowy gatunek lęgowy dla Arkadii? Widząc, że oba dorosłe puszczyki są na widoku, czyli żaden nie jest w gnieździe wiedziałem, że albo młode właśnie wyszły, albo lęg stracony. Siedziałem pod dziuplami dość długo. Pierwsza poleciała samica, pięknie poleciała, jak na sowę przystało. Czekam i naglę słyszę głos, kochany głos, który ostatnio słyszałem wiosną zeszłego roku... Tak! Jest młody! Nawet pięknie widoczny pod światłem latarni, gdzieś tam odzywa się drugi. Nie chcąc niepokoić rodziców (samica już zaczęła jęczeć) poszedłem do domu. Wysłałem info o małych do kilku osób, na jedną listę. Następnego dnia wysłałem do kolejnych osób. Niestety wczoraj nie mogłem takiej informacji wysłać nikomu więcej... 20 kwietnia postanowiłem przed wypadem na Bagno Pulwy odwiedzić "swój" park. Na dzień dobry podchodzi do mnie pani z młodym puszczykiem w rękach i pyta co robić. Przejąłem puszczyka w swoje ręce widząc jak go trzymała, bo mogło się to dla niej słabo skończyć. Położyłem ptaka pod drzewem, zapytałem co się stało. Pani odpowiedziała, że na jej oczach kruki (wiadomo, że wrony) zrzuciły sówkę z drzewa, ale nie zdążyły wyrządzić żadnej szkody, młodzian zdrowy. Zadzwoniłem po tatę, bo jest wysoki. W międzyczasie inna pani przyniosła drabinę, przyszedł też inny dość wysoki pan. Gdy skład był pełny pokierowałem tatę i tego pana jak trzymać poprawnie ptaka. Pan wszedł na drabinę, potem na drzewo, tata na drabinę i podał puszczyka. Pan posadził go w najbezpieczniejszym miejscu jakie znalazłem i było w miarę dostępne, a także rodzice mogli malucha obserwować. Udało się! Wrony się odczepiły! Przed 19 tego samego dnia młodziaka już nie było... Jak się dowiedziałem od dwójki miejscowych, jakaś pani po południu zrobiła podobne zbiegowisko jak my rano, z tym że wzięła zdrowego puszczyka z bezpiecznego miejsca i zawiozła do Ptasiego Azylu pod pretekstem wypadnięcia puchacza z gniazda... :((( Już nikt sobie młodego puszczyka w tym roku w Arkadii nie zobaczy... Drugiego młodego wczoraj nie znalazłem, i Grzegorz Fedoruk, który był tam w piątek też chyba i nie widział i nie słyszał drugiego, obstawiam, że niestety spotkał go podobny los :( Na zdjęciu główny bohater zdarzenia i ręce+kolana mojego taty. EDIT: Dostałem dwa maile, jeden od azylu, drugi od wolontariuszki. Jak to się zdarza, dostałem od osób trzecich błędną informację. Ptak został zgarnięty przez ECO Patrol w stanie ranny!!! 



Mała, ale jest szansa, że puszczyki powtórzą lęg. W zeszłym roku udało się trzem młodym, dwa lata temu nie widziałem młodych, trzy lata temu udało się dwóm ptakom.

Chciałbym zaprosić Was na mojego bloga (ptasizm.blogspot.com), którego prowadzę od października 2010 i mam prawie 13 tysięcy odwiedzin, ciekawe ile od Was? Kto pamięta o Ptasiźmie? Teraz wrzucam zdjęcia sprzed miesiąca i nie piszę długich tekstów, jak to się kiedyś zdarzało, a to dlatego, że nadrabiam zaległości

Moje zdjęcia można też oglądać w serwisie Birdwatching.pl, można również zagłosować. Moja galeria jest tutaj: http://www.birdwatching.pl/galeria/uzytkownik/2628

Pozdrawiam
Janek

PS. Dlaczego mały puszek - będzie można zobaczyć niedługo w mojej galerii.