W tym roku wybrałam się na Zimowe Ptakoliczenie razem z tatą. Chcieliśmy poszukać ptaków na okolicznych polach. Program wyprawy obejmował także dwa pobliskie lasy. Wiedzieliśmy, że czeka nas przedzieranie przez nieodśnieżone drogi, ale postanowiliśmy się nie poddawać i w niedzielne popołudnie, zwarci i gotowi, wyruszyliśmy na liczenie. Towarzyszyło nam od początku piękne słońce, co napawało optymizmem i zwiastowało udane łowy. Już na samym początku skrzeczeniem powitały na
dwie sroki
, siedzące na czubkach drzew. Idąc dalej, zewsząd słyszeliśmy trele
bogatek
i
modraszek
. Te ptaszki były niestety niepoliczalne i ich liczby nie można podać nawet w przybliżeniu. Następnie spotkaliśmy stado
ok. trzynastu wróbli
oblegających drzewo z rozwieszoną słoniną. Po chwili
sójka
zaatakowała jeden z wywieszonych przysmaków i triumfalnie niosąc go w dziobie, zniknęła wśród sosenek. Całej akcji ciekawie przyglądały się
cztery trznadle
, które po chwili jednak bardziej niż zdarzenie zaczęli interesować dwaj obserwatorzy, wyraźnie patrzący w ich stronę. By nie niepokoić już ptaków ruszyliśmy dalej i niedługo potem byliśmy w lesie. W jednej chwili wciągnął nas wir leśnego życia. Z drzewa przyjaźnie krzyknęła do nas
sójka
. Wszędzie wokół pukały
dzięcioły
duże
(naliczyliśmy ich aż sześć), a nawet jednego udało się sfotografować. Naraz nad lasem przeleciała miła niespodzianka-
ptak, pod którego patronatem jest Zimowe Ptakoliczenie: krogulec!
Dwa razy zakołował on nad naszymi głowami, po czym usiadł gdzieś na wierzchołku drzewa. Poszliśmy tam, żeby dokładniej przyjrzeć się temu wspaniałemu łowcy, ale nie udało nam się go odnaleźć. Za to z drzewa odezwał się niczym mała trąbka
gil
. Zaczęliśmy usilnie wypatrywać go wśród gałęzi, ale ptak widocznie nie miał zamiaru nam się pokazać, bo szybko odleciał. Cóż było robić, poszliśmy sprawdzać pola. Zgodnie z przewidywaniami, czekało nas brnięcie przez nieodśnieżone drogi. Jedynym rezultatem tej ,,męczarni" była
sójka, osiem srok, trzy czyże oraz kolejny dzięcioł duży
. Póniej, niestety, trzeba było wracać. Już w ogrodzie spotkaliśmy sympatyczne
dwa gile i czyżyka
. Zaszczyt zamknięcia spaceru z okazji Zimowego Ptakoliczenia przypadł
kosowi
.
To była naprawdę udana wyprawa, mimo że nie spotkaliśmy żadnych rzadkości (no, może krogulec jest jakimś ciekawszym ,,łupem"). Bardzo dziękuję tacie za to, że poświęcił swój czas i wybrał się ze mną na tą wspaniałą wyprawę.