Pierwszy dzień " Zimowego Ptakoliczenia"
 
 
~ akogut    |    dodano: 2009-01-24 23:33

8.00  zadzwonił budzik, wstaję, drżę o pogodę, podchodzę do okna, nie pada. Niebo zachmurzone, zero stopni, ale nie pada

 i nawet nie wieje, co u nas o tej porze roku jest rzadkością. Spoglądam na mój modrzew, witają mnie dwie bogatki na gałęzi

i modraszka na masełku. Po chwili przylatują dwa grubodzioby, para. Zjawia się 5 wojowniczych dzwońców, które w stadzie zawsze czują się pewnie.

Ciekawa jestem, kto przyjdzie, w ubiegłym roku był wysyp- 40 osób, ale była szkoła.

Pierwszy zjawia się Rothenbach, jak zwykle grubo przed czasem. Zabieram przygotowany sprzęt, przewodniki i świetny czeski plakat z ptakami przy karmniku, który dostałam od Piotra Wasiaka. Co nie zobaczymy, to pokażę na obrazku, a że nazwy w obcym języku to mogę go użyć do konkursu.

W parku szkolnym wesoło baraszkują 4 modraszki, przychodzi DagaEm z koleżanką  i inni, w sumie 8 osób, myślę, będzie kameralnie.

Rozkładamy lunetę, rozdaję lornetki i słyszę głosy gili, ale fajnie taki prezent na początek.

Oglądamy przez lunetę 2 parki, niektórzy widzą gila po raz pierwszy. Na kasztanowcach 4 bogatki, przelatują 2 sierpówki. Słychać srokę, rozglądamy się jest, goni kosa. Nad głowami przeleciała nam  krzyżówka. Na Czerwonym Potoku pod mostem zimuje ich 35, codziennie od 9 lat, o godzinie 12.00 pani Maria przynosi dla nich jedzenie.

Po wstępnej prelekcji ruszamy w trasę. Mijamy stadion, po drodze sprawdzamy, czy rozwieszone stożki tłuszczowe były dziobane? Były, a przecież ostatnio odwilż, ale jestem spokojna, zima u nas do maja, to zjedzą wszystko. W  krzewach  ganiają się bogatki, skaczą po płocie, opodal baraszkują modraszki .Dochodzimy do miejsca , z którego obserwujemy czyjś karmnik  ogrodzie, żeruje

w nim stadko bogatek, modraszek i wróbli, liczymy i idziemy dalej.

Trochę zimno, czerwone nosy, marzną ręce, ale co tam, ptaszków pełno.

Postanawiamy odpocząć w bibliotece, ale jest zamknięta. Na tarasie biblioteki rozkładam plakat.

Wszyscy wybuchają śmiechem. No tak, teraz będzie nas pani przepytywała, mówi  Adrian.

Robimy analizę czeskiego plakatu, wszystko dobrze, ale gila nie namalowali, a myśmy dzisiaj widzieli, zauważa jakiś bystrzach. Idziemy w stronę parku na Placu Zwycięstwa, na krzewach ligustru siedzi 5 wróbli i samiec kosa. Obok przechodzą ludzie, ale on  całkowicie nas ignoruje  i pozwala sobie zrobić kilka zdjęć. W parku na latarni siedzą 2 sierpówki, pod daglezją znajdujemy  ślady ich noc legowiska. Takie małe gołąbki, a tyle zrobiły, dziwi się Paulina. Na wierzbie dwie sójki i sroka, samiec dzięcioła dużego baraszkuje na wyższych konarach. Kos uciekł z trawnika na nasz widok. I jak zwykle na naszym „ krzewie gorejącym” stado hałaśliwych wróbli, liczymy - 25. Niektórzy muszą iść, rozdaję wszystkim uczestnikom znaczki z bohaterką tegorocznego liczenia-sikorą bogatką, proponuję gratisowe zdjęcie w czapeczce OTOP, ale nikt nie chce :)

Ponieważ mamy blisko, postanawiamy zaglądnąć na pobliskie łąki do karmników dla kuropatw. Które zrobił Piotrek, kuropatw nie ma, ale pozostawiły tropy. Wracamy do cywilizacji, znajdujemy po drodze gniazdo, chyba gąsiorka. Koło kościoła udaje nam się zobaczyć jeszcze raz samca gila, zwabiają je owoce kaliny rosnącej w ogrodzie. Mówimy,  szkoda, że nie ma jemiołuszek, ale i tak nie możemy dzisiaj narzekać, 12 gatunków i nie padało. Zbieram sprzęt, żegnamy się, jutro patrzymy na ptaki indywidualnie.

Wracam z córką do domu, cieplutko, a na oknie moje sikorki.

 A dosypię wam łuskanego, myślę,  w końcu to wasze święto.