Zięba
 
 
~ akogut    |    dodano: 2012-06-23 16:59

Jak wiecie, opiekowałam się przy pomocy rodzinki podlotem zięby. Po 2.5 tygodniach dojrzała i zaczęła być bardzo niespokojna, po posiłku na parapecie okna, zaraz odlatywała na górę segmentów kuchennych i z stamtąd obserwowała wszystko.

A że zbliżał się dzień mojego wyjazdu na zieloną szkołę, postanowiłam  wypuścić ja na wolność. Wyrosły jej wszystkie lotki, jadła już sama, dobrze kontrolowała kierunek lotów i miejsce lądowania. W sobotę rano świeciło ładnie słoneczko, otworzyłam okno, posadziłam ziębę na korzeniu, którego mam zamontowanego na parapecie zewnętrznym, usiadłam z aparatem i czekałam. Ku mojemu zdziwieniu nie odfrunęła od razu. Długo siedziała, to raz spoglądała na mnie, to raz na modrzew, stroszyła piórka na głowie, rozciągała skrzydła, aż w końcu poleciała na drzewo. Jeszcze do wieczora obserwowałam ją w różnych miejscach w okolicach  domu. Skakała po gałązkach, coś tam wydziobywała z igiełek modrzewia.

Po powrocie ciągle spoglądam  na pobliskie drzewa i co widzę młodą ziębę wydaje mi się, że to ta moja J Kiedy wychowujemy pisklaki ptaków, poznajemy ich charakterki J

Modraszki są cały czas agresywne i dziobią, jak małe szczypawki, bogatki, no może trochę mniej, a zięba była niesamowicie łagodna, pogodna i można powiedzieć grzeczna. Oprócz kulek mieszanki uwielbiała zieloną sałatę, którą podskubywałam dla niej z ogródka sąsiadki, liście mniszka, krwawnika. Z przyjemnością dziobała cienki makaron i mieszankę nasion. Lubiła siadać w donicy draceny i wydziobywać to coś z ziemi, to coś z łodygi.

Zasze staram się jak najmniej przywiązywać ptaka do siebie i siebie do ptaka, ale kiedy zwracam im wolność to łezka mi się ciśnie do oka.

Ta matczyna niepewność, czy da sobie radę na wolności...:)