Kulik na dachu
 
 
~ akogut    |    dodano: 2011-08-04 22:14

W pierwszym tygodniu pobytu wybraliśmy się pod wieczór na ognisko nad morzem w ulubionym miejscu gospodarzy. Podjechaliśmy samochodami ok. 10 km, skręciliśmy na boczną ścieżkę i nagle z okien samochodu dostrzegłam siedzącego na dachu kulika wielkiego. Szybko wysiadłam z samochodu i za aparat. Kulik siedział na dachu opuszczonego domu i patrolował teren. Po chwili odleciał spłoszony w kierunku łąki, zatoczył koło i znów usiadł na dachu, wydawał głośny ostrzegawczy głos.  Znów przeleciał nad łąką i wówczas dostrzegłam przebiegającego młodego.

W to miejsce przyjeżdżałam jeszcze trzy razy, ptak rano żerował na błotku nad morzem, a wieczorem pełnił wartę na dachu pilnując potomstwa. Zawsze widziałam tylko jednego dorosłego i jedno młode, które pewnego razu nawet niespodziewanie przebiegło mi ścieżkę. Przeczytałam , że na północy samice wcześnie porzucają młode, a wychowaniem zajmuje się samotnie ojciec. I to by się zgadzało, samiec, jak sądzę, dzielnie strzegł swoje potomstwo, kołował wydając przejmujący, melodyjny głos.

Nie zrobiłam zachwycających zdjęć, ale spotkanie z kulikiem było dla mnie niesamowitym przeżyciem, które na długo zapamiętam. Nakręciłam nawet króciutki filmik.

Cdn.