Jezioro Przymorskie Resko.
 
 
~ Trofeus6    |    dodano: 2009-01-13 16:41    |    ostatnia zmiana: 2009-01-18 08:28

W niedziele postanowiłem wybrać się wraz z rodzicami na powyższe jezioro. Jest to dość interesująca ostoja ze względu na zimujące tu ptaki. A mianowicie można tu w zimę zobaczyć takie rarytasy jak edredon i nur lodowiec. Ale jak się chce coś zobaczyć to się tego nie widzi.

Wyruszylismy o 9 rano. Już w połowie drogi do Kołobrzegu(Resko znajduje sie 12 km od Kołobrzegu, czyli 50 km od Koszalina) zauważyliśmy na polu dużo jakby leżących białych saren. Okazało się, że były to łabędzie. Miałem nadzięję, że to krzykliwe. Jak to zwykle przy takich akcja: wyskakuję z samochodu,aparat na szyję i biegnę do miejsca docelowego. Ptaki leżały na polu uprawnym. Biegłem po zamarzniętych darniach a następnie po niskim poplonie. Okazało się, że łabędzie były o wiele dalej niż się wydawało, a płaskie pole usiane było pagórkami. Po drodze mnóstwo saren wypłoszonych biegło w stronę łabędzi. Były już czujne. Wystawiły głowy i spoglądały na mnie. Okazało się, że były to łabędzie nieme. Szkoda, gdyż krzykliwe byłyby moją życiówką, ale jak się później okazało inne ptaki wynagrodziły mi to. Dały sie podejść na 300 m po czym 28 sztuk zerwało się i niczym bombowce po długim rozbiegu uniosły sie tocząc nademną koła. Te wszystkie czynności sprawiły, że czyłem się jakbym oglądał na żywo "Makrokosmos".Jeszcze ten świst skrzydeł. To było coś wspaniałego.Wiatr był dość mocny przez co ptaki zdecydowały sie na wylądowanie. Uciadły akurat na mojej drodze powrotu. Ponownie się poderwały do lotu. Wynikiem tychże zachowań są zdjęcia, które już zamieściłem i zdążyliście ocenić.

Wróciwszy do samochodu udaliśmy się w drogę. Po 20 minutach jazdy dotarliśmy do przystani jachtowej na ów jeziorze. Było ono zamarzniete, a jedynym miejscem nieoblodzonym było miejsce wypływu kanału prowdzącego do Bałtyku. Było tam mnóstwo krzyżówek, łysek a także dwa bieliki siedzące na skraju lodu i wody. Były niestety daleko. Po wizji lokalnej okazało się, że to jest para, która ma tu rewir, a także w pobliskim lesie gniazdo. Nagle ni stąd ni zowąd na horyzoncie pojawiło się stado 50-ciu gęgaw. Strasznie wrzeszczały. Chciały chyba wylądować, lecz być może obawiały sie bielików, bądź poprostu nie było tam miejsca. To trochę dziwne, że takie stado w środku zimy sobie lata. Następnie udaliśmy się do portu głównego i wzdłuż kanału chcieliśmy dojśc do miejsca stacjonowania wcześniej wspomnianych ptaków. Szliśmy oblodzoną śnieżką pośród 3 metrowej trzciny nad brzegiem kanału. Na kanale było bardzo dużo łysek a także co jakiś czas wyskakiwała czapla. Zmarznięci wędrowaliśmy dalej. Co chwile mijaliśmy szkielety ryb oraz martwą czaplę siwą. Czaple nie są takie duże jak się wydaje kiedy lecą. Droga nie miała końca. Stawała się coraz trudniejsza, zamarznięta dotąd woda stawała się błotem. Musieliśmy wędrować po kępach trzcin(wiecie o co chodzi). Po godzinnej wędrówce w końcu coś zachęcającego do życia oraz widok troche inny niż trzcina. A mianowicie ujrzeliśmy piekne, głośne, małe ptaszki. Były to wąsatki. Chciałem zrobić zdjecia, ale to nie było takie proste. Aparat wariował-- ściągał ostrośc na trzciny. Dłoni już nie czułem z zimna. Zabrnełem 5 metrów od ścieszki w trzcinę. Rodzice zaczeli krzyczeć, gdyż mnie nie widzieli. Bałem się, że wystraszą mi te rzadkie ptaki. Do tej pory nie udało mi się zrobić żadnego zdjęcia wąsatki, gdyż wiatr sprawiał, że wąsatka wraz z kłosem trzciny huśtała się jak na karuzeli a aparat nie łapał ostrości. Rękę miałem we krwi, gdyż skaleczyłem się o ostrą trzcinę. Napięcie było ogromne. Zrezygnowany wróciłem do rodziców. Włączając przegladanie zdjęć zobaczyłem, że jest pare ładnych ujęć. To wynagrodziło mi wszelkie trudny. Wspomnę jeszcze, że wąsatka była moją życiówką. Wędrując dalej po drodzę wyskoczył bąk, którego także po raz pierwszy w życiu zobaczyłem. Dotarwszy do Reska zobaczyliśmy tylko krzyżówki i łyski. Brak bielików i gęsi. Cóż i tak bywa. Ale pomyślałem sobie, że i tak warto było tu wędrować. Wróciliśmy krótszą drogą przez las i następnie szosą. Dotarliśmy do portu a następnie udaliśmy się nad Bałtyk. Po morzu pływał łabędź niemy. Drugi łabędź był na plaży. Niestety nieżywy i rozszarpany przez jakieś mięsożerne zwierzęta. Na morzy pływało stadko gągołów oraz nieco bliżej polowały 3 perkozy dwuczube. Nie liczyłem już kormoranów ani mew. Wróciwszy do samochodu udaliśmy się na obiad do Kołobrzegu. Chciałem jeszcze pojechać na Podczele, ale robiło się już ciemno.

Ten wypad był niezwykły. Oby tylko takie były w Nowym Roku. Zdjęcia są już zamieszczone. W lutym wybiorę się napewno jeszcze na to jezioro, więc mam nadzieje, że obserwacje pozwolą mi na stworzenie tak obszernego wpisu:)