Raszynianin z wyboru - czyli słów kilka o pewnym pelikanie
 
 
~ Ptaszyna    |    dodano: 2018-04-22 15:17    |    ostatnia zmiana: 2018-04-23 19:38
A to wszystko zaczęło się 6 kwietnia, kiedy po ptasiarskim światku gruchnęła wieść p.t: „Na Stawy Raszyńskie przyleciał młody pelikan różowy i nie wiadomo, do kiedy posiedzi”. Pochodzenia ptaka nikt nie był i nie jest pewien (teorytycznie mógłby to być uciekinier z hodowli) ale pelikankowi wcale nie przeszkodziło to okryć się sławą. Tym bardziej że w Raszynie najwyraźniej mu się spodobało i już drugi tydzień minął, odkąd tam przebywa.

Mnie osobiście informacja o pelikanie zelektryzowała. To w końcu realna szansa na świetną obserwację, bo do Raszyna mam w miarę dobry dojazd. Od razu po tej wieści zaczęłam odliczać dni do niedzieli, bo właśnie ten dzień tygodnia zawsze przeznaczamy na ptasie wyjazdy. Wycieczka jednak zakończyła się klapą. Kompletną. Obeszłam stawy, szukając ptaka, a ten jakby się pod ziemię zapadł. Kilkanaście godzin później odnalazł go inny obserwator...

Praktycznie identyczna sytuacja powtórzyła się tydzień później. Dołujące doświadczenie. Dziś zawzięłam się, że bez pelikana nie odjadę z Raszyna.

Na miejscu byliśmy po dwunastej. Późno - i drobnica, na którą liczyłam, niezbyt chciała śpiewać. No cóż. Postanowiłam jeszcze na chwilę wyjąć telefon - i natknęłam się na informację o pelikanie, którą ktoś dodał kilkanaście minut temu! „Staw Puchalski, część zachodnia” - brzmiała. Po szybkiej orientacji w terenie pobiegliśmy z bratem w tamto miejsce. Lustruję lornetką wodę - ZNOWU PUSTO. Czyżby ptak zakpił sobie ze mnie po raz kolejny?

Wtem - telefon od rodziców. „Gdzie jesteście? Mamy pelikana!”. Rodzice stali po drugiej stronie akwenu i wypatrzyli ptaka właśnie tam. Więc znowu szaleńczy bieg, ale teraz przynajmniej wiem, że będzie zakończony sukcesem!

Pelikan stał na małej wysepce, nonszalancko układając sobie pióra. Triumfując, zaczęłam mu robić zdjęcia. Wszystkie niestety są dokumentacyjne - nie miałam zbyt dobrych warunków. Ale w końcu liczy się obserwacja! W pewnej chwili ptak zerwał się do lotu, goniony przez mewy, i zatoczył w górze ogromne koło, przefruwając tuż nad naszymi głowami. To było niesamowite, upajałam się jego widokiem...

Za chwilę pelikan wylądował na wodzie, podryfował przez parę minut, ziewnął, a potem znów wrócił na swoją wysepkę i zaczął się czyścić. Zdawało się, że czuje się jak na wakacjach. Bo w końcu przyleciał tu tylko na wczasy. Szkoda, że te inteligentne i ciekawe ptaki nie gniazdują w Polsce...

Jakiś czas potem zostawiliśmy pelikana i przeszliśmy się naokoło stawu, obserwując duże mewy, śmieszki, łabędzie nieme, czernice, głowienki, gęgawy, błotniaki stawowe oraz perkozy dwuczube - między innymi jednego na gnieździe i tokującą parkę. Naokoło było tak ślicznie, słonecznie i ciepło... Jak to dobrze, że w tym roku mamy piękną wiosnę.

Niestety czas szybko minął i trzeba było wracać do domu. Miałam straszny niedosyt obserwacji, ale cóż... Na Stawach Raszyńskich będę jeszcze nie raz w tym roku. Opuszczając rezerwat, zerknęłam szybko na pelikana. Nadal czyścił pióra.

...To niesamowite, jak takie wyprawy działają na człowieka. Jedna obserwacja - i nagle budzi się w tobie uśpiona chęć do życia, działania, a nade wszystko do przetrwania kolejnego tygodnia w szkole. Tak teraz sobie myślę... Kiedyś prowadziłam dziennik ptasich obserwacji. Jakiś czas temu zarzuciłam to, z braku czasu i chęci. Ale chyba muszę wrócić do notowania swoich obserwacji. To były i będą moje najpiękniejsze wspomnienia...

Pozdrawiam
Ptaszyna

A za tydzień... Może uda się wyskoczyć do Złakowa na czajkę towarzyską? :)