Pan Ciconia nigra i inni
 
 
~ Ptaszyna    |    dodano: 2016-05-21 12:29    |    ostatnia zmiana: 2016-05-21 12:31
Jerzyki to taki głos lata. Pojawiają się najpóźniej z przylatujących do Polski ptaków. Często właśnie wtedy, kiedy świat powolutku zaczyna przygotowywać się do letniej pory roku. A oprócz tego - porywiste świsty tańczących z wiatrem jerzyków są nieodłączną częścią miejskiego, letniego wieczoru.

Wprawdzie nie mieszkam w mieście, tylko we wsi graniczącej z lasem, ale mogę u siebie obserwować te ptaki. Cała tajemnica polega na tym, że moje jerzyki przylatują tu z nieopodal położonego miasteczka tylko w poszukiwaniu owadów. Właśnie niedawno powróciły z zimowisk.

Ostatnimi czasy nie widziałam jakoś ciekawszych ptaków. Jednak niedawno przeżyłam kilka bardzo fajnych spotkań z dzikimi, pierzastymi przyjaciółmi, które chcę teraz opisać.

Gdy wracałam ze szkoły, szłam obok starego płotu okalającego czyjąś, zarośniętą krzakami działkę. Usłyszałam wtedy głośne, sikorze głosy, lecz nie wiedziałam, skąd dobiegają. Okazało się, że to modraszki zrobiły gniazdo w metalowym słupku łączącym drewniane części płotu. Udało mi się dojrzeć pisklęta przez szparę! Za chwilę jednak oddaliłam sie, nie chcąc ich płoszyć i ukryłam się nieopodal. Obserwowałam wtedy rodziców piskląt, którzy pracowicie znosili małym zielone gąsienice. Przygoda była wspaniała, ale martwię się o te modraszki. Jeśli wyprowadzą w słupku drugi lęg, może być tam zbyt gorąco...

Mazurki z dwóch gniazd pod dachówką w moim domu mają się dobrze i zdaje się, że są już dość wyrośnięte. Co prawda jakiś czas temu jedno z gniazd chciał splądrować szpak, ale nie udało mu się. Kilka dni temu odkryłam też ze zdziwieniem donośnie ćwierkającego samca wróbla, który siedział pod jeszcze inną dachówką i być może pilnował gniazda, bo jej okolice były zanieczyszczone odchodami. Do tej pory nie było u mnie wróbli.

Mieszkam w takim miejscu, gdzie przelatuje wiele samolotów i prawie ciągle widzę jakiś na niebie. Ale przelatują tu także wiślane ptaki, frunąc nad rzekę. Zatem przestały mnie już dziwić krążące nad dachami czaple siwe i łabędzie. W okolicy nie ma żadnego zbiornika wodnego, a ptaki zwykle kierują się w stronę Wisły, więc chyba muszą być stamtąd.

I może czaple siwe oraz łabędzie mnie nie dziwią, ale ten ptak naprawdę mnie zaskoczył... Było to w ostatni czwartek, siedziałam na podwórku i przyglądałam się przyrodzie. Nagle moją uwagę zwrócił duży ptak, który jednak był dość daleko, więc w pierwszej chwili wzięłam go za kolejnego myszołowa i nawet nie chciało mi się iść po lornetkę. Gdy jednak podleciał bliżej, zauważyłam, że to nie myszołów. Pobiegłam do domu, by wziąć swoje "drugie oczy ptasiarza" ;), na szczęście zdążyłam. Mym oczom ukazał się wtedy bocian czarny! To moje drugie stwierdzenie w życiu i to zupełnie niespodziewane. Cieszyłam sie ogromnie z obserwacji tego przepięknego ptaka :).

PS. A tak z ostatniej chwili - znalazłam zaskrońca wygrzewającego sie na moim tarasie ;).