"Puszczykowa" interwencja
 
 
~ Netta    |    dodano: 2010-08-01 19:41
8 maja w południe do mojego taty zatelefonowano z Biebrzańskiego Parku Narodowego z prośbą, aby pojechać około 15 km od Ełku i na miejscu rozpoznać problem, który zgłosił jeden z mieszkańców - mianowicie znalazł jedną martwą i dwie żywe młode sowy. Chodziło o stwierdzenie, co to za gatunek, w jakim wieku i stanie są pisklęta, czy potrzebna jest pomoc, a jeśli tak, to jaki sposób będzie najlepszy.
Wraz z panem, który zgłosił sowy, znaleźliśmy dwa dobrze podrośnięte młode puszczyki siedzące razem na konarze nie wyżej niż 2 metry nad ziemią, tuż koło ulicy, na której mieszkał. Po krótkich poszukiwaniach znaleźliśmy też "dziuplę" - otwór wentylacyjny w ścianie opuszczonego magazynu, w którym siedziały dwa kolejne młodziaki. Wyglądało na to, że najbardziej wyrośniętym puszczykom zrobiło się już ciasno (lub gorąco) i po prostu opuściły "dziuplę". Gdy zastanawialiśmy się, czy szukać drabiny i próbować włożyć sowy z powrotem do otworu (choć skłanialiśmy się raczej ku temu, że to zbędne), naszą uwagę zwróciły dwie sójki jazgoczące na drzewie po przeciwnej stronie ulicy. Były czymś wyraźnie zdenerwowane - tym czymś okazał się dorosły puszczyk siedzący przy pniu nieco pod nimi. Widać więc było, że młode puszczyki nie są porzucone. Krótka konsultacja z parkowym ornitologiem potwierdziła nasz pomysł, aby nie ingerować. Poprosiliśmy jeszcze pana "od sów", aby przez kilka najbliższych wieczorów nasłuchiwał, co się dzieje w okolicach parkingu. Okazało się, że codziennie odzywały się i młode, i stare sowy, choć przeniosły się nieco dalej, do pobliskiego zagajnika i tam już się wypatrzeć nie dały.
Oczywiście przy okazji powstało parę fotografii, chociaż raczej w celu udokumentowania całego zdarzenia, niż z myślą o kolejnej wystawie... ;)