Cafe pociągowe...
 
 
~ Kawka13    |    dodano: 2013-01-24 12:42
... czyli do trzech razy sztuka w pchaniu samochodu.

Bry.

Cóż - dzisiaj trzeci i ostatni raz pchałam nasz wózek. Za trzecim razem udało się go wreszcie dopchać tam, gdzie chcieliśmy - na podwórko, bo mu kuper na drogę nieco wystawał. Pogoda uniemożliwiła mi pojechanie na zajęcia, w ogóle jest nieciekawie.

Zamówiłam sobie wreszcie płytę muzyczną, która miała premierę we wtorek - chciałam ją zamówić później, bo bałam się o ceny w dzień po premierze. Ale tak paczam, paczam... strasznie długo czekałam na ten krążek, a tu bum - limitowana edycja całkiem tanio, w ogóle tanio wszystkie wydania (z wyjątkiem winylowego). No to pokusiłam się o limitowaną edycję, czekamy, w przyszłym tygodniu będzie pewnie...

Przed karmnikiem (a przepraszam - POD karmnikiem, bo wróble wyrzuciły ziarno pod karmnik i starym zwyczajem go ze śniegu nie zebrały, ze śniegu jest niedobre) bitwa. Taka solidna. Kos, sójki, trznadle (ja twierdzę, że te 6 sztuk to trznadle, tata spiera się, że to kulczyki), sikorki bogatki, sikorka uboga, gile. Tu muszę nieco skarcić Apollonię - przez panią, moja droga, śniła mi się dzisiaj jaskółka. ;)

Z nudów bazgrolę jakieś opowieści dziwnej treści, tj. to, co możecie zobaczyć w galerii - dzisiaj wstawiłam (oczekuje na zatwierdzenie) kolejną część Kawczej Galerii. Zastanawiam się, czy nie naskrobać więcej takich dziwnych obrazków, albo może jakiś mini-komiks, ołówkowy albo poprawiony cienkopisem? Perypetie Tidzi, kawek i innych ptaszydeł...

Kury dzielą się jedzeniem z trznadlami i wróblami. Te małe złodziejaszki, widząc dużą i bojowo nastawioną hordę pod karmnikiem, lecą do kurzej zagrody, siadają wokół wysypanego ziarna i wcinają aż im się ogony trzęsą. Kury stoją przed nimi i są tak zdziwione, że nawet ich nie gonią. Z drugiej strony są pewnie przerażone - małe to to, dużo tego, szybko lata i strasznie się drze. Po tym, jak śniegu się bały (kogut nadal dla bezpieczeństwa, żeby go śnieg nie pożarł, siedzi w kurniku), to mnie już nic nie zdziwi...

Aga ma coraz bardziej wymyślne zabawy. Biegnie, biegnie (z kością w zębach) - siup, wyrzuca kość przed siebie i radosnymi skokami (rodem ze skoków takiej małej sarenki...) napada na kość, bierze ją w zęby i powtarza to kilkakrotnie. Jak jej się znudzi, kradnie coś, co drażni domowników. Straszny z niej złośliwiec - przez cały czas kradnie mamie taką szmatkę do przecierania kuchenki. To jest najlepsza zabawa, bo to widocznie irytuje mamę. Wynoszenie esencji herbaty (tych torebeczek) ze śmietnika i rzucanie nimi też jest przednią zabawą.

Mhm, cóż tu jeszcze... Właściwie to chyba wszystko jak na razie. Tak przy okazji poskarżę się - w Kielcach nie ma ptaków! Nie widziałam nic poza jednym gołębiem na dachu i dwoma wróblami.

~Kawka