... czyli jak żółwie straszą Paczkę Grzeszników.
Witajcie!
Ahh, jak miło jest przebierać palcami po klawiaturze w czwartek. Co prawda, piątek znacznie milszy do pisania, ale akurat teraz mam czas.
Odcinek 5 straszenia.
Zacznę od tytułu, czyli od pierwszej lekcji dzisiaj. Papużka falista jak nie znalazła się tak się nie znalazła, ale notorycznie nie mam czasu ani okazji, aby spytać panią od biologii co z nią się stało. Śledztwo w toku; mamy już zupełnie hipotetyczne stwierdzenie, iż żółwie w nocy ją pożarły.
Ale nie o pożeraniu przez żółwie dzisiaj mowa. Otóż kolega przechodził sobie grzecznie koło akwarium z żółwiami, gdy nagle wrzasnął na cały głos, a potem jeszcze głośniej krzyknął już żartobliwiej "Psze paaaniiii, ten żóff sie utopił był" (za zapis ortograficzny przepraszam, ale zależało mi na zapisie fonetycznym). Cała klasa wybuchła śmiechem, ale żółw doprawdy się nie ruszał. Dopóki drugi kolega nie tryknął go ołówkiem w nos. Odpłynął wtedy zblazowany do swojej kryjówki. To jakaś hibernacja spowodowana niską temperaturą w sali, czy co? Oj panie żółwiu, niech pan mnie nie straszy...
...chyba, że to było przygotowanie do Halloween. W takim razie zezwalam na straszenie.
Dzisiaj oglądaliśmy Pianistę na 2-óch godzinach polskiego, ale że czasu zabrakło, to pani poszła do księdza spytać, czy się zgodzi godzinę na dokończenie filmu poświęcić. My w tym czasie na wszelki wypadek wzięliśmy plecaki z sali i poszliśmy pod religię... gdzie jest wystawka prac plastycznych (religia znajduje się centralnie naprzeciw schodów na dół, bo to drugie i ostatnie piętro, a plastyka w głębi korytarza dlatego wystawka znajduje się przy sali religii). Jakież było moje zdziwienie, kiedy koleżanka złapała mnie za rękaw i ciągnie w stronę wystawki. I jakież było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam tam 4 prace z naszej klasy, padłam, kiedy policzyłam, że 2 z nich są moje... W tym pamiętny strach na wróble. A pani obiecała, kurka wodna, obiecała, że zaraz po ocenieniu pracy mi ją odda. Nie dość, że nie oddała i znów będę mogła pracę na koniec roku odzyskać dopiero, to jeszcze drugą z pegazem też wystawiła. No wiecie. Jak tak można ludzi straszyć cudzymi pracami?
Apropo rysunków. Miałam narysować tego stracha w wersji Otopowej, ale odkąd przeczytałam pierwsze 29 stron "Balladyny" Juliusza Słowackiego, natchnęło mnie na rysowanie Goplany, Skierki i Chochlika. Goplanowy portret dopiero naszkicowałam wczoraj, muszę jeszcze go skończyć i dopiero zrobię stracha. Goplanę też chyba wstawię jak skończę, w końcu jaskółki też ptaszęta... czyż nie? Swoją drogą, ciekawa to lektura. Jest tak nudna (pod kątem języka, same archaizmy i co chwile przypisy wyjaśniające co coś znaczy), że czytając ją, człowiek chce jak najszybciej rzucić nią o ścianę, ale nie dość, że wyobraźnia od pierwszych wersów pracuje na maksymalnych obrotach, to jeszcze jak się robi cokolwiek innego to ma się ochotę ją czytać. Zabawne...
Stwierdzam inwazję biedronek, bo nie wiem czemu.
Apokalipsa będzie polegała na tym, że biedronki nas zjedzą~
Obserwuję zwiększającą się ilość nowych klubowiczów z przerażeniem. Konkurencja (i to młodsza!) mnie niedługo wygryzie! ;) Trzeba pilnować żyrandola, bo mnie jeszcze z niego zrzucą i się skończy straszenie, o kawkowaniu nie wspominając.
Proszę szkołyyyy, skoro szkoła i tak grzać w tym roku nie zamierza (do czego się otwarcie przyznaje) to mogłaby kurcze chociaż szkoła nas gdzieś zabrać? Na jakiś zamek albo coś... Akuratnie miejsce na straszenie, można się wiele nauczyć jako początkujące straszydło. Pamiętam, że jakieś wieki temu (czyt. kiedy miałam z 9 lat) pojechaliśmy szkolną wycieczką gdzieś na południe i mijając Chęciny stwierdziliśmy, że jest to "Zamek Króla Ducha" czy jakoś tak. Potem biegaliśmy po autobusie po ciemku, strasząc się nawzajem i wyjąc w niebo głosy niczym dusza potępiona. I na co było tyle wrzasku... *ehrmmm* Jeszcze mnie gardło boli.
Ostatnimi czasy straszliwie odbiegam od ptasiego tematu. Ale co ja poradzę, że życie Kawki obróciło się o Bóg-wie-ile stopni i nie mam czasu popatrzeć nawet na siedzące przed gimnazjum ptaszyska. Siedzą i radzą, a my dalej nie wiemy czemu. Kolejne hipotetyczne stwierdzenie - być może też prowadzą śledztwo na temat żółwi papugojadów. Nasze drugie śledztwo w toku.
Wczoraj zajrzałam na pierwsze notki ze swojego bloga... O kawko i córko... Nie, ja się pod ziemię zapadnę. Co ja wtedy ćp... co ja brałam. To wygląda tak, jakbym przedawkowała grzybki halucynogenne... O sikorko kochana... Ratujcie mnie, duszno mi.
Albo trupio, jak kto woli.
Chyba przestałam definitywnie być straszna, bo nikt już mnie w szkole śmiercią nie nazywa. Ani kwasio-śmiercią też nie. Ani kaśkołakiem. Śmierciołakiem też. Hańba. Straciłam swe tytuły.
Wyczuwam przymus odejścia od komputera, w takim razie...
Ogłaszam koniec straszenia.
Do zobaczenia / przyduszenia / przeczytania / napisania / usłyszenia (a tak tak... nie znasz dnia ani godziny, kiedy Cię Kawka dorwie...) / przestraszenia / wszystkiego naraz (wersja lux).
~Kawka aka Tiga