Przygody Kawcze, rozdział 11.
 
 
~ Kawka13    |    dodano: 2010-11-21 13:16    |    ostatnia zmiana: 2010-11-21 18:29
- Filip żyje! Żyje! - krzyczała Alutka. - Jest w kiepskim stanie, ale wyjdzie z tego!
 Wszyscy odetchnęli z ulgą.
- Na prawdę, będzie zdrowy? - zapytała ze łzą w oczach Danka.
- Na prawdę! Wszystko będzie dobrze!
- Hurra! - zakrzyknęło całe towarzystwo.
 Wszyscy jednak nagle zamarli. Kiedy zaczęli rozpowiadać tę nowinę, wyszło słońce - jak gdyby też cieszyło się z tej wiadomości. Na niebie pojawiła się piękna, ogromna i jakże wyraźna tęcza.
 W kilka minut później było gorąco, a jedynym dowodem tego, że przed chwilą padał tu deszcz, była mokra ziemia. Przyjaciele zaczęli bawić się i wykonywać różne akrobacje w powietrzu. Jedyną osobą, która się nie bawiła, był Adrian. Alutka zaraz to zauważyła i migiem do niego podleciała. Trąciła go skrzydłem w bok i zawołała radośnie:
- Hej, Adrian, co się smucisz? Przecież wszystko będzie okej! Chodź, pobawimy się!
- Nie. - padła cicha, jednak stanowcza odpowiedź.
- Co jest? - spytała z zaskoczeniem kawka.
- Nie. Bo nie, bo po prostu nie. - i odleciał.
 W tym samym momencie wszyscy usiedli na dachu obory.
- Co mu się stało, trrr? - spytała ze zdziwieniem Natalka.
- Nie wiem. Dziwnie się zachowuje.
- Fakt. Rano jak przylecieli z Piotrkiem, nie powiedział ani słowa, co nas trochę zdziwiło ćwir, ćwir, bo przecież zawsze ma coś do powiedzenia. - powiedziała z filozoficznym wyrazem twarzy sosnóweczka.
- No cóż... Jeśli chce zostać sam, pozwólmy mu... - powiedziała Alutka. Wszyscy bawili się aż do wieczora, jednak kawka nie mogła zapomnieć o  przyjacielu. I nie był to Filip - chodziło jej o Adriana...
---
Krótkie, ale zawsze. :) To tyle. Zapraszam do komentowania. ;P