Nazajutrz rano, gdy obudziła się Alutka i Piotrek, wszyscy popędzili na podwórko. Każdy miał masę nowych pomysłów i
spraw do omówienia. Ale nie pozwolił im na wykonanie celów Mansor, który skrycie krążył za nimi po okolicy i ich
śledził. Przyjaciele zaczęli się więc bawić. Po jakimś czasie Filip zaczął ziewać i przesypiać.
- Dobrze, możesz iść spać - powiedziała mu wszystko to widząca Alutka - Tylko pamiętaj, że jutro już nie możesz być
zmęczony...
Tymczasem drapieżnicy w gnieździe już się niecierpliwili. Mansor bardzo długo nie przylatywał do nich z wiadomością.
- Nie wierzę, po prostu nie wierzę, że Ci ludzie cały czas siedzą tylko w domu... - Matylda
krążyła po gnieździe Daniela niezadowolona. - Pewnie ten cały wróbel sobie zwyczajnie uciekł,
no, bo już nie ma kolców, którymi mógłby się popisać.
- Chyba musimy już lecieć, i sprawdzić, co się dzieje. - zakomendował Krystian i poszybował
w stronę podwórka. Za nim lecieli kolejno Matylda i Daniel, którzy byli tego samego zdania co
orzeł.
Alutka zobaczyła od jakiegoś czasu już trzy sylwetki na niebie.
- Trochę za wcześnie przylecieli... Nie jest zgodne z planem... - szepnęła kawka do przyjaciół.
Drapieżnicy nagle zapikowali w dół z szyderczym uśmiechem. Taki sam miała Alutka.
- Musimy to rozegrać dzisiaj... - powiedziała i poleciała do dziupli Filipa, by go zbudzić. W tym
czasie inni zniknęli z drzewa, każdy zajmując określone miejsce, które ustalone było w planie.
Filip ziewnął spokojnie, nie otwierając jeszcze oczu i zapytał się:
- Po co mnie budzisz?
- Atakują!
Teraz otworzył oczy szeroko, i zauważył zakręcających w ich stronę Matyldę, Daniela i Krystiana.
Kawka szybko pociągnęła go na zewnątrz i razem zaczęli... wykonywać swój plan.
Alutka znów się uśmiechnęła skrycie, po czym udała przerażoną i poleciała w stronę samochodu
z otwartym dachem. Filip poleciał w inną stronę. Ale drapieżnicy polecieli nie za sową, ale za
Alutką. Nie myśląc dłużej wleciała ona do samochodu udając zmieszaną, a Matylda, Krystian
i Daniel za nią. A siedzący na dachu Adrian nie musiał nawet
zamykać podpartej na kiju klapy, bo ona zrobiła to sama za wlatującymi do środka drapieżnikami.
- A więc to jest ten ich plan... - pomyśleli wszyscy z przerażeniem, bo nie wyobrażali sobie takiego pomysłu wymyślonego przez kawkę i spółkę. Matylda była na tyle myśląca, że zaczęła gonić niby przestraszoną Alutkę. Ale to nie koniec - to właśnie była druga część planu. Kawka wyleciała przez małą dziurę na spodzie samochodu, ale była ona na tyle mała, że nikt więcej z pasażerów nie mógł nią wylecieć. Rozzłoszczeni drapieżnicy zaczęli uderzać w szyby, chcąc wyjść na zewnątrz graciska. Ale szyby ani rusz. A teraz trzecia część planu. Podczas gdy Mansor
siedział wpatrzony w to widowisko, Filip zaleciał go od tyłu i złapał pazurami za już nie najeżone plecy i skrzydła i poniósł do samochodu, po czym od spodu wrzucił go do środka. Adrian już czekał z kawałkiem blachy, która odpadła od wraku i gwoździami. Przykręcił blachę i w ten sposób drapieżnicy ani wróbel nie mieli już możliwości ucieczki.