Strona, jak wiele innych, wykorzystuje cookies (tzw. ciasteczka). Jeśli ci to odpowiada, kontynuuj - w przeciwnym przypadku dowiedz się więcej kliknij.
http://www.otopjunior.org.pl
 
<
Poprzedni blog
 
Lista blogów
 
Następny blog
>
 
Z ptakami dookoła świata
 
Poleć znajomemu
Drukuj
Przygody kawcze do 28 rozdz
 
 
~ rozi00    |    dodano: 2012-04-24 19:40

, niz Alutka była kawką. Gdy ledwo co wykluła się z jajka, wypadła z gniazda. Znalazła ją młoda dziewczyna, chodząca już do 2 klasy gimnazjum. Nazywała się Nina Dąbrowska. Jej rodzice zgodzili się wziąć ptaszka, pod warunkiem, że Nina będzie się nim opiekować. Ta nazwała ją Alutką (na cześć swojej babci, Alicji, którą dziadek nazywał Alutka). Kawka dorastała w klatce. Gdy była już w stanie latać, rodzina Dąbrowskich przeprowadziła się na wieś, pod las, do leśniczówki. Alutka poznała wtedy wiele ptaków, z którymi później się zaprzyjaźniła. Był też wróg kawki - myszołów Daniel. Puszczyk Filip stał się jej dobrym znajomym, choć teoretycznie puszczyki zjadają kawki. Jednak ten był wyjątkiem od reguły. Alutka nie wiedziała jeszcze, że w najbliższym czasie spotka ją ciąg emocjonujących przygód.

 

Rozdział 1                      

  Pewnego dnia, kiedy Alutka się obudziła, zastała Ninę w kuchni. Śpieszyła się do szkoły. Podleciała do Niny, siadła na jej ramieniu i zagadała "kawczym językiem". Nina roześmiała się serdecznie, pogłaskała Alutkę po główce i szybko wstała, aby zaraz wyjść. Po chwili został po niej tylko zapach perfum. Pojechała na autobus...
  Kawka poleciała do okna. Lufcik był otwarty. Wyleciała na zewnątrz.
- Ale nudy... - powiedziała do siebie, siadając na leszczynie w rogu gospodarstwa.
- Cześć, Alutka, ćwir, ćwir! - zaćwierkała przyjaciółka kawki, sikorka Danka. Była to bardzo ładna sosnówka, i choć Alutka była od niej o wiele większa, to i tak nie przeszkadzało im to w beztroskich zabawach.
- Cześć, Danka! - odpowiedziała jej Alutka.
- Co porabiasz?
- Nudzi mi się...
- No to co tu jeszcze, ćwir, ćwir, robimy? Filip coś wczoraj mówił o jakiejś nowej zabawie, którą wymyśliła jego ciotka, jednak nie wiem jeszcze, co to za zabawa.
- No to do Filipa, pędem! - zawołała Alutka i poleciały do rezerwatu, gdzie mieszkał puszczyk. Ten powitał ich ziewaniem.
- Co poradzę - tłumaczył się. - Jestem ptakiem nocnym, nie latam w dzień...
- No dobra, ale, ćwir, ćwir, mów co to za nowa zabawa, bo mnie rozniesie z ciekawości! - powiedziała skacząc z gałązki na gałązkę Danka.
- No więc, polega ona na tym, żeby ktoś się schował, a pozostali muszą go znaleźć, zanim ta osoba się zaklepie. - wyjaśnił mozolnie Filip.
- No, to może ja zacznę? - spytała Alutka.
- Dobra, ćwir, ćwir, to my będziemy liczyć, a potem cię szukać. Tylko... Gdzie zrobimy miejsce zaklepywania?
- Może... W gnieździe Daniela? - spytał pojawiając się nie wiadomo skąd dzięcioł Adrian, kolega Danki i Alutki.
- Adrian! - zawołała Alutka. - Chcesz bawić się z nami?
- Głupie pytanie - odpowiedział nonszalancko dzięcioł. - A czy fatygowałbym się z wynalezieniem miejsca do zaklepywania, gdybym nie chciał brać udziału w zabawie?
- Też prawda... - ziewnął znów Filip.
- O nie, ćwir, ćwir! Tam jest zbyt niebezpiecznie! Nie chcę być przystawką Daniela! - zaprotestowała Danka.
- To prawda. Z silniejszymi i większymi od siebie nie można zadzierać. - przytaknęła Alutka.
- No dobra... To może... W dziupli w starym buku!
- Tak! To jest dobre miejsce! - powiedział głośno nagle ożywiony Filip. Przy starym buku było pełno myszy, a myszy były przysmakiem Filipa. Dlatego tak nagle się ożywił. Jednak zapomniał, że w dzień myszy się chowają, w strachu przed Danielem. Przyjaciele polecieli do buku. Stamtąd zaczęli odliczanie do 20, a Alutka poleciała się gdzieś schować. Poleciała na szczyt dębu, który leżał dokładnie na przeciw starego buku. Stamtąd mogła obserwować odliczających, no i szybko dotrzeć do miejsca zaklepywania. Nagle, gdy Danka wykrzyczała "20!", Alutka tuż nad sobą usłyszała przeraźliwy krzyk. To był Daniel! Chciał złapać kawkę, jednak ta umknęła w dół.
- CHODU! - wrzasnęła. Jej towarzysze od razu zrozumieli, o co chodzi. Czym prędzej polecieli do gospodarstwa, gdzie mieszkała Alutka. Wszyscy zaczęli pikować. Wlecieli w krzaki. Daniel siadł na modrzewiu naprzeciw posesji i krzyczał ze złości, bo nie dał rady złapać sobie drugiego śniadania.
- Tam do licha! - krzyczał. - Następnym razem was dopadnę! - i odleciał.
- Jejku, ćwir, ćwir, poleciał już sobie... - powiedziała drżąc ze strachu Danka.
- Wiecie co...? - szepnęła Alutka. - Wiem, jak wykiwać Daniela. Będziemy bawić się w opuszczonym gospodarstwie sąsiadów... Daniel nie poleci tam, bo to już jest wieś, daleko od lasu, a on się boi wylatywać poza las i łąkę.
- Tak, masz rację, to jest dobry pomysł... - szepnął Adrian.
   Po jakimś czasie siedzenia w krzakach Filip, Adrian i Danka polecieli do swoich domów. Natomiast Alutka poleciała do mamy Niny. Ta jechała właśnie na przystanek, żeby odebrać córkę. Do końca dnia Alutka siedziała w domu, bo bała się, że Daniel tu wróci. Jednak po upływie kilku godzin od tego zdarzenia uzmysłowiła sobie, że przecież to była przygoda, którą przeżyła wraz z przyjaciółmi...

 

Rozdział 2                 

Alutka obudziła się.  Czuła że zdarzyło się cos dziwnego. Nie słyszała krków mamy, ani śmiechu Niny. Poleciała do kuchni, ale tam nikogo nie było. Wyleciała na dwór, by powiedzieć o tym Dance. 

Od razu zobaczyła ją. - Danko! Nie ma Niny! Wiesz gdzie ona jest?

- Ćwir! Nie wiem -Odparła sikorka, zgodnie z prawdą.

-No to nigdzie jej nie ma.. - Rozpłakała się Alutka.

- Ale, Alutko. Nie zapytałaś jeszcze Filipa.

 Kawka ucieszyła się. Wycałowała Dankę i po chwili leciałay do  sowy.

 Gdy były w połowie drogi Alutka wpladła na świetny pomysł.

Danko! Pobawimy się znów w chowanego?

-  Tak! - Ucieszyła się sikorka..

- Ale najpierw zapytajmy Filipa!

 Gdy znaleźli się w dziupli Alutka  spytała go czy nie widziała Niny.

Hu hu! Widziałem! Wszyscy pojechali na dwie noce do  znajomych.

Alutka ucieszyła się.- jednak nie padła ofiarą Daniela.

-Ćwir! Filipie, pobawisz się z nami w chowanego?- Spytała Danka.

 -Ależ oczywiście.- Ucieszył się Filip.- więc wszyscy polecieli na łąkę. Po krótkiej naradzie ustalili, że Alutka będzie szukać.

Kawka zaczęła liczyć. Gdy była przy 19 przerwała jej Danka.

- Alutko, mieliśmy bawić się na podwórku.

- Jeden raz nie zaszkodzi.- Odparła kawka.

- Ćwir! Jak chcesz. - powiedziała Danka i kawka znów zaczęła liczyć.

Gdy była przy 18 usłyszała głos . Daniel! Alutka chciała uciekać, gdy usłyszała głośny śmiech przyjaciela.

- hu hu! Dałaś się nabrać.

Kawka zaczerwieniła się a po chwili śmiała się z przyjaciółmi. Po chwili znów liczyła. Gdy była przy 17 usłyszła : Daniel na horyzoncie!

- Drugi raz się nie nabiorę.- Odparła Alutka. Gdy doliczyła do 20 odwróciła się i krzyknęła. Szarżował na nią Daniel Chciała uciekać ale usłyszła tylko: ŁUUP Pczuła się bardzo śpiąca i zasnęła. Obudziła się u weterynarza.

 

Rozdział 3.

 - Alutka! - szepnęła przejętym głosem Nina. Gdy Daniel zaatakował ją, upadła nieprzytomna. Jednak szczęśliwie do lasu furmanką jechał tata znajomego Niny, który mieszkał dwa domy dalej od nich. Przegonił myszołowa, wziął delikatnie nieprzytomną Alutkę i zawinął w swoją kamizelkę. Zawiózł ją niezwłocznie do weterynarza i równie szybko zadzwonił do rodziców Niny. Ci przyjechali zaraz do miejscowości, gdzie mieściła się lecznica. Tak więc Alutce się BARDZO poszczęściło.
- Możecie państwo zabrać kawkę do siebie. Ale przez najbliższy tydzień albo nawet dwa nie wolno jej wypuszczać, bo kolejnego ataku myszołowa nie przeżyje.
Alutka bardzo źle znosiła te warunki. Nawet lufcik nie był drogą ucieczki - Nina zawiesiła tam siatkę, przez którą Alutka mogła przełożyć tylko głowę. A więc nie było żadnej możliwości ucieczki. Pewnego dnia Alutka siedziała na oparciu krzesła i szlochała nad swoim losem. Wtedy usłyszała piskliwy głosik:
- Alutka, nie płacz, ćwir, ćwir!
Kawka spojrzała w stronę lufciku. Danka, jako że była sosnówką, czyli bardzo małym ptaszkiem, przechodziła właśnie przez siatkę zawieszoną przez Ninę.
- Danka! - szepnęła.
- Danka, a jak, ćwir, ćwir! Miałam zostawić moją najlepszą przyjaciółkę samą? O nie, ćwir, ćwir!
- Dzięki... - zarumieniła się kawka.
Cały dzień, kiedy rodzice i Nina byli poza domem, bawiły się, rozmawiały, latały i śmiały się. Filip i Adrian obserwowali to z parapetu. Późnym popołudniem Danka poleciała do siebie.
  Alutka wieczorem, kiedy kładła się spać, zrozumiała, że prawdziwi przyjaciele nigdy nie opuszczają w potrzebie. Była pewna, że właśnie tacy przyjaciele ją otaczają.

 

Rozdział 4 

Tego dnia minął termin wyznaczony przez weterynarza i kawka mogła znów bawić się na dworze. Dlatego też gdy tylko zaświtało Danka poleciała do przyjaciółki. Alutka jeszcze spała. Sikorka podleciała do niej i ćwierknęła kawce cichutko do ucha:

- Ćwir, pobudka, ćwir, ćwir! Wstawaj, Alutka!

Kawka zerwała się z krzesła, patrząc wystraszonym wzrokiem. Po chwili zauważyła sosnówkę.

- Ach to ty, Danka. A już się bałam, że to Daniel.

- Czy wyglądam ci na, ćwirrr, myszołowa? - zapytała sikorka, po czym zaczęła udawać drapieżnika. Danka miała niezwykłe zdolności aktorskie i świetnie jej to wychodziło. Kawka aż trzęsła się ze śmiechu. Po chwili Danka zapytała:

- Ćwir, ćwir może pójdziemy do Adriana i Filipa pobawić się?

- Dobrze, tylko muszę zaczekać, aż Nina zdejmie siatkę z lufcika.

Gdy dziewczynka wstała Alutka usiadła jej na ramieniu i patrzyła na nią błagalnym wzrokiem. Nina domyśliła się, o co chodzi jej podopiecznej i zdjęła siateczkę. Kawka w towarzystwie sosnówki natychmiast wyleciała na zewnątrz. Na początku poleciały do Filipa. Alutka zawołała przyjaciela. Po chwili puszczyk wystawił głowę z dziupli, przetarł oczy i spojrzał na kawkę.

- To ty, Alutka! Miło znów cię widzieć.

Potem wszyscy razem polecieli do Adriana. Dzięcioł już zajęty był wyjadaniem korników z drzewa. Bardzo się ucieszył na widok kawki. Wtedy puszczyk zaproponował, żeby się w coś pobawili.

- Za chwilę - ćwierknęła Danka - najpierw przedstawię Alutce Natalię, ćwirr. Wczoraj wróciła z Afryki.

I beztroskie towarzystwo udało się do dymówki Natalii, a kawka przyglądała się wszystkiemu dookoła, wzdychając raz po raz. Oczy jej były pełne łez szczęścia. Nareszcie jest na dworze w towarzystwie wiernych przyjaciół i lecą poznać nową przyjaciółkę, być może tak samo wspaniałą jak jej towarzysze. Czy można chcieć czegoś więcej?

Kawka nie wiedziała, że w najbliższej przyszłości czekają ją jeszcze inne, niekiedy przerażające przygody.

Rozdział 5.

Gdy Danka dała znak przyjaciołom, skręcili do gospodarstwa Niny. Okazało się, że Alutka pod swoją "nieobecność" uzyskała współlokatorkę. W oborze zamieszkała bowiem dymówka Natalia. Gdy sosnówka zapoznała Alutkę z Natalią, dymówka natychmiast zaczęła opowiadać, jak jest w Afryce. Trajkotała jak katarynka, ale przy tym bardzo ciekawie.
- Na sawannach żyją antylopy gnu i lwy. Lwy polują na gnu, a resztki padliny zjadają hieny, wielcy wrogowie lwów. Samiec tego dzikiego kota ma piękną grzywę, trrrrr! - opowiadała. Każde dłuższe zdanie bądź parę zdań kończyła takowym "trrrr". Jak każda dymówka z resztą. ;D
Alutka tak była zajęta tymi opowieściami z wielkiego, odległego i zupełnie obcego jej kontynentu, iż zapomniała o niebezpieczeństwie ze strony Daniela. Wszyscy siedzieli teraz na dachu obory, a dymówka przed nimi na drucie doprowadzającym prąd do lampy powieszonej na owym budynku. Wyglądało to jak wykład na uniwersytecie - uczniowie słuchali i zadawali pytania, a wykładowca opowiadał o wielkim kontynencie. Wtedy Adrian, zupełnie nie przemyślenie - obejrzał się za siebie. Ujrzał pikującego w ich stronę myszołowa. Daniel już, już chciał złapać dymówkę, już ją prawie miał, kiedy z tyłu zaatakował go Filip. Dymówka schowała się do obory, tak jak Adrian, Alutka Danka. Filip natomiast obronił swych przyjaciół i schował się do obory. Jednak wygłodniały Daniel wleciał za nim przez okienko. W środku było zupełnie ciemno - nie trzymano tam żadnych zwierząt gospodarskich. Daniel wylądował na czymś po omacku. Wtedy jak nie wrzaśnie! To była głowa Filipa, który natychmiast zrzucił myszołowa z siebie, bo by go nie utrzymał. - Co do stu tysięcy orłów?!
Alutka wpadła na pewien pomysł...
- Pssst! Cichosza! - szeptała do Danki i swoich przyjaciół. - Pogonimy myszołowa tak, że strach mu będzie się nas bać! - zachichotała.
- Jak was znajdę to wszyscy będziecie moim obiadem!
- A masz, ćwir, ćwir! Ty wstrętne ptaszysko! - wrzasnęła Danka i zaszarżowała na Daniela po ciemku. Miała bardzo dobry wzrok, więc świetnie wycelowała, nawet w takich warunkach. Dziobnęła go z całej siły w  plecy.
- AAA! Pożałujesz!
- Buuuu! Huhu! - krzyknął nagle tuż przed dziobem drapieżcy
otwierając nagle wielkie, zielone ślepia. Myszołów krzyknął ze strachu i zaczął się poniewierać po oborze. Adrian wtedy zaczął pukać jak najgłośniej w miejscu, gdzie przysiadł Daniel. Ten znów się przeraził i wyleciał, znajdując okienko. Wtedy ledwo wyhamował, żeby nie zderzyć się z siedzącą na lampie przy okienku kawkę.
- I pamiętaj! Nigdy tu nie wracaj, słyszysz?! Bo jeśli wrócisz, duchy cię dopadną... - zagrzmiała Alutka. Myszołów przerażony odleciał zygzakiem w stronę swojego gniazda. Wszyscy przyjaciele siedli na dachu obory patrzeć na tę przekomiczną scenę. Kawka była już pewna siebie - On już tu nie wróci. - powiedziała. - A nawet jeśli, to my go pogonimy, prawda, drużyno?
- Prawda! - odkrzyknęli jej towarzysze.
I tak poradzili sobie z myszołowem i uwierzyli, że grupą można zdziałać o wiele więcej, niż w pojedynkę.

Rozdział 6.

Alutka  obudziła się. Wyleciała przez okno, akurat, by pożegnać się z Niną. Gdy jej pani z nikła wszystkim z oczu poleciała do Natalii.

- Jak się masz?- Kawka zapytała przyjaciółkę

- Dobrze! Jeszcze nikogo niema trr!- Odparła jaskółka z trudem zduszając śmiech.

- Myślałam że się spóźniłam..- Zastanowiła się kawka

Buu! Hu ćwir, puk!- To Adrian, Filip i Danka ją zaskoczyli

Witajcie!- uśmiechnęła się Alutka nie widząc kulącego się rudzika.

Zobaczcie, co to za biedak! Trr!- Krzyknęła Natalia.

Co ci się stało?- Zapytał go Adrian

Jak masz na imię?- Zapytała Danka.

 - Jestem Piotrek. Orzeł mnie...- Nie zdążył dokończyć bo zemdlał.

- Filipie, znasz tego orła?- Zapytała Alutka.

hu, hu! Znam! Ten orzeł ma na imię Krystian. Przeprowadził się tu niedawno.Jest w zmowie z Danielem. Widziałem jak rozmawiali.

 - No to ładnie.- Zmartwiła się Danka. Daniel tak łatwo się nie podda.

-A poza tym orły są silniejsze i lepiej widzą niż myszołowy.- Podsumowała Alutka.

Puk! Teraz polećmy z Piotrkiem do Niny!-  Rozkazał Adrian.

Więc  cała grupa poleciała z nieprzytomnym rudzikiem, by złożyć go tuż pod nogami Niny. Mama i Nina szybko pojechały do weterynarza.

 Wyrok był taki: rudzik zamieszka z kawką , która jest silniejsza i może go obronić.

Alutka cieszyła się, dopóki nie poczuła na własnej skórze jaki ten rudzik był niemiły....

 

                                                               Rozdział 7.                                                                                                                                                   O godzinie 1.00 w nocy Alutkę obudził hałas. To Piotrek spadł z półki z książkami, a cała zawartość regału runęła na ziemię z głośnym łoskotem. Kawka miała problem z odnalezieniem rudzika wśród stosu lektur. Nikt jej nie mógł pomóc, bowiem Niny nie było w domu. Wyjechała ona razem z rodzicami na dwa dni do babci. Gdy Alutce wreszcie udało się odkopać Piotrka, ten krzyknął na nią ze złością:

 

- Co tak długo?! O mały włos się tam nie udusiłem! – po czym nastroszył gniewnie piórka.

 

- Przepraszam, starałam się jak mogłam – odpowiedziała cicho kawka. – A właściwie co robiłeś na tej półce?

 

- Nie twoja sprawa! – burknął Piotrek.

 

- No dobrze, ale musimy teraz pozbierać wszystkie książki i odłożyć na miejsce.

 

- Ani mi się śni! Sama to zrób. Ja nie będę sprzątał – rzekł rudzik, zaraz też wskoczył do łóżka i zasnął.

 

Biedna Alutka musiała sama zająć się całą sprawą. Potulnie poukładała książki na półce, po czym położyła się spać. Czuła jednak, że dłużej tego nie zniesie. Piotrek ostatnio był bardzo dla niej niemiły i kapryśny. Co gorsza, rudzik nie poprzestawał tylko na kawce, ale zaczął również nękać jej przyjaciół. Alutka wiedziała, że musi coś z tym zrobić. Pytanie tylko, co?

 

Kawce śniły się tej nocy koszmary. Widziała we śnie orła, który pochwycił ją w swe szpony, i Daniela, śmiejącego się z jej nieszczęścia. Alutka zerwała się z krzykiem.

 

- Co się tak drzesz?! Obudziłaś mnie! – warknął Piotrek gniewnym tonem.

 

Kawka spojrzała na niego zdziwiona po czym odetchnęła z ulgą.

 

- A więc to był tylko sen…

 

- Skoro to był sen, to po co krzyczysz na całe gardło, jakby cię kto z piór oskubywał?!  Mam dość ciebie i twoich głupich pomysłów. Idę spać i proszę to uszanować – rzekł rudzik po czym obrócił się na drugi bok i zasnął. Kawka skorzystała z okazji i wymknęła się z domu bez towarzystwa Piotrka. Na drucie zobaczyła siedzącą Natalię, śpiewającą poranne trele.

 

- Cześć! – zawołała wesoło Alutka.

 

- Cześć! Polecimy do Danki? Powinna już się obudzić, trrr – zaproponowała jaskółka.

 

- Chętnie – odparła kawka i obie poleciały do koleżanki. Danka rzeczywiście wstała. Miała jednak bardzo smutną minę.

 

- Co się stało? – zapytała zatroskana Alutka.

 

- Zobaczyłam dzisiaj orła szybującego nad lasem. To pewnie był ten Krystian, o którym mówił nam Filip – odpowiedziała sosnówka.

 

- Alutko, mówiłaś mi, że miałaś jakiś straszny sen związany z Danielem i tym orłem, trrr. Może nam go opowiesz? - zapytała Natalia.

 

Więc kawka opowiedziała im cały koszmar. Przyjaciółki słuchały z przerażeniem.

 

- Myślicie, że niedługo zaatakuje nas, ćwirr i... - tu Danka się wzdrygnęła - i pożre?

 

- Najlepiej będzie, jak zapytamy o radę Filipa - rzekł Adrian pojawiając się nie wiadomo  skąd na pniu. Przyjaciółki podskoczyły.

 

- Adrian! Skąd się tu wziąłeś? Przestraszyłeś nas - powiedziała Alutka.

 

- Przepraszam, ale niechcący podsłuchałem waszą rozmowę.

 

- To nic, ćwir, ćwir. Masz rację, najlepiej zapytać Filipa o radę - rzekła Danka.

 

Więc wszyscy razem udali się do rezerwatu puszczyka. Alutka drżała na myśl o niebezpieczeństwie, jakie może spotkać ją i jej towarzyszy. Czuła jednak, że nawet w obliczu takiego zagrożenia przyjaciele jej nie opuszczą, ani ona ich. Prawdziwa przyjaźń jest bowiem silna i może zwyciężyć każde, choćby największe niebezpieczeństwo.

 

 

Rozdział 8.

Gdy Alutka przyleciała  do Filipa ten powitał ich ziewaniem
- Witajcie! Hu hu!O co chodzi ?
- Mam dwie sprawy: Pierwsza: Śniło mi się że Krystian mnie zjadł, druga: Piotrek jest taki niemiły że nie można z nim wytrzymać.
- Hu, hu! niewiele tu mogę wpiórać ale jak mam coś powiedzieć to tak: sny to zabobony, a Dla Piotrka bądź tak niemiła jak on dla ciebie.
- Dziękuję- Ucieszyła się kawka , obracając się , by pobawić się z przyjaciółmi.Lecz zamiast ujrzeć radosnych twarzy towarzyszy ujrzałą wykrzywioną w złośliwym grymasie twarz Piotrka.
- Co ci strzeliło do tej głupiej głowy by zostawić mnie samego?!Gdyby nie to że wiem gdzie mieszka Filip już dawno byłbym pożarty przez Daniela! Ty w ogóle o mnie nie myślisz! Jesteś bardzo samolubna! Wybierasz sobie wielbicieli, a potem ich wykorzystujesz!
- Alutka popatrzyła błagalnie na Filipa, ale ten akurat spał.Postanowiła że się na niego wydrze.
-A ty niby uważasz że jesteś pępkiem świata! Myślisz że wszyscy mają ci służyć! Gdybyś jeszcze nie wiedział to gdyby nie my już dawno byłbyś szkielecikiem!  Może i wykorzystuję przyjaciół, ale przynajmniej ich mam! Ty za to  nie masz nikogo jesteś sam jak palec!
- Ppprzepaszam...jjja... ssię pppoprawię.... oooobbbbiecuję...- Wyjąkał skruszony  Piotrek.
- No mam nadzieję!- Huknęła Alutka. 
W ciągu kilku dni Piotrek zmienił się nie do poznania. Zaczął być miły i uczynny. O wszystko grzecznie pytał, pomagał, umiał się bawić, ogółem mówiąc zupełnie inny ptak.



 Zabawie ptaków przyglądały się dwa wyniosłe ptaki: orzeł Krystian i myszołów Daniel.
- Do stu tysięcy kolekcjonerrrrrów* jaj!- Zdenerwował się Krystian.
-Cała prrraca na nic! Niby drrraczego wychowałem tego rrrrrrudzika i wmówiłem jaki okrropne  są inne ptaki? Po co wkładać tyrrre wysiłku wmawiając mu że go zjem?
- Gdybym był Ptakiem Norrisem to już dawno te ptaki byłyby moimi przystawkami.- Stwierdził Daniel
- Mam zaprzyjaźnionego wrrrrrróbla.- Przypomniało się Krystianowi
Po jakimś czasie ściemniło się. Widać  było tylko sylwetki dwóch ptaków. po jakimś czasie i one znikły.
.............................................................................................................
* Krystian jest drapieżnikiem co wyjaśnia jego wymawianie "r,,

 

Rozdział 9.                                                                                            Odkąd Alutka dała rudzikowi do zrozumienia, że jest bardzo zepsuty i niemiły, Piotrek zmienił się nie do poznania. Był miły, wesoły i bardzo żywy. Alutka powoli się do niego przekonywała, natomiast Danka stała się jego wierną towarzyszką zabaw, jako że byli podobnej wielkości.
  Któregoś ranka Alutka wyleciała na dwór. Siadła na jabłoni i rozejrzała się. Nagle jej wzrok, można rzec, "przylepił się" do trzech ptaszków, niewielkich i żwawych. Oto Natalka, Danka i Piotrek bawili się w berka. Sosnówka goniła, a że szybko latała, wyglądała jak "Lux-torpeda". Trzy ptaszki szalały po leszczynie i w jej gęstych gałązkach. Nagle, nie wiadomo skąd, obok niej siadł Adrian i powiedział:
- Ale się zmienił...
- Adrian!! Jak ty to robisz, że się tak nagle pojawiasz? - powiedziała z uśmiechem.
- Kwestia wprawy. - zachichotał dzięcioł.
Wtem siadł obok nich też Filip.
- Czeeść... - ziewnął.
- Cześć, Filip! - powiedziała kawka, chichocząc pod nosem z jego ciągłego ziewania.
Wtedy Danka zauważyła przyjaciół na jabłoni.
- Chodźcie do nas, ćwir ćwir! - zakrzyknęła piskliwym głosikiem.
Po chwili wszyscy przyjaciele siedzieli na dachu obory. Wszyscy rozmawiali - z wyjątkiem Filipa, który spał. ;) Wtedy usłyszeli krzyk i popatrzyli w górę.
Nad nimi krążyły dwie sylwetki - jedna wielka, potężna, druga zaś mniejsza i gorzej zbudowana. Przyjaciele wpadli w panikę, gdy dwie sylwetki zapikowały ku nim. Danka, nagle zobaczyła przed sobą lśniący dziób szarżującego Daniela i usłyszała szept: " Już po tobie...". Wtedy nagle myszołów odbił w bok. To Filip!
- Uważaj, Filipie! - krzyknęła Natalka.
- Wszyscy chodu, jest jeszcze Krystian! - wyrzuciła z siebie jednym tchem Alutka. Danka nie poleciałaby z nimi, gdyby nie to, że Adrian wziął ją w swoje "szpony" i zabrał do obory. Schowali się tak, że nikt by ich nie znalazł.
Tymczasem nad oborą toczyła się szaleńcza walka na śmierć i życie. Filip uratował sosnóweczkę, która była jego przyjaciółką. Wszyscy myśleli, że puszczyk nie jest ani waleczny, ani odważny czy silny. Nigdy bowiem nie zachodziła potrzeba, aby tych cech używał. Teraz już coraz gorzej radził sobie z przeciwnikiem. W ostatnim wysiłku wykonał mocny cios w klatkę piersiową Daniela. Już chciał się cieszyć, kiedy poczuł ostry ból w plecach. Padł na ziemię, gdzie leżało mnóstwo piór po walce z Danielem. Wtedy niespodziewanie, gdy Krystian chciał złapać Filipa w szpony, nadbiegł pies Niny, Scooby. Był potężnym owczarkiem alzackim, który przegonił orła i myszołowa, jeszcze lekko ogłuszonego. Orzeł co prawda chciał się z nim bić o swą zdobycz, jednak wtedy wybiegł tata Niny z kijem w ręku, wywabiony zawziętym szczekaniem Scoobiego. Nina wyszła zaraz po nim. Zobaczyła, jak Alutka i inni siedzą przy bezwładnie leżącym ciele puszczyka. Dopadła go w mgnieniu oka i zabrała do weterynarza.

 

                                                        Rozdział 10.                                                                                                                                       Alutka  obudziła się . Przypomniało jej się co się stało i prawie sie rozpłakała.Filip pojechał do weterynarza i nic z nim nie było wiadomo. Kawkę przeszedł dreszcz goryczy, po którym znów zasnełą.

*****************************************************

Poranek był niemiły cały czas siąpił deszcz. Sosnówka Danka poleciała do Natalki.

-Cześć.-powiedziała Danka.

- Cześć- smutno odpowiedziała Natalka.

- Biedny ten Filip...Był taki odważny.- Westchneła Danka

-Tak.trrr.-odparła Natalka.

-Cześć,co robicie?. zapytał głos.

Danka odwróciła się.-To Piotrek przyleciał razem z Adrianem!

-Nic nie robimy.- Odparła Natalka.Wiecie co jest z Filipem?

   Przyjaciele smutno siedzieli, gdy przyleciała Alutka.\- Mam! wiadomość!

............................................................................................................\

Rozdział 11.

- Filip żyje! Żyje! - krzyczała Alutka. - Jest w kiepskim stanie, ale wyjdzie z tego!
 Wszyscy odetchnęli z ulgą.
- Na prawdę, będzie zdrowy? - zapytała ze łzą w oczach Danka.
- Na prawdę! Wszystko będzie dobrze!
- Hurra! - zakrzyknęło całe towarzystwo.
 Wszyscy jednak nagle zamarli. Kiedy zaczęli rozpowiadać tę nowinę, wyszło słońce - jak gdyby też cieszyło się z tej wiadomości. Na niebie pojawiła się piękna, ogromna i jakże wyraźna tęcza.
 W kilka minut później było gorąco, a jedynym dowodem tego, że przed chwilą padał tu deszcz, była mokra ziemia. Przyjaciele zaczęli bawić się i wykonywać różne akrobacje w powietrzu. Jedyną osobą, która się nie bawiła, był Adrian. Alutka zaraz to zauważyła i migiem do niego podleciała. Trąciła go skrzydłem w bok i zawołała radośnie:
- Hej, Adrian, co się smucisz? Przecież wszystko będzie okej! Chodź, pobawimy się!
- Nie. - padła cicha, jednak stanowcza odpowiedź.
- Co jest? - spytała z zaskoczeniem kawka.
- Nie. Bo nie, bo po prostu nie. - i odleciał.
 W tym samym momencie wszyscy usiedli na dachu obory.
- Co mu się stało, trrr? - spytała ze zdziwieniem Natalka.
- Nie wiem. Dziwnie się zachowuje.
- Fakt. Rano jak przylecieli z Piotrkiem, nie powiedział ani słowa, co nas trochę zdziwiło ćwir, ćwir, bo przecież zawsze ma coś do powiedzenia. - powiedziała z filozoficznym wyrazem twarzy sosnóweczka.
- No cóż... Jeśli chce zostać sam, pozwólmy mu... - powiedziała Alutka. Wszyscy bawili się aż do wieczora, jednak kawka nie mogła zapomnieć o  przyjacielu. I nie był to Filip - chodziło jej o Adriana...

 

                                                      Rozdział 12.                                                                          Alutka obudziła się wcześnie, nim jeszcze zdążyło wstać słońce. Przez całą noc mało co spała.. Kawka wykąpała się w kałuży, chcąc wyzbyć się senności. Jednak na próżno. Usiadła na drucie i ziewnęła przeciągle raz i drugi. Nagle usłyszała obok siebie chichot.

 

- Jeszcze trochę, a będziemy mieli w naszej gromadce dwóch Filipów, trrrrrr!

 

To Natalka usiadła obok przyjaciółki. Zawsze wstawała najwcześniej ze wszystkich. Nie wiedziała co to zmęczenie.

 

- Nie śmiej się, zieew! Miałam ciężką noc.

- A co się stało, trrr?

- Ciągle dręczyła mnie myśl o Adrianie. Co mu się stało? Czemu nie chce się odzywać?

- Nie wiem, trrrr! O, Danka leci! Cześć!

- Cześć! – zawołała zawsze wesoła sosnóweczka. – Co robicie?

- Myślimy, co z Adrianem. Nigdy się tak wcześnie nie zachowywał. Zawsze chętnie się bawił.

- Tak, to dziwne, ćwir, ćwir! – zafrasowała się sosnówka.- A gdzie Piotrek?

- O wilku mowa – uśmiechnęła się Alutka. Rudzik właśnie leciał w ich stronę.

- Słuchajcie! Przyjechał! …Samochodem! Już jest!

- Ale kto, trrrr? – zapytała Natalia.

- No przecież mówię! Tata Niny przyjechał od weterynarza i przywiózł ze sobą Filipa!

 

Przyjaciele, nie pytając o dalsze szczegóły, przylecieli do garażu. Tata Nini wyniósł ostrożnie puszczyka z samochodu i posadził na jabłonce. Alutka i reszta powitali go gorącymi wiwatami. Filip uchylił jedno oko.

 

- Zieeeew! Echm… Musicie tak wrzeszczeć?

 

Odpowiedział mu wybuch śmieszu przyjaciół. Danka usiadła na głowie puszczyki i powiedziała:

 

- Dziękuję, Filipie. Gdyby nie ty, byłoby po mnie.

- Nie ma sprawy. Zieeew! Cieszę się, że was widzę.

- My też! – odkrzyknęła reszta. Nagle obok nich zjawił się Adrian.

- Cześć, Filip! – powiedział tylko tyle, po czym zwiesił głowę i odleciał.

- A mu co się stało? Pszczoła go użądliła, czy może mrówka ugryzła? – spytał zdziwiony puszczyk. Wtedy przyjaciele opowiedzieli mu o wczorajszym dziwnym zachowaniu dzięcioła.

- Według mnie jest smutny, ćwir, ćwir, ale nie wiemy dlaczego – powiedziała na zakończenie Danka.

- A może jest chory? – powiedział zmartwiony Piotrek.

- Myślę, że dowiemy się tego, gdy przyjdzie czas – rzekł Filip.

 

I rzeczywiście, wkrótce się dowiedzieli.

 

 

Rozdział 13.

Alutka nie mogła zasnąć. Obudziła się nad ranem. Była dopiero 5. Nawet Natalka kimała sobie w swoim gniazdku. Kawka nie mogła zostawić spraw swojemu losowi. Poleciała do gniazda dzięcioła. Adrian też nie spał. Gdy ją zobaczył, schował się do dziupli.
- Adrian, nie uciekaj! Chcę z tobą pogadać! O co ci chodzi? Dlaczego tak się zachowujesz?!
- Bo tak. - mruknęła zawartość dziupli.
- Wyłaź. Albo wyjdziesz i porozmawiamy, albo polecę do Daniela.
 Ten argument był przełomowy. Alutka powiedziała to tak przekonywająco, że dzięcioł wyściubił dziób ze swojego domku.
- Co mam ci powiedzieć?
- Najlepiej prawdę.
- Dobra. Chodzi o to, że boję się z wami bawić. Przecież za każdym razem łamiecie przykazanie - żeby bawić się z dala od lasu.
- Przestań! Przestań, proszę! Przecież my już od dawna się tu nie bawimy. Mów prawdę. Nikomu nie powiem.
- Na pewno?
- Jeśli nie chcesz, to nie powiem.
- Dobra. Chodzi o to... Że... Że ja mam dość tych okropnych drapieżników! Niech pozdychają, a co!
- Co ty pleciesz?! A myślisz, że o TOBIE robaki w drzewach myślą inaczej?! Myślisz, że cię uwielbiają? One też są pożyteczne! Przecież polują na gryzonie, które są szkodnikami! A poza tym... Nina ostatnio czytała na głos ze mną lekturę. I wiesz, co tam napisano? " Nie sądź, i nie uśmiercaj tak pochopnie - wielu żywych zasługuje na śmierć, ale i wielu martwych zasłużyło na życie". Więc daj spokój. Możemy ewentualnie spróbować z nimi jakoś negocjować.
- Phi! Z nimi?! Akurat, uważaj, bo jeszcze cię wysłuchają.
- Trzeba spróbować. Jeśli nie spróbuję, to zawsze będę tego żałowała.
- Dlaczego zawsze ja - jęknął przewracając oczy dzięcioł - dlaczego ja zawsze muszę się zgadzać na twoje pomysły?!
- Dobra, dobra. Lecimy.
- Hola, ćwir ćwir, hola! - pisnęła Danka lądując na gałęzi obok kawki. - Dokąd bez nas?
Wtedy przylecieli też Filip, Natalka i Piotrek.
- Skąd wy tu... Przecież jeszcze wcześnie!
- Tak. Ale Natalka obudziła się akurat wtedy, kiedy wyleciałaś do lasu. Widziała cię i poleciała nas zawiadomić. Ty zawsze coś kombinujesz, więc trzeba cię pilnować.
 Wszyscy wybuchli śmiechem na tą jakże spostrzegawczą uwagę Danki.
 Tak przyjaciele polecieli całą paczką do gniazda Daniela...

Rozdział 14.                         

Gdy znaleźli sie w pobliżu gniazda Daniela od razu zauważyli, ze nie ma tam żywej duszy.
Wszystkie inne ptaki wolały nie ryzykować żeby nie być upolowanym. Mimo tego przyjaciele
odważnie zbliżali sie do miejsca przebywania tego drapieżnika. Strach ogarnął ich dopiero
wtedy, gdy zauważyli myszołowa z upolowanym ptakiem ,którym żywił sie w swoim gnieździe.
Daniel groźnie rozrywał na małe kawałki swoja ofiarę, z której sączyła sie krew. Alutka jak
zwykle zaczęła myśleć o najgorszym. Ale nabrała odwagi i zaryzykowała. Zbliżyła sie do
gniazda Daniela i dala znak przyjaciołom. Oni razem z nią jak najciszej usiedli na tym
miejscu. Alutka jąkając sie zaczęła pierwsza:
- D-d-dzien dobry...
Może to niezbyt pasujące powitanie jak dla sytuacji... Filip dziwnie popatrzył na myszołowa.
Nabrał do niego strachu a i również wściekłości po ostatniej sprzeczce.
Daniel rozpoznał ten głos. Odwrócił sie szybko, i odparł:
- Ooo... Kogo my tu mamy?!
Mimo szansy na dokładkę on nie rozpoczynał jeszcze swojego polowania.
- Yy.. My chcieliśmy o czymś poważnie porozmawiać
- Właśnie. - dodał Adrian
O czym tym razem? - pomyślał myszołów. Wiedział ze nie rozprawi sie sam ze stadem ptaków,
a w szczególności Filipem... Wiec czekał na wsparcie.
- Czy nie myślałeś nigdy o tym, żeby darować nam życie i nie polować aż tak... często? -
kawka zaczęła myśleć o tym, jak zmusić go do zmiany diety
- Ja? Arrrrrrez ja jestem drapieżnikiem! - myszołów odparł. Zaczął sie robić coraz bardziej
głodny.
- Prawda. Ale może inni tez chcą żyć... Wiec dlaczego tak nie mógł byś chociażby polować
na cos innego? - zapytała Danka
- Nie ma rrrrrrrowy... To tak jakbym terrrrrrraz kazał Ci zjeść to, co ja jem.
To i tak nic nie da... - pomyśleli przyjaciele. Ta rozmowa wydawała sie zbyt nudna. I tak za
każdym razem Daniel odmawiał. I zaczął niecierpliwić sie coraz bardziej. Ale po kilku
następnych chwilach tej rozmowy katem oka zaczął spoglądać na niebo. Na razie nie zauważyli
tego Alutka ani nikt inny. Tylko Piotrek, który widocznie nie miał nic do powiedzenia za-
czął patrzeć sie na ziemie, i myśleć o niebieskich migdałach. Kawka dziwiła sie, dlaczego
Daniel jest dla niej dosyć miły. Dlatego nie zważając na jego nie za mile pożywienie nabrała
do niego więcej zaufania. Prawie wszyscy patrzyli sie na myszołowa, wiec nie wiedzieli tego,
ze za ich plecami dokonuje sie juz chytry plan drapieżników. Teraz Daniel nie próbował już
nawet skrywać swojego zaciekawienia czymś innym. Był widocznie zadowolony, ale nikt z
przyjaciół tego nie rozumiał, na co on patrzy? Otóż w jednej chwili Piotrek ujrzał  na ziemi cień...
potężnego ptaka. Oczywiście to Krystian rozpoczynał swoje polowanie. Glos Alutki i innych
umilkł. Bo właśnie wszyscy poczuli podmuch wiatru. Tak, właśnie taki, jak podczas machania
skrzydłami. Kawka wiedziała, ze cos jest nie tak. Cień ptaka zaczął sie powoli zbliżać na
ziemi do Piotrka, aż w końcu całkiem na nim leżał... Bardzo sie przeraził, i spojrzał w
górę. Nagle... ostrzegawcze głosy. Kilka ptaków bardzo szybko poderwało sie do lotu. Wszyscy
uciekli z kierunku lotu Krystiana. Oprócz Alutki... Bo niestety, ona ostatnia zauważyła, ze
zbliża sie niebezpieczeństwo. Krystian wyręczył Daniela. Ten tylko patrzył sie na widowisko.
Podczas gdy wszystkie ptaki oprócz kawki schronili sie nieopodal i patrzyli na akcje,
Krystian spadał z góry na biedną Alutke. Popatrzyła ona błagalnym wzrokiem na Daniela.
- Juz po tobie - powiedział on do niej, widząc jej wzrok
Ale nie było po niej. Wszyscy krzyknęli :
- Nie!
Zrobiło im sie żal. Ale przecież większość z tych przyjaciół kawki byli za mało silni, by
zmierzyć sie z orłem i myszołowem. Filip wiedział, że na niego kolej. I rozpędził sie w
kierunku Krystiana. Akurat go dopadł, i zadał mu cios w głowę, swoimi 'szponami'. Ten
cios odepchnął przeciwnika, który nagle zaczął spadać... Ale jakoś udało mu sie sterować
swoim lotem. Podleciał wściekły do gniazda Daniela i usiadł na nim. W tym samym czasie Filip
zawołał podenerwowaną Alutke, której przed oczami został widok ogromnego ptaka spadającego
na nią. Razem odlecieli do reszty przyjaciół, i już mieli uciekać... ale drapieżnicy nie
dali na wygrana. Zaczęli pogoń za ptakami. Na szczęście za bardzo sie im nie udało - byli
za daleko od ofiar, wiec mieli małe szanse na to, żeby ich dogonić. Gdy ich siły już się
wyczerpały, schronili sie do starej, opuszczonej stodoły, bo właśnie tamtędy przelatywali.
Daniel gwałtownie zahamował. Przypomniała mu sie przygoda z duchami... Ani myślał wlecieć
do środka. A Krystian był zbyt duży, by wlecieć przez dziurę do środka. Mógł tylko włożyć
przez nią głowę... A wtedy otrzymał taki sam cios, jak wcześniej. Okrągłe, białe oczy pojawiły sie przed nim.
- Chciałem ci powiedzieć, ze tam są duchy... - powiedział przestraszony jak dawniej Daniel
To sprawiło, że orzeł natychmiast wyciągnął stamtąd głowę. Razem zaczęli uciekać.
- Ostrzegałam, żeby na nas nie polować! - usłyszeli jeszcze głos kawki.
Bardzo wzruszyła sie, ze Filip wolał oddać za nią życie, które niedawno tak łatwo mógł stracić...

                                       

 

 

                                                           Rozdział 15

  Wszystkie ptaki zamarły w opuszczonej stodole.. Słyszeli bicie swoich serc, ale takie dziwne. Stukało głośno, strasznie przeraźliwie: BUM BUM BUM BUM BUM.

Nagle zdali sobie sprawę, że te dźwięki dochodzą z góry.

- Rany boskie, nie ma Piotrka trrr! – Wrzasnęła Natalia.

- Tu jestem.- Wyszeptał rudzik.

Dymówka zaczęła więc sprawdzać czy wszyscy są. Nikt nie był na dworze.

- Tak dalej nie może być!- Zdenerwowała się Alutka.

Nie może! Nie może! Nie może! – Wtórowały jej inne ptaki.

 Zaczekajcie, mam plan… - Uśmiechnął się łobuzersko Piotrek.

 

                                                                              ***

Krystian leciał , patrolując łąkę. Zobaczył, że  coś na dole błyska. Postanowił to sprawdzić. Nagle wyskoczył biały ptak, podobny do kawki.

- UUUciekaj do gniazda Danielaaaa…. Tam czeka cię przeznaczenieeeeeee.- Zawył duch.

Już lecę!- Krzyknął przerażony Krystian.

                                                                              ***

Tymczasem Daniel, w swoim gnieździe zobaczył martwego ptaka.

Leć do czereśniowego drzewa, tam czeka cię przeznaczenie…..- Zasyczał ptak.

Jjuż lecę.- Wyjąkał Daniel i już go nie było.

- Bardzo ciekawe spotka go przeznaczenie.- Wyszeptał mściwie Piotrek, wycierając się z dżemu truskawkowego.

Tymczasem dwa ogromne ptaki leciały. Nagle Krystian zobaczył Daniela. Nie zdążył zahamować. Obaj zderzyli się ze sobą.

 Hi hi ! – Pisnęła Alutka, upaprana mąką.

 Nagle Krystian wypatrzył ptaki i poleciał najszybciej jak umiał. Już widział kawkę i rudzika, ale nagle ukazała mu się sosnówka Danka.

Przyśpieszył i po chwili mały ptaszek był w jego szponach.

- Nie! – Wrzasnęła Alutka.

Zamachała skrzydłami i podleciała do gniazda Daniela.

- Zostawcie ją w spokoju! – Poprosiła.

- Jeśli co? Co dasz mi w zamian?

Alutka wstrzymała oddech.

- Dam ci najlepsze jedzenie jakie kiedykolwiek Jadłeś, tylko zostaw Dankę. Proponuję , też zawieszenie broni na dwa dni.

-  Zawieszenie broni? Najlepsze jedzenie?- Zamyślił się Daniel. – Zgoda odparł. – macie tu swoją sosnówkę! – Wrzasnął i mrugnął do Krystiana. Ten wypuścił sikorkę, która spadła w dół.

- Nie! – Zmartwiła się Alutka. Ale było za późno. Sikorka z głuchym tąpnięciem spadła na ziemię.

Przyjaciele szybko podlecieli do niej. Sikorka żyła , choć była w ciężkim stanie.

- Tak dalej być nie może! – zarządzała. – To robi się nudne! Na wszystkich z nas ktoś napadł!

Mam pomysł!

Ptaki zaciągnęły bidna Dankę. Weterynarz przyjechał szybko.

 - Sikorka jest martwa.- zawyrokował.

Nagle Danka zaczęła się ruszać.

- Szybko! – wrzasnął. Po czym wsiadł do samochodu i pojechał. Kawka uśmiechnęła się z goryczą.

Niedługo się to skończy.

 

Rozdział 16.

Wszystkie ptaki przelatywały z drzewa na drzewo nie mogąc sobie znaleźć miejsca. Każdego dręczyła myśl o biednej Dance. Minęły już trzy dni od wypadku, a nie było żadnych wiadomości. W końcu przyjechał weterynarz, niosąc ostrożnie małe pudełko. Przyjaciele usiedli na jabłonce i przechylali główki próbując dowiedzieć się, co się dzieje.

 

- I co będzie z sikorką? – zapytała z troską w głosie Nina.

- Ptaszek ma złamane skrzydło, ale po za tym wszystko będzie dobrze – odparł weterynarz.

 

Ptaki odetchnęły z ulgą. Okazało się, że do czasu, gdy nie zrośnie się Dance skrzydło, to zamieszka z Alutką i z Piotrkiem w pokoju Niny.

 

            W ciągu kilku dni Danka powoli zaczynała odzyskiwać siły. Zrobiła się ruchliwa i ciekawska jak dawniej. Jej skrzydło też powracało coraz bardziej do zdrowia, choć nie odzyskała jeszcze pełnej sprawności.

 

Jednak coś dziwnego zaczęło się dziać z Alutką. Nie uczestniczyła w zabawach, prawie się nie odzywała, tylko siedziała na gałęzi leszczyny i mruczała coś pod nosem. Przyjaciele byli bardzo zdziwieni.

 

- Co się stało, Alutko? – zapytała z troską w głosie Danka. – Źle się czujesz, ćwir, ćwir?

 

Odpowiedziało jej niewyraźne mruknięcie.

 

- Alutko, powiedz nam, co się stało. Spróbujemy ci pomóc. Możesz na nas liczyć. – powiedział Piotrek.

 

Kawka nie reagowała.

 

- Ona chyba śpi, zieew! – rzekł Filip. – Widać zrozumiała, że jedyną sensowną porą jest środek nocy. Zawsze mówiłem, że ta kawka ma sporo zdrowego rozsądku. Wam też radzę przerzucić się na ten zdrowy, nocny tryb życia. Zieeeew!

 

To ostatnie „Zieew” spowodowało, że kawka się ocknęła.

 

- C… co? Mówiliście coś do mnie?

- Cały czas mówiliśmy, ale ty nie odpowiadałaś, trrr! – oznajmiła Natalia.

- O, przepraszam. O co się pytaliście?

- O to, dlaczego się tak dziwnie zachowujesz – odparł dzięcioł, wspinając się po korze drzewa.

- Myślę… - odparła spokojnie kawka.

- O, a nad czym, ćwir, ćwir?

- Nad tym, co poradzić na te drapieżniki.

- I co?? – zapytali wszyscy jednym chórem.

- Wymyśliłam! – odparła triumfalnie Alutka.

 

Po czym wtajemniczyła przyjaciół w swój plan.

 

- Świetny pomysł, trrr! To kiedy to zrobimy?

- Jakby mnie kto pytał, to powiedziałbym, że najlepiej zaraz – powiedział Adrian.

- O nie, ćwir, ćwir! – zaprotestowała sosnówka. – Ja nie mogę jeszcze latać. Poczekajcie jeszcze kilka dni, aż mi się skrzydło nie zrośnie.

- Nie wiem, czy powinnaś z nami pójść – powiedziała Alutka, patrząc z troską na przyjaciółkę. – Co jeśli znów ci się coś stanie? Drugiego ataku możesz nie przeżyć…

- No i co z tego, ćwir, ćwir! Niech mnie Daniel zje, co mi tam! Chcę polecieć z wami, ćwir! Bo jeśli nie, to wiecie co zrobię? Wskoczę do wanny z wodą i się utopię.

 

Danka mówiła to bez wątpienia na serio, ale wypowiedziała to z taką tragiczną powagą, że wszystkie ptaki wybuchnęły głośnym śmiechem. W końcu zgodzili się zaczekać, aż sosnówka wydobrzeje. No bo przecież przyjaciele powinni działać zawsze razem.

 

Rozdział 17.

Mijal dzien za dniem. Przyjaciele wciaz doskonalili swoj plan. A sosnowka powoli powracala
do zdrowia.Piorka, ktore wypadly jej podczas gdy przebywala w szponach drapieznika juz jej
prawie calkiem odrosly. Rany sie zagoily. A ona mogla juz prawie calkiem latac.
Tymczasem Daniel i Krystian juz sie niecierpliwili. I tak musieli sami przez ten czas
polowac. A uciekla im calkiem ladna zdobycz. Zaczeli juz tracic nadzieje, ze w ogole umowa
jest jeszcze wazna. A moze akurat ptaki uciekly, a ona zostala uniewazniona? Skryly sie
gdzies daleko przed drapieznikami, tam, gdzie nie mozna ich znalezc. I udalo im sie uciec.
- Hmm.. Tak nie rrrrrrrrroze byc. Pewnie uciekrrrrrrrro nam calkiem dobre zarrrrrrrcie, a
  te ptaki i tak nie przyniosa nam zadrrrrrrrrrrego pysznego jedzenia. Musimy cos z tym
zrrrrrrobic - powiedzial ktoregos razu Krysian
- Rrrrrrrrrrracja. Najlepiej polecmy do nich i porrrrrrrrrrozmawiajmy o tym... - powiedzial
na to Daniel, robiac chytra mine.
Przyjaciele akurat, gawedzac na jednym z drzew w przydomowym ogrodku Niny juz szykowali sie
do rozpoczecia swojego planu. A ukazaly im sie dwie dobrze znane sylwetki szybujacych
ptakow: jedna mniejsza, a druga nieco wieksza.
- Ojj... To Daniel i Krystian. Co robimy? - powiedziala przerazona Alutka. Bylo troche za
wczesnie, jak na rozpoczecie jej planu.
- Mam pomysl - powiedziala Danka - chyba bedzie on inny niz twoj...
Ptaki szybko zapikowaly w dol, i usiedli na tym samym drzewie. Tylko czekali na to calkiem
spokojni przyjaciele Alutki.
Daniel juz otwieral dziob, zeby cos powiedziec, ale wyprzedzila go Alutka:
- Umowa jest aktualna!
Sprytnie i cicho sfrunela do okolicy miski psa Niny. Ten tylko sobie chrapal w budzie, a to
kolo niej znajdowala sie miska. Ale ze Alutka byla bardzo cicho, on tego nie zauwazyl.
- Prosze. Smaczne miesko. - powiedziala
Drapieznicy popatrzyli po sobie. I sfruneli podobnie jak kawka, tylko ze duzo glosniej. Pies
ziewnal. A Daniel z Krystianem zaczeli kosztowac pyszne kawalki miesa, przeznaczone nie dla
nich... Kawka odleciala na swoja galaz, przygladajac sie temu. Ale teraz zbudzil sie pies.
Zawarczal, i wsciekly, ze ktos zjadl mu jego jedzenie, zaczal gonic za Danielem, bo byl
mniejszy od Krystiana i latwiejszy do zlapania.
- Bardzo smieszne... - powiedzial wsciekly Daniel. Myslal, ze juz uciekl, a pies go nie
dopadnie, wiec chcial juz zaczynac pogon za ptakami. Ale sie mylil. Byl jeszcze zbyt nisko.
Pies zlapal go za noge, i wyrwal czesc upierzenia. Krystian zaczal sie silowac z tym
domowym zwierzeciem, by wyrwac z jego paszczy swojego kolege.
- Tak szybko kaczycie uczte? - powiedzial tym razem Adrian, nachylajac galaz jakiegos
gasiarka czy srokosza nadziana na bardzo wiele roznych przysmakow.
Danielowi udalo sie uciec. Razem z Krystianem zaczal szybko leciec w strone tej galezi.
I tu znow niemila niespodzianka - przeciez galaz byla z cierniami! Ptaki nie zdazyly
wychamowac i pokluly sobie troche nogi.
- Jakby co, to juz sie odwdzieczylismy - powiedziala Danka i zachichotala
Zaczeli uciekac razem do gniazda Daniela. Pozegnal ich pies, warczac i szczekajac glosno.
- No, swietnie nam sie udalo! - powiedziala kawka.

 

Rozdział 18

Ptaki, zadowolone z zwycięstwa poleciały na podwórko.

- Ale ich urządziliśmy!- śmiał się Piotrek.

- Tak, teraz druga faza planu…- Uśmiechnęła się tajemniczo Alutka.

- Więc powtórzmy.- Danka musiała się upewnić, czy będzie to dobry plan. A plan był taki:

Postanowili zebrać wiele ptaków , zaprzyjaźnić się z nimi, bawić się. Daniel i Krystian  zobaczyliby że jest ich więcej i być może zmniejszą się ich ataki. Alutka miała nadzieję że się zmniejszą, nie odwrotnie…

                                                               ***

Daniel leżał w swoim gnieździe i jęczał jak jęczydło. 

Nagle przyleciał Krystian.

-Starry , przyprowadziłem tego wróbla.- Odsunął się i Danielowi ukazał się najstraszniejszy wróbel , jakiego widział. Był mały, to fakt, ale coś miał w oczach takiego, że Daniel wolał się odwrócić.

- To jest wróbel  Mansor, pokonał wiele ptaków. Ma bardzo ostry dziób, a w jego skrzydła wbiły się kiedyś ciernie i teraz są kolczaste.

Daniel uśmiechnął się, mimo woli.

- Teraz dopiero będzie zabawa…

                                                               ***

Alutka z przyjaciółmi poleciała do rezerwatu.

- Tutaj mieszka pewien bocian czarny.- Zapewniał ją Filip.

 I rzeczywiście. Poznali bardzo sympatycznego Marka.

Następnie,( poprosił o to Adrian) zaprzyjaźnili się z łabędzicą Emilią, która poleciała z nimi.

Potem Danka zapoznała ich z bocianem białym, Norbertem, który bardzo zaprzyjaźnił się z Markiem.

Piotrek zapoznał ich z wróblem  Mansorem, który budził niepokój.

Natalia przedstawiła im milutką sroką Kasią .

Adrian przedstawił im muchołówką Nikolą.

Tymczasem Alutka zapoznała się z jerzykiem Maćkiem.

Wszyscy okazali się wspaniałymi przyjaciółmi, razem bawili się , latali i wygłupiali.

Wiecie, co powinniśmy zrobić z Krystianem?- zapytał Marek

- No co? – zapytali wszyscy

Powinniśmy włożyć mu głowę do obory, tak by się zaklinowała!

Wszyscy zaczęli się śmiać.

Jedynie Mansor był jakiś dziwny…

 

Rozdział 19

Dni mijały ptakom na beztroskich zabawach. Ostatnio słońce przestały przysłaniać dwie złowrogie sylwetki. Przyjaciele coraz mniej obawiali się ataków drapieżników. Jedyne, co ich niepokoiło, to Mansor. Niby to zachowywał się tak jak pozostali, bawił się z nimi, jednak coś w jego spojrzeniu przyprawiało Alutkę o dreszcze. Podzieliła się swoimi obawami z przyjaciółmi.

 

- Też na to zwróciłem uwagę – powiedział Piotrek. – Jednak gdy go po raz pierwszy spotkałem i przyprowadziłem do naszego grona, to zachowywał się sympatycznie.

- No tak, ćwir, ćwir, jednak pozory mylą – powiedziała Danka z miną kogoś, kto zna się na rzeczy.

- To co robimy? – zapytała niecierpliwa jak zawsze sroka Kasia.

- Najlepiej czekać na rozwój wypadków. – powiedział Filip.

 

Ptaki zastosowały się do rady puszczyka. No bo w końcu co mieli innego zrobić, nie wiedząc, o co dokładnie chodzi?

 

Tymczasem dni mijały bez żadnych przykrych zdarzeń. Jednak w połowie miesiąca coś się zaczęło dziać.

 

            Było to w dniu, gdy Piotrek, natchniony filmem Batman, który oglądał młodszy brat Niny, zaczął bawić się, że sam jest super bohaterem. Zrobił sobie pelerynę z liścia klonu i zaczął szukać, komu mógł by pomóc. Nagle zobaczył łabędzicę Emilię na stawie, która nagle zanurkowała. Jednak rudzik myślał, że ona się utopiła. Zapikował w dół.

 

- Birdman pędzi na ratunek! – krzyknął.

 

Rozległo się ciche „chlup!” i nasz bohater zniknął pod wodą. Na szczęście Emilia w porę zainterweniowała. Wyłowiła biednego, przemoczonego Piotrka i położyła delikatnie na brzegu. Wtem dobiegły ich przyciszone głosy. Rudzik głośno krzyknął. Wtedy coś ciężkiego wzbiło się w powietrze. Ptaki poleciały w tamtą stronę. Zastały jednak tylko Mansora.

 

- Kto tu był przed chwilą? – zapytał Piotrek podejrzliwie.

- Nie twoja sprawa – burknął wróbel i odleciał.

 

Rudzik bez wahania poleciał na podwórko i opowiedział przyjaciołom o tym zdarzeniu.

 

- To bardzo dziwne – zafrasowała się Alutka. – A nie wiesz może, kim był ten drugi ptak?

- Nie. Wiem tylko, że było to coś bardo dużego.

- Może żuraw? – podsunął pomysł Adrian.

- Może tak… Nie wiem.

 

Nikt nie powiedział na głos tego, czego wszyscy się obawiali.

 

Tej nocy Alutka nie mogła zasnąć. Czuła, że bez wątpienia wkrótce coś przerwie ich beztroskie życie. Jednak wiedziała, że zawsze może liczyć na swoich przyjaciół.

 

 

                                               Rozdział 20.

 

Alutkę obudził krzyk. Wyleciała na dwór. Mansor krzyczał swoim grubym i ochrypłym głosem na Piotrka, wymachując mu przed dziobkiem kolczastymi skrzydłami.
- Zostaw go! - krzyknęła groźnie, co jej się nie zdarzało.
- Bo co? - warknął wróbel.
- Bo to! - zahuczał głos i Mansor klapnął na ziemi na płask pod ciężarem Danki. Sikorka, dla efektu huczącego głosu użyła zwiniętej w tubkę resztki liścia dębu. 
- I po problemie, ćwir, ćwir! 
 Mansor jednak uwolnił się. Podleciał do góry i nic nie bał się wymachującej groźne Alutki. Oto nad ptakami pojawił się ogromny cień. To był Krystian. 
- Terrrrraz wrrreszcie was mrrramy! - wrzasnął. 
- Będzie wyżerka! - zachichotał szyderczo Daniel, nadlatując z drugiej strony. 
Wtedy coś uderzyło myszołowa w głowę, a ten otępiały spadł na ziemię. To Norbert zrzucił nań z wysokości dużą grudę ziemi. Zjawiły się inne ptaki. Norbert, Marek, Emilia - większe ptaki z obecnego składu "bandy" Alutki, oraz Adrian, Filip, Natalka, Kasia, Nikola, Maciek. Wszyscy naraz rzucili się na orła. Ten zaczął jęczeć i szamotać się, aż w końcu spadł na ziemię obok Daniela, bo nie mógł już utrzymać się w powietrzu. Atak chmary ptaków spowodował, że go zupełnie wycieńczyło. Obydwa drapieżniki podfruwając odeszły do swoich gniazd.
- Hahahaha! - wybuchli śmiechem przyjaciele, bo widok dwóch otępiałych i wyglądających jak staruszki drapieżników był zniewalająco śmieszny.
- Chyba na razie sobie odpuszczą. - zaśmiała się kracząco Kasia.
- Na pewno! - chichotał Adrian.
 Chwilowo mieli spokój. Znów dowiedli, że razem mogą wiele...

Rozdział 21.

Mansor i drapieżniki wrócili do gniazda.

- Zaatakujemy później.- Stwierdził Daniel. - Będą zaskoczeni.

 

Tymczasem ptaki bawiły się świetnie. Zrobili razem inscenizację.(  dość osobliwą)

Księżniczka Emilia była zamknięta w wieży strzeżonej przez bocianusa czarnusa Markusa i Móchołówkusa Nikolusa.

- Oh ja biedna!- zawodziła!

Przymknij dziób!- Wrzasnęli strażnicy.

Kto mi pomoże?

W twierdzy ciemnix obornix  Bohaterowie: Kasix, Alutix, Adrianix, Danix  i Piotrix plan omawiali.

- Musimy jej pomóc!- Skrzeczał Kasix.

- Mam plan- Zaplanował Alutix, znany z planów.

Na podwórku schowani byli Maćrix i  Norbital , zależało im na względach ukochanej.

- Och, jakie ma lica!- Zachwycał się m Maćrix

- Piękna łabędzica- westchnął Norbital.

Następnie ukazuje się scena,w której wszyscy odbijają księżniczkę.

Księżniczka za męża pojęła Norbitala, gdy wdową została Maćrixa poślubiła.

Koniec

Cała paczka była zadowolona i nikt nie rozumiał, dlaczego wszyscy się śmieją.

Dziwne.

Alutka idąc spać , miała wspaniały humor. Nie wiedziała , że za kilka tygodni wszystko się zmieni…

                                                           Rozdział 22                                      Daniel z Krystianem musza bardzo nie lubic Alutki i przyjaciol. Juz obmyslaja plan, jak znow
ich zaatakowac. Musi byc doskonaly, bo kazdy nieprawidlowy krok moze prowadzic do
przechytrzenia ich przez przyjaciol. Dlatego czas, kiedy przygotowywali sie oni na atak,
trwal kilka tygodni. Przez ten czas wcale nie pokazywali sie przyjaciolom. Polowali jak
najdalej od miejsc ich przebywania, zreszta Daniel i tak mial ubytki w piorach i nie mogl
zbyt dobrze latac. Alutka, Piotrek, Filip, Danka, Adrian i reszta mysleli, ze juz koniec.
Ze drapieznicy sie poddali. Razem spedzali milo czas. Zaprzyjaznili sie razem na calego.
Czas kilku tygodni byl czasem wielu ciekawych zabaw. Wszyscy mieli dusze aktora, gdyz takich
przedstawien i inscenizacji bylo nie malo.
Nina gdy zobaczyla grupke najrozniejszych ptakow na swoim podworku, az sie przestraszyla.
Szczegolnie zdziwil ja widok bocianow. Ale z czasem przyzwyczaila sie do tego. Wiedziala, ze
jej kawka Alutka jest niezwykla kawka, ktora ma duzo znajomosci...
Danka juz wyzdrowiala, i odrosly jej juz wszystkie piorka. Mogla wiec swobodnie latac i
bawic sie z innymi.
Pewnego razu, Marek i Norbert zerowali na lace. Marek wolal by zerowac na podmoklej lace,
ale ze nie bylo takich w okolicy, wybral ta. Reszta ptakow utrzymywala im towarzystwa.
Gdy ktos znalazl na lace jakis swoj przysmak, tez go zjadal. Oprocz tego przyjaciele
gawedzili razem o Danielu i Krystianie.
- Ja mysle, ze nie mozemy jeszcze byc calkiem bezpieczni - powiedziala Kasia. - a co, jesli
oni znow zaatakuja?
- Ja nie znosze tych drapieznikow ! - warknal Adrian
- Ej, juz o tym rozmawialismy... Ale rzeczywiscie, macie racje. Musimy miec sie na
bacznosci. - powiedziala Alutka, kaczac rozmowe.
Mimo dlugiego poszukwiania w trawie pozywienia, bociany nie znalazly nic wiecej.
- No, czas na nas - oznajmil Marek, podnoszac glowe z traw. Po chwili to samo zrobil
Norbert.
Ptaki polecialy razem na podworek Niny. Adrian juz zaczal skakac po korze drzewa, a Filip
ziewac. Robi to zawsze, gdy za dlugo nie spi w dzien. Tak na prawde, to on i tak bujal w
oblokach. Co chwile zamykal oczy i spal.
- Rozumiem sowia nature, mozesz spac jesli chcesz. - oznajmila Alutka, widzac jego
zmeczenie.
Nie namyslajac sie dlugo Filip wszedl do swojej dziupli i zasnal.
- Ale jak rozegramy przedstawienie bez niego? - zapytala sie.
- Ja moge go zastapic - Mansor wkroczyl na podworko, siadajac na plocie.
- Po co tu przyszles? - zapytala sie Danka oburzona.
Filip otworzyl jedno oko i spojrzal na kolczastego ptaka. A wtedy wszystkie przedtem
napuszone piora nagle plasko przylegly do ciala, tak ze wygladal na duzo chudszego niż
wczesniej. Wiedzial, ze nie jest dobrze.
- Chcialem Was przeprosic... - powiedzial udawanym, milutkim glosikiem wrobel - Ostatnio
za bardzo mnie ponioslo, ze zaczalem sie bic... Ale teraz jestem inny.
Ptaki spojrzaly po sobie z tym samym pytaniem: czy mamy mu wierzyc?
Byl juz wieczor. Dlatego akurat w tym czasie Alutka uslyszala glos Niny :
- Aluuuutkaaa! Kolaaaacjaaa!
- Musze isc! - Oznajmila przyjaciolom kawka. Czula sie, jakby byla wybawiona z tej sytuacji.
I wraz z Piotrkiem wleciala do domu.
- Ja tez! I ja! - slychac bylo od kazdego po kolei. W koncu na podworku zostal juz tylko
Mansor. Od razu odzyskal swoja normalna postac, i nerwowo odwrocil sie do przestrzeni za
plotem.
- Ehh! Tobie zawsze sie cos musi nie udac! - wrzasnal glos z krzakow.
- Wlasnie! - odpowiedzial na to drugi.
Filip wszedl glebiej do dziupli, podsluchujac cala rozmowe.

 

 

                                                          Rozdział 23                                                                                       Filip myślał, że coś usłyszy, ale niestety nie. Ptaki nagle poleciały w krzaki. Filip poleciał za nimi i najciszej jak mógł przycupnął na gałązce i zaczął słuchać rozmowy.

- No, Krystian, posłuchaj, nie udało mi się z nimi pogodzić, ale znasz mnie, da się coś zrobić. Na przykład..- bronił  się Mansor.

- Danielu, czy ty też masz wrażenie, że ktoś nas śledzi?- myszołów patrzył na kryjówkę Filipa.

Serce puszczyka zamarło. – Jeśli go znajdą to co z nim będzie. Wiedział, że Az chwilę ktoś podejdzie i go znajdzie…

- Mansor, idź sprawdź, kto tam jest!- zaskrzeczał Krystian.

- Tak jest…- zająkał się wróbel i poszedł w kierunku Filipa.

Filip przywarł do najbliższego drzewa…

- Już po mnie… - pomyślał.

Ooo- ucieszył się Mansor.- Kogo tu mamy?

W jednej chwili puszczyk znalazł się w szponach myszołowa.

- Będzie z ciebie miła kolacja.- Zaśmiał się szyderczo Krystian.- Najpierw omówimy parę spraw, bo przecież nawet, gdybyś się dowiedział to umarli milczą…

- No, więc- zaczął Daniel. – atakujemy jutro.- Najlepiej wieczorem, gdy nie będą  nic widzieć. Na nogach utrzyma nas pożywny obiadek.- tu popatrzył znacząco na Filipa.

Będą tacy biedni i bezbronni. – podsumował orzeł.

Nagle Filip uwolnił się ze szponów Krystiana i poleciał do swojej dziupli.

- To nic. – odparł niedbale Daniel – podamy mu myszkę nafaszerowaną lekami, które znalazłem w domu tej kawki.

Filip, nie zdążył powiedzieć przyjaciołom co się dzieje. Spostrzegł apetyczną mysz, którą pożarł.

Zapadł w sen, trwający trzy dni.

 

Rozdział 24.     

                                                                                                                                                   Tymczasem zbliżał się wieczór. Przyjaciele znów się zebrali na podwórku i zaczęli się bawić Nagle usłyszeli trzask gałęzi. Zamarli w bezruchu. Trzask umilkł. Przyjaciele słyszeli tylko bicie własnych serc. Nagle z dzikim okrzykiem wypadły z lasu dwie wielkie postacie. Ptaki od razu się domyśliły z kim mają do czynienia. Rozpierzchli się na wszystkie strony. Rozległ się szyderczy chichot.

 

- Już nam nie uciekniecie!

- Szykuje się pyszna kolacyjka! Zamawiam rrrrudzika z borrrówkami!

 

Zaskoczeni przyjaciele nie wiedzieli co robić. Rozpoczęła się gonitwa, trwająca dobre pięć minut. Alutka starała się zebrać myśli. Nagle zobaczyła otwarte okno w pokoju Niny.

 

- Do pokoju! Szybko!

 

Przyjaciele z początku nie wiedzieli, o co kawce chodzi, ale postanowili zaufać przyjaciółce. Jako że było ciemno, Alutka dawała im sygnały swoim „kaw, kaw”, w którą stronę mają lecieć. Gdy już wszyscy przyjaciele znaleźli się w pokoju, Emilia potężnym pchnięciem zatrzasnęła okno. Drapieżnicy próbowali zbić szybę, ale bez skutku.

 

- Jeszcze was dorrrwę! – rzucił Krystian na odchodnego.

 

            Ptaki jeszcze chwilę trwały w ciemnościach w bezruchu. W końcu rozległ się słaby głosik.

 

- Chyba już poszli, ćwir, ćwir.

- Lepiej wszyscy zostańcie tu na noc, bo mogą jeszcze raz zaatakować – powiedziała Alutka.

- To kto włączy światło? – zapytał Piotrek.

- A jak niby mamy to zrobić? – zapytała Nikola. – Przecież nie mamy Słońca.

- Ale w domach ludzi świeci lampa. – wyjaśniła Alutka. – Teraz spróbujmy znaleźć włącznik.

 

Długo trwało, gdy wreszcie udało się włączyć lampę. Większość ptaków była tu po raz pierwszy, toteż rozglądali się ciekawie po pokoju. Nagle Kasia dostrzegła coś błyszczącego.

 

- O rany, biżuteria!!! – wrzasnęła i rzuciła się w tamtą stronę. Zaczęła się przyglądać zawartości szkatułki Niny. Szczególnie zafascynowały ją zielone kolczyki. – Mogę je wziąć?- zapytała błagalnie.

- Nie wiem, trzeba by się spytać Niny.

- A gdzie jest Filip? – zapytała Danka.

- Pewnie jeszcze się nie obudził.

- Głodny jestem – powiedział nagle Adrian.

- To co my tu jeszcze robimy? Lecimy do kuchni! – zawołał Piotrek.

 

I wszyscy poszli do kuchni. Wspólnymi siłami udało im się otworzyć lodówkę. Wszyscy poczuli nagle głód. Każdy zjadł to na co miał ochotę. Adrian był trochę zawiedziony, że nie ma korników, ale szybko się pocieszył znajdując sporych rozmiarów słoninę. Marek i Norbert zjedli rybę w galarecie. Kasi udało się wygrzebać z lodówki dżem jagodowy. Niestety słoiczek się stłukł i jego zawartość znalazła się na obrusie. Łatwo sobie wyobrazić, jaki był tego efekt. Gdy wszyscy się najedli, udali się do pokoju Niny, bo każdy był już śpiący. Jednak po drodze tata Niny zobaczył przez otwarte drzwi salonu kroczącego dostojnie na końcu pochodu Norberta. Wytrzeszczył oczy.

 

- Mam chyba jakieś zwidy. Muszę udać się do psychoterapeuty – szepnął do siebie.

           

 Gdy mama Niny wkroczyła do kuchni i zobaczyła to pobojowisko, które zrobili goście Alutki, rozgniewała się nie na żarty.

 

- Kto wpuścił Scoobiego do kuchni?!

 

            Gdy o dziesiątej w nocy Nina weszła do swojego pokoju, zastała całe stado ptaków na swoim łóżku. Trudno się dziwić, że przeżyła nie lada wstrząs. Postanowiła jednak nie budzić pierzastej gromady. Wyszła cichutko z pokoju i zamknęła za sobą drzwi.

 

            Nazajutrz mama Niny, wykrywszy kto jest sprawcą bałaganu w kuchni, urządziła Alutce awanturę i zakazała raz na zawsze wpuszczania jej przyjaciół do domu.

 

- Ludzie są dziwni, trrrr – zauważyła Natalia. – Robią awantury o takie głupoty.

 

 

                                                     Rozdział 25.                                                                                                                                     Już bardzo wcześnie przyjaciele zaczęli bardzo hałasować, nie dając spać innym mieszkańcom domu. To Norbert klekotał  jak szalony, to Danka świergotała, a to znów Kasia skrzeczała.

- Nudzi mi się! - zawodzili przyjaciele jeden po drugim - Co mamy robić, skoro Ci ludzie tyle śpią?

- Chyba nie wyjdziemy na dwór, żeby upolowano nas. - powiedziała Alutka. 

Tylko ona jedyna z Piotrkiem siedziała spokojnie, bo była przyzwyczajona do życia w ludzkim domu.

Głosy po tym zdaniu nagle umilkły.

- Cieszmy się, póki jeszcze nas nie wygonili... - Adrian zaczął kiwać głową ze zrozumieniem.

- To mi się zaczyna nie podobać! Gdzie jest Filip?... - zapytał się Piotrek

Alutka cicho podeszła do okna, i zaczęła się przez nie patrzeć. Najpierw zobaczyła, czy jest na dworze Krystian z

Danielem. Później dopiero zaczęła wyglądać na drzewo z dziuplą Filipa, ale nic nie mogła zobaczyć. 

- Czy do tej pory jeszcze by polował? Przecież do swojej dziupli powinien wracać już o świcie - powiedziała

zaniepokojona kawka. I zaczęła myśleć. Po jakimś czasie powiedziała :

- Co zrobimy, gdy Nina nas wypuści? 

- Nie wiem już sam, czy mamy toczyć wojnę z nimi? - odpowiedział Piotrek

Rozpoczęło się intensywne myślenie. Ciszę przerwał głos Emili :

- Wiem! 

- Wymyśliłaś coś? - zapytali sę wszyscy uradowani.

- Może się gdzieś przed nimi ukryjemy?

Pomysł wydawał się na początku być głupi, ale przecież to jest logiczne. W stodole jest ciemno, więc nic i nikogo

nie widać. Daniel boi się duchów, a Krstian nie może wejść do środka. 

- Dobry pomysł! - powiedzieli wszyscy. 

- Schowamy się przed nimi w stodole. Ale co z wróblem... - Emilia już straciła nadzieję, że cokolwiek wymyśli.

- Jeśli uda się mu wejść, to i tak łatwo się z nim rozprawimy - Uśmechnęła się Nikola. 

Nagle przyjaciele usłyszeli głosy ludzi. 

- Już się obudzili. - szepnęła Alutka - Szybko...

- Wylecimy przez okno i szybko polecimy do stodoły, dobrze?... - zaczął szybko powtarzać plan Adrian.

- Schowamy się jak najgłębiej... - powiedziałą tym razem Kasia

- I ustawimy się na wszelki wypadek do ataku! - wyszeptała na koniec Alutka i nagle wraz z jej przyjaciółmi

zauważyła zbliżającą się do nich Ninę. Zrobiło się cicho.

- Cześć, Alutka... - powiedziała spokojnie Nina - Spotkamy się dopiero wieczorem... Ale już bez twoich kolegów. -

zasmuciła się i rozglądnęła po wszystkich, nowych gościach.

Jeszcze nie zdążyła powiedzieć nic więcej, a z trzaskiem drzwi, energicznie do pokoju weszła jej mama. Spojrzała

na - jej zdaniem - zoo i podeszła do okna. Otworzyła je szybko.

- No, sio sio, sio! - zaczęła mówić, wymachując gazetą. Przyjaciele spojrzeli na siebie i wylecieli bardzo szybko.

Niczym armaty z góry dachu tego domu zaczęli stukać niemili goście i jak strzały stoczyli się na sam dół. 

Kawka, która leciała ostatnia popatrzyła jeszcze na Ninę, żegnając się. Krysian o mało nie dopadł w swoje szpony

Alutki. Ale zdążyła uciec. Zaczęła się pogoń. 

- Rrrrrrrrrruż po tobie - powiedział jak zwykle Daniel, doganiając ją...

Zachaczył pazurami o pióro, które wyrwał, po czym kawka przyśpieszyła i znalazła się od nich dalej. Łukiem ominęła

 

dziuplę Filipa i... zobaczyła go w środku. Leżał we śnie, a ona myślała, że nie żyje... Łza popłynęła jej z oczu,

ale aby nie skończyć tak jak on uciekała jeszcze szybciej. A sam Filip miał się obudzić już jutro!

Po drodze spotkała napuszonego, kolczastego Mansora,który nastawił się na swoich niby przeproszonych przyjaciół jak 

jeż. Ale i ten nie zrobił im krzywdy. 

- Hahahahaha - rozniósł się szyderczy śmiech, gdy przyjaciele schowali się już w opuszczonej stodole - I to ten 

wasz niezwykły plan?!

Podczas tego śmiechu wszyscy, którzy przestraszeni schowali się w samym rogu stodoły zauważyli odrywające się deski

na dachu tego starego budynku. 

Czegoś podobnego Alutka nie widziała w żadnym horrorze, który oglądała rodzina Niny. Przypomniała jej się właśnie

Nina, i pożegnanie z nią. I przypomiał jej się też martwy Filip... Wszyscy kołatali ze strachu. 

Tymczasem Daniel i Krystian zrobili już całkiem dużą dziurę w dachu. 

 

 

                                               Rozdział 26

Przyjaciele byli przerażeni. Nie wiedzieli co robić. Wszystko przedstawiało się w najczarniejszych barwach. Dziura robiła się coraz większa. Nagle Danka wpadła na jakiś pomysł…

 

- A gdyby ich tu, ćwir, ćwir, wepchnąć?

- Po co? Żeby szybciej nas dopadli? – zapytał zdziwiony Piotrek.

- O nie, nie o to chodzi, ćwir, ćwir. Posłuchajcie…

 

            W chwilę potem ptaki wymknęły się ze stodoły. Piotrek poleciał po coś do garażu, reszta zaszła drapieżników od tyłu. Nie zostali zauważeni, bowiem orzeł i myszołów byli zbyt pochłonięci swoją robotą. Dziura była już ogromna. Krystian chichotał złośliwie, wtórował mu Daniel.

 

- Raz, dwa, trzy…! – rozległ się nagle za nimi głos kawki.

 

Drapieżniki rozejrzały się zaskoczone. Jednak w tej chwili zostały wepchnięte przez bociany do stodoły. Emilia szybko podała przyjaciołom oderwane wcześniej deski. W tym momencie przyleciał Piotrek z gwoździami w dziobie.

 

- No to do dzieła! – krzyknęła Kasia.

 

Adrian zaczął swoim długim dziobem przykuwać gwoździami deski. Drapieżnicy próbowali się wydostać, ale deski były już mocno przybite. Daniel chciał uciec ową dziurą, którą wcześniej wyleciały ptaki, jednak Emilia zasłoniła mu drogę. Wtedy Alutka poleciała po tatę Niny. Ten widząc drapieżniki w stodole, zapakował je do pudła i wywiózł do lasu.

 

- No to nam się udało, trrr- powiedziała Natalia.

- Na cześć Danki, hip, hip…

- Hurra! – Odkrzyknęła reszta.

 

Nagle Alutka przypomniała sobie o Filipie, którego widziała w dziupli. Powiedziała o nim przyjaciołom. Wszyscy się zmartwili i postanowili zbadać sytuację. Zastali puszczyka w tym samym miejscu…

 

***

 

Tym czasem Krystian i Daniel zostali wypuszczeni głęboko w lesie. Byli wściekli.

 

- Znowu uciekł nam obiad – narzekał Daniel.

- Potrzebujemy kogoś szybkiego i sprrrrytnego do pomocy – rzekł orzeł. – Chyba wiem, kogo sprowadzić. Zaczekaj tu…

 

Krystian poleciał, zostawiając w gnieździe narzekającego na swój los myszołowa.

 

***

 

            Przyjaciele opłakiwali puszczyka. Byli pewni, że Filip jest martwy.

 

- Trzeba mu wyprawić pogrzeb – szlochała Alutka.

 

- Tak, koniecznie. Nie możemy go tu zostawić na pastwę drapieżnikom – rzekł Jerzyk. – Najlepiej będzie o świcie.

 

Przyjaciele długo jeszcze siedzieli przy puszczyku, roniąc gorzkie łzy.

 

***

 

            Późnym popołudniem zjawił się wreszcie Krystian.

 

- Czemu tak długo? – zapytał Daniel, ciągle nie w humorze.

- Nie narzekaj. Miałem sporo drrrrogi do przebycia.

- I co? Znalazłeś tego kogoś, kto nam pomoże?

- A co sobie myślałeś? – zapytał pogardliwie orzeł. – Nie rzucam słów na wiatrrr. Oto specjalista od ataku z zaskoczenia.

 

W tym momencie na gnieździe wylądował kobuz. Myszołów zdziwił się bardzo, widząc, że ów „specjalista” ma ledwo połowę wielkości jego samego.

 

- Nazywa się Matylda – przedstawił kobuza Krystian.

- Ale… ale przecież jak ktoś tak mały może nam pomóc?

 

Matylda nastroszyła pióra.

 

- Jeszcze zobaczysz – syknęła.

 

                                                           Rozdział 27

Nazajutrz Alutka obudziła Piotrka i cichutko wyleciała z nim z pokoju.

Z oczu przyjaciół lały się łzy. Gdy dotarli  do dziupli Filipa wszyscy byli na miejscu. Zaczął się pogrzeb. Mniejsze ptaki wypchnęły Filipa z dziupli, który spadł prosto na grzbiet Emilii. Łabędzica zaczęła lecieć w dół, asekurowana przez bociany i Adriana.

Gdy dotarli do dziury,  wcześniej wykopanej Filip ocknął  się .

-co, gdzie, jak?- był wyraźnie zdezorientowany.

Alutka zaśmiała się. –Myśleliśmy, że jesteś martwy!

Hu, hu!- Odparł Filip i opowiedział całą historię.

- I na koniec zjadłem mysz i zasnąłem. Zieeewww!- Zakończył.

- Och, otwarta apteczka! – Zmartwiła się  Alutka.

-Halo, dzień dobry.-  Rozległ się za nimi głos.

Odwrócili się . Stał tam kobuz, a za nim Daniel , Krystian i Mansor.

- Szybko, uciekajmy!- wrzasnęła Emilia.

Szybko wlecieli do stodoły. Bystre oko Filipa zauważyło klapkę na dole i już wiedział co się stanie.

- Szybko,! Nie tu!- Starał się uchronić przyjaciół, przed pewną  śmiercią. Niestety nikt nie zdążył uciec. Puszczykowi udało się wypchnąć dwa ptaki- Piotrka i Dankę. Reszta wleciała do stodoły, a klapka się za nimi zatrzasnęła. Krystian poleciał nad załataną dziurę, Matylda i Daniel przytrzymali klapę, a Mansor swoim ostrym dziobem wkręcił gwoździe.

Całe zdarzenie obserwowali Piotrek i Danka.

Ale co zrobią takie małe ptaki?

 

                                                           Rozdział 28

 Teraz pozbyliśmy się ich na zawsze! - powiedział Krystian i razem wszyscy odlecieli, nie zauważając nawet, że nie 

zamknęli jeszcze Danki i Piotrka, którzy szybko schowali się po drugiej stronie stodoły. Drapieżnicy byli bardzo 

zadowoleni ze swojego zwycięstwa.

Adrian usiadł na podłodze i zaczął coś mruczeć pod nosem, niezadowolony. Miał w zwyczaju, że zawsze bardzo szybko

tracił nadzieję, że mu się coś uda, zamiast działać.

Inni zaś przyjaciele latali po całej stodole i szukali nawet najmniejszej dziurki. Niestety, nie mogli żadnej 

znaleźć. 

- No i co robimy, Piotrek? - szepnęła Danka.

W tym samym czasie Filip krzyknął:

-Ej! Piotrek i Danka są na zewnątrz! 

- Tak! - potwierdził to głos rudzika za ścianą. 

- Co mamy robić? - zapytała się ze łzami w oczach Danka. Nie chciała, aby jej przyjaciele zawiodli się na niej i 

Piotrku. 

-Trurr... trurr... trurr... trurr... trurr... - ich rozmowę przerwał dziwny dźwięk stukania.

I wszystko było wiadome. To Adrian zaczął bębnić dziobem w deski. 

-Mmmm! Tu też są korniki! - powiedział zadowolony po chwili.

-Cichosza! - uspokoiła go Alutka z pytaniem do przyjaciół po drugiej stronie drewnianej ściany :

-Oni tu jeszcze są?

-Nie... Już polecieli, bo myśleli, że się już nigdy stąd nie wydostaniecie... Ale jak mamy Was uwolnić?

Mimo przestrogi Alutki głodny Adrian i tak cały czas szukał swojego jedzenia w stodole, obstukując wszystkie deski.

Alutka mówiła coś do Piotrka i Danki, ale oni słyszeli tylko co niektóre słowa.

- Co to ma znaczyć, ćwir? Mamy lecieć na pole, ćwir, czy do domu? - zapytała się Danka

- A niby po co mamy lecieć na pole? Brrr... ja nie chcę na pole! Oni tam pewnie są... - odpowiedział jej Piotrek

rozglądając się, czy oby na pewno Daniel, Matylda i Krystian nie podsłuchują tej rozmowy, ale nie podsłuchiwali.

- A więc lecimy do domu?

- Myślę że będzie tak dla nas bezpieczniej... 

- A co, a z nimi co? Zostawimy ich tak?! - przerwała mu oburzona sosnówka.

Ale że Adrian stukał we wszystkie miejsca w deskach, jedna musiała być słabsza, i ot, odpadła.

Ale była bardzo malutka. Właściwie to był odłamek tego drewna.

 Mógł się w niej zmieścić jedynie... Piotrek, Natalia i Danka. Ci od razu spojrzeli przez nią.

- Jak mamy Wam pomóc, ćwir? - główka Danki wejrzała do środka.

- No, teraz, to chyba sobie sami dobrze poradzimy - powiedziała Alutka i przyjaciele zaczęli się siłować z następną

deską. Ale jej już nie mogli wyciągnąć.

- Co będzie dalej? Oni pewnie cały czas będą nas atakować! - zapytała się kawka nagle

- Mam pomysł! - krzyknęła Kasia

 

 

 

 

 

 
 
Komentarze ( 1 )
 
 
Puszczyk
kruk
punkty: 6505
* * * * *
 
dodano: 2012-05-09 18:33
Fajnie, że dodałaś prawie wszystkie odcinki. Ja w wolnym czasie staram się czytać - może niedługo wrzucę jakieś rysunki.
 
Nie ponosimy odpowiedzialności za wypowiedzi zawarte w komentarzach publikowanych przez Czytelników niniejszego serwisu. Są one prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Zachowujemy oryginalną pisownię nadesłanych komentarzy.
Logowanie do serwisu:
 
 
 
Zapamiętaj hasło
 
 
 
 
 
Najnowsze w galerii klubowicza
Spółka zło
Birdman ...
Piotrek
Filip- ...
 
 
 
 
Najnowsi ulubieni klubowicza
 
 
 
 
 
Projekt i wykonanie Excelo.
Powered by excelo true CMS system.
Portal przygotowano dzięki wsparciu finansowemu Ambasady Królestwa Holandii w Polsce
- Program Małych Projektów Matra/KNIP