Ostatnio byłem na pięciodniowym wyjeździe w Rewie,ta miejscowość jest położona 10 minut drogi od rezerwatu "Beka" słynącego z pliszek cytrynowych,już możecie się domyślić gdzie spędzałem wiekszość czasu :).
Pierwszego dnia o godzinie 17:30 umówiłem się z Ostoją( też z Juniora) na wypad do rezerwatu.Na początku obserwacje nie były spektakularne,na razie sprawdzałem czy 1% podatku który ofiarujemy na ochronę "Beki" jest dobrze spożytkowany:).Pierwszym ciekawym ptakiem była sieweczka obrożna(do rocznego kolejny gatunek),oczywiście trasa nie obyła się bez dyskusji o życiu,ptakach i ogólnie wszystkim.Pierwszą aczkolwiek dość wstydliwą życiówką był świergotek łąkowy.Wędrując dalej zaobserowaliśmy "prawie pliszkę cytrynową":),następnie w Ujściu Redy zobaczyliśmy 3 piskliwce,oraz pełno ptactwa które znajdowało się o wiele za daleko żeby je oznaczyć.Monotonny krajobraz łąk nie obdarzył już nas tego dnia niczym wartym uwagi.Wsiadając do aut dostrzegliśmy samca dziwoni(życiówka),który ładnie śpiewał i uświadamiał o swojej obecności całą okolicę.Następnego dnia wstajemy o piątej i od razu jedziemy do "Beki",niestety już bez Ostoji.Z samego rana można zaobserwować tam o wieeele więcej ptaków,dobrze się o tym przekonaliśmy. Najpierw moją uwagę zwrócił ogrom skowronków i świergotków łąkowych,dawały się podejść na ok. 10 metrów.Następnie wędrując wzdłuż zatoki dostrzegam 4 lecące siewki po zrobieniu zdjęcia okazało się że są to kuliki wielkie!Kolejna życiówka której brak mocno uwierał mnie w oczy na liście życiowej.Następnie doszliśmy do plaży po której skakało pełno pliszek,czułem że gdzieś tam jest poszukiwana przeze mnie cytrynka.Po chwili przyleciał długo wyczekiwany ptak,usiadł ode mnie jakieś 5 metrów,ale tylko na parę sekund.Jak się domyślacie była to pliszka cytrynowa(wszystkie krajowe pliszki widziane :)),a konkretnie samica.Wracając przy plaży niestety luneta zaliczyła krótką kąpiel w morzu,idąc po kamieniach mąż mojej siostry przewrócił się niosąc moją lunetę,z tego powodu nasza wyprawa była krótsza niż chcieliśmy,na szczęście wszyscy wyszli cało:mąż siostry tylko zmoczył ubranie,a luneta mocno zaparowała.Po drodze przeleciał duży sokół,jeszcze nie oznaczyłem czy to peregrin czy raróg,jednak bardziej prawdopodobny jest ten pierwszy.Wypoczywając wieczorem dostałem gorącą informacje,mowa oczywiście o SIEWECZCE PUSTYNNEJ,już wiem gdzie będę jechać następnego ranka :).Następnego dnia jesteśmy w Mewiej Łaszy o 10.Niestety dociera do nas niezbyt optymistyczna informacja z obozu KULINGU,sieweczka poleciała o 6,tak samo jak większość ptaków z powodu niesamowitego wiatru.Miałem dwóch towarzyszy niedoli przewędrowaliśmy cały rezerwat od strony Świbna z 3 razy,ptaka nie było.KULINGOWCY mówili że jest mała szansa że ptak powróci tego dnia....Na Łachach ptaków prawie nie było,wspólnymi siłami z innymi ptasiarzami wyczesaliśmy:Kormorany,mewy siodłate,srebrzyste i śmiechy,kilka batalionów,1 ALPINKE(!),jednego rdzawego najciekawszy był jednak jeden OSTRYGOJAD.Na osłodę pofociłem sobie rybitwy białoczelne,poobserwowałem rybitwy czubate,sieweczki obrożne na plaży oraz grążyce i nurogęsi.Mimo braku celu wyprawy jestem szczęśliwy bo zawarłem wiele nowych znajomości.Wypad do Beki następnego dnia także nie ofiarował nam nic szczególnego,z ciekawszych:szlamnik,świergotki łąkowe,nurogęś z małymi,ogromne stado kormoranów(ok.500-600),Bielika,pospolitsze grążyce,oraz dwa przelatujące OSTRYGOJADY.
To by było na tyle z moich ostatnich obserwacji.
Pozdrawiam,Maks
Nazwa rezerwatu, w którym byłeś brzmi: Mewia Łacha. A więc: byłem w rezerwacie Mewia Łacha lub w/na Mewiej Łasze (nie: Mewiej Łaszy).
Nazwa "Kuling" też jest nietypowa. Cała nazwa to Grupa Badawcza Ptaków Wodnych KULING. Obóz jest Kulinga, a nie Kulingu. No, ale to drobnostka przy tak ciekawych obserwacjach i tej liczbie "życiówek" :)
I jeszcze prośba, żebyś stawiał spacje (przerwy) po znakach przystankowych (przecinkach, kropkach itp.), żeby tekst tak się nie zlewał.
„A ja mam pytanie na temat Mewiej Łachy i Beki, bo sama się niedługo wybieram w te okolice ;). A mianowicie - czy posługując się zwykłą lornetką można w miarę łatwo oznaczać tamtejsze gatunki, czy ptaki są tam w dużej odległości od obserwatora i trzeba używać lunety?”