Dodałem przed chwilą zdjęcie bielika, tylko nie wiem czemu pokazuje się
ono między mewą bladą, a ujęciem z lodówką, ogorzałkami i czernicą, a
dodawałem ono ostatnie. Tak czy inaczej dłuższy opis tego zdjęcia
znajdziecie tutaj. Zdjęcie wykonałem w czasie mojego zimowego pobytu nad
morzem.
We wtorek 29 stycznia rano, około 7:30 wstałem, wyjrzałem przez okno, a tu na
zamarzniętej zatoce 5 bielików. Dwa dorosłe i trzy młode. Ubrałem się na
wariata bardzo szybko i wyszedłem z aparatem na dwór. Zszedłem po
schodkach na małą plaże, którą ostatnio zrobiono w Kuźnicy i gdzie tylko
zaczynał się lód zacząłem się czołgać. Uważać trzeba było bardzo,
równiutka powierzchnia lodu - nic nie ukryje się przed czujnymi oczami
bielików, ale czołgałem się dalej. Zatoka zamarznięta po horyzont, ale z
każdą chwilą coraz to bardziej bałem się, że lód się pode mną zawali.
Nagle dorosłe się poderwały, jeden z młodych razem z nimi. Młody gdzieś
poleciał daleko daleko, natomiast dorosłe chwilę tokowały, by następnie
wylądować nieopodal portu. Zostały dwa młode, więc czołgam się dalej. Z
czasem jeden poderwał się, ale daleko nie poleciał, musiałem tylko
wybrać do którego lepiej się czołgać dalej. Wybrałem tego, który jeszcze
nie ruszał się. W końcu po prawie pół godziny czołgania się,
pstryknąłem to zdjęcie, a po kilku jeszcze pan postanowił wyprowadzić
pieska na spacer, po zatoce i oto był koniec sesji. Wszystkie bieliki
poleciały w stronę Helu, a ja zostałem prawie z niczym. Może Wam jego minimalizm się spodoba.
pozdrawiam
Janek