Fajdusia trafiła do nas jakieś 2 tyg. temu. Po prostu pojawiła się i nie chciała odlecieć. Nikomu specjalnie nie przeszkadza. Potrafi jeść chleb z ręki, a prosi o niego wchodząc na buta i patrząc z wyrzutem w oczy. Nie jest chora-przeciwnie, pełna energii. A więc dlaczego nie chce odlecieć? Nie mam pojęcia. Razem z tatą zbudowaliśmy w nieużywanej stajni półki, żeby mogła na nich siadać. Codziennie dorabiamy coś nowego do mieszkanka sympatycznej Fajdusi. Kupujemy jej karmę w sklepie ogrodniczym, dajemy wodę... No ale dobra, piszę cały czas Fajdusia to, Fajdusia tamto a wy nadal nie wiecie kto to, do licha, ta Fajdusia jest. A więc jest to gołąb pocztowy. Ma zieloną obrączkę, na której są napisane różne cuda, kolor karpiaty, czyli taki łuskowany, jak dowiedziałam się z książki o gołębiach. Przyleciała do nas wiadomo skąd, nie wiadomo dlaczego. Nie mam pojęcia czy to samiczka, ale mój tato jako tako zna się na gołębiach, (bo w końcu hodował niegdyś z dziadkiem) tak mówi, a ja mu wierzę. Potrafi również trzymać gołębia w ręce. I stąd imię, wyjątkowo nietypowe. Gołębie nie bez powodu są nazywane brudasami... Tata, kiedy trzymał Fajdusię w ręce, został okropnie ofajdany na nowe spodnie... Do tego ucierpiała podłoga. Stąd imię, bo chociaż próbowaliśmy ją nazwać inaczej, to do niej naprawdę pasuje... Jednak tym imieniem Fajdi się bynajmniej nie przejmuje, bo niby czemu. :D
Chciałabym,żeby została. Może nawet kupilibyśmy jej ślicznego samczyka? Jednak wiem, że nasza Fajduńcia prędzej czy później odleci, mszcząc się za to szkaradne imię....