W naturze jest coraz mniej pokarmu. To było pierwsze zdanie, jakie przyszło mi do głowy tego ranka. Poinformowało mnie o tym stado czyży, które w liczbie ok.100- 150 sztuk (trochę niedokładna liczba, ale spróbujcie policzyć ogromną chmarę takich maleństw:) zaatakowało karmnik. A przecież zazwyczaj pojawiały się pojedyńczo i to tylko dwa razy. Dodatkowo pojawiło się ok.25- 30 trznadli (maksymalnie na ziemi było ich z 20, ale jeszcze sporo siedziało na drzewie). Bardzo fajnie wyglądało, gdy naraz odlatywały i w powietrzu tworzył się gąszcz żółtych skrzydełek i czarnobiałych ogonków:) Bogatek było tyle samo co zwykle, czyli dużo, modrych może nieco więcej niż zazwyczaj. Było też kilka kosów i sójek, a także trzy sroki i kawka, która od wczoraj jest dziewiętnastym gatunkiem na liście ptaków odwiedzających mój karmnik. Kupiłam w sklepie sporo jabłek by przywabić również jemiołuszki (przylecą tu pewnie dopiero z tydzień lub dwa). Wywieszę też słoninę, może zjawi się wreszcie dzięciołek lub nawet dzięcioł zielony. Powinny też przylecieć gile i szczygły. Mam nadzieję, że wszyscy oczekiwani goście się zjawią;)