Zastanawiające, jak tydzień czasu może się okazać wiecznością jeżeli ogranicza się nam wolność. W izolatce tylko okno, a za nim sroki bijące się o kawałek czegoś na kształt słoninki. Troszkę bogatek urozmaicających krajobraz, sierpówek… Nuda...
Dzisiaj koniec reżimu sanitarnego! Nareszcie wróciłam do domu!
Podczas mojej nieobecności to mój mąż kelnerował moim karmnikowym gościom. I chyba nie narzekały sądząc po ilości nowo spraszających się pitulaszków.
Śniadanie -6.30 - raniuszki rozpoczynają atakiem na moją bazę. „Jakże cudowne są orzechy!” Wtórowały im bogatki, modraszki nawet uboga bidula się przyplątała. Niedawno narzekałam na brak grubodziobów i jerów, a tu proszę „mówisz i masz”. Hmmm, ciekawe czy jak sobie wymyślę … pterodaktyla, to czy też przyleci (;P)???
Wiosnę już czuć w powietrzu, 10 stopni i słońce pozwoliły podładować tak bardzo wyczerpane akumulatory.
Nie mogę się już doczekać pierwszych pąków, ale nie mówię zbyt głośno, bo jeszcze Zima usłyszy i gotowa nam wszystko pozmieniać…
Za kilka godzin oficjalnie zasiądzie na tronie Jaśnie Królująca Pani Wiosna!
Zima poszła precz, niepyszna! A kiedy jeszcze raz przypuści atak na wszelkie stworzenia, to dostanie niezłego łupnia od Słonecznej Gwardii!