Dnia 29 czerwca pojechaliśmy w Tatry. W czasie jednego z postojów zatrzymaliśmy się na około godzinę przy jeziorze Lubiechowskim. Udało mi się zaobserwować pierwszego w życiu remiza. Zdjęcia niestety nie są najlepsze, ale liczy się sama obserwacja. Robiłam też zdjęcia trzciniakowi. Po jeziorze pływały trzy gęgawy. Tata mówił, że widział dzięcioła i faktycznie widziałam ptaka w locie, który go przypominał, ale nie wiem, jaki dzięcioł to mógł być. Potem dojechaliśmy do miejsca, gdzie mieliśmy wynajęty pokój.
Następnego dnia pojechaliśmy w Gorce. Przez sporą część drogi padało i było pełno błota. Doszliśmy do schroniska pod Turbaczem. W międzyczasie się wypogodziło. Fotografowałam siedzącego na drzewie śpiewaka, a w drodze powrotnej świergotka drzewnego na drucie. Mój brat uparł się, by wracać na skróty. I dobrze się stało, bo dzięki temu zobaczyłam pierwszego w życiu dzięciołka.:)
Kolejnego dnia wjechaliśmy kolejką na Kasprowy Wierch. O dziwo, nie musieliśmy stać w kolejce po bilety. Na szczycie jednak była mgła. Potem poszliśmy przez Goryczkową Czubę (koło nas śmignął jakiś drapol i zniknął we mgle) w kierunku Kopy Kondrackiej. Stamtąd zeszliśmy do Hali Kondratowej do schroniska. Na drzewie zaobserwowałam jakąś ze świstunek. Po odsłuchaniu głosu okazało się, że to piecuszek. Po drodze widziałam też młodego ptaka na ścieżce. Podejrzewam siwerniaka. Robiłam mu zdjęcia. Potem nadleciał chyba jego rodzic i usiadł nieopodal. Chyba czekał aż odejdziemy. Ruszyliśmy więc dalej, ale maluch zaczął przed nami uciekać w tę samą stronę, którą my szliśmy, oddalając się od rodzica. W końcu jednak na szczęście udało się nam go wyminąć, pozostawiając świergotka za sobą.
Drugiego lipca pojechaliśmy do Lewocy na Słowacji. Podchodziliśmy pod górę do kościoła, a potem w mieście zwiedzaliśmy jeszcze kilka miejsc, w tym pizzerię ;). Przy okazji widziałam kosa. Potem zwiedzaliśmy Zamek Spiski. Z tablicy dowiedzieliśmy się, że występują tam susły. Byłam zdziwiona, ale faktycznie; dwa susły moręgowane widzieliśmy na ziemi. Obserwowaliśmy je z góry, bo chodziliśmy po murach zamku. Potem nadleciały dwa kruki, a jednego z nich atakowała chyba pustułka. Niestety, nie udało mi się zrobić zdjęcia w akcji, ale obserwacja była ciekawa.
Kolejnego dnia pojechaliśmy do Doliny Kościeliskiej. Widziałam tam dwie pliszki górskie, z czego jedną na gałęzi drzewa. Z początku pogoda była niezła, ale potem zaczęło padać. Zaczęliśmy iść na Iwaniacką Przełęcz, skąd doszliśmy do Doliny Chochołowskiej. Do samochodu wróciłam zmęczona.
Następnego dnia pojechaliśmy do Tatrzańskiej Łomnicy. Stamtąd wjechaliśmy kolejką nad Skalny Staw. Po dojściu do Obserwatorium Astronomicznego, zaczęliśmy schodzić w dół. Mijaliśmy kilka wodospadów. Widziałam lisa, który nie bał się ludzi, a z ptaków czyżyki, strzyżyka i orzechówkę. Tej ostatniej nie spodziewałam się tam zobaczyć. Wieczorem poszliśmy nad rzeczkę, gdzie dwa lata temu widziałam pluszcza. W tym roku też tam był.
We wtorek dojechaliśmy do domku na Słowacji, gdzie mieliśmy teraz tam pokój. Na początku na podwórku przywitała nas pliszka siwa. Po rozpakowaniu poszliśmy w Juranową Dolinę. Widziałam m.in. śpiewaka, pliszkę górską i dzwońce. Dostrzegałam też dwa krążące drapieżniki. Wydaje mi się, że to mogą być orły przednie. Wstawię zdjęcie jednego z nich. Mam nadzieję, że pomożecie określić, czy to on.
Szóstego lipca poszliśmy na Osobitę. Stamtąd szliśmy na Rakonia. Po drodze widziałam jakiegoś dużego drapola, który zerwał się z ziemi i usiadł na drzewie. Niestety, był częściowo zasłonięty gałęzią. Zdołałam pstryknąć mu trzy fotki. Dwie z nich wstawię, może Wy dacie radę określić, jaki to gatunek, bo ja nie potrafię. Potem strasznie padało i wiało. Najgorzej było, gdy szliśmy granią. Było okropnie. W końcu jednak udało nam się dojść na Rakonia i zejść do Tatliakowej chaty.
Kolejnego dnia byliśmy w Aqua Parku, więc nie będę się rozpisywać.
Następnego dnia wybraliśmy się w kierunku Brestowej. Po drodze widzieliśmy żmiję zygzakowatą. Gdy zaczęliśmy wracać, zaczęło grzmieć i błyskać.
Dziewiątego lipca, dzień przed wyjazdem, płynęliśmy tratwą po Orawie. Przedtem jednak sfotografowałam jakiegoś ptaka, ale nie wiem jakiego. Podczas spływu widziałam krzyżówki, drapieżnika, który wygląda mi na myszołowa i dwa sokołowate, zapewne pustułki (pustułeczki są dość mało prawdopodobne). Po zakończeniu spływu zrobiłam zdjęcie młodemu rudzikowi. Potem wybraliśmy się na przejażdżkę kolejką wąskotorową.
W końcu nadszedł dzień, gdy musieliśmy wracać do domu. Jestem zadowolona z wyprawy i nowych gatunków ptaków.:)