Jakiś czas temu Nina wystawiła na dwór karmnik dla ptaków. Ucztowała tam między innymi paczka naszych przyjaciół. Jednak nie tylko oni byli gośćmi ptasiej stołówki; przylatywało tam wiele ptasiego bractwa, jak mazurki, kowaliki, szczygły i wiele innych. Dzięki temu Alutka i pozostali zyskali nowych kolegów. Jednak najbardziej zaprzyjaźnili się z pewnym czyżykiem…
Poznali go pewnego mroźnego ranka. Alutka obudziła się około godziny 9.00. Gdy razem z Piotrkiem polecieli na podwórko, reszta ekipy już buszowała w karmniku. Nie tracąc czasu, dołączyli do nich. Nikt nie zwracał uwagi na małego, żółtego ptaszka, siedzącego samotnie na gałęzi pobliskiego krzaka bzu. Biedak nie mógł się przecisnąć między pozostałymi ptakami, więc nie mógł zdobyć pożywienia. Był już do reszty wyczerpany z głodu i zimna. Nagle dostrzegła go Alutka.
- Co się stało? – zapytała, podlatując do niego.
Ptak nie odpowiedział. Kawka zawołała resztę paczki.
- On jest chyba nieprzytomny – stwierdził z wahaniem Piotrek.
- Biedaczek, ćwir, ćwir! – zaćwierkała z współczuciem Danka. – Nie możemy go tu zostawić.
- Z całą pewnością – poparła ją Nikola.
- Zanieśmy go do Niny – powiedziała Alutka. Reszta jej przytaknęła.
Czyżyk został zaniesiony do weterynarza. Przy okazji lekarz odkrył, że ptaszek ma krwiopijcze pasożyty. Dzięki pomocy medycznej zaczął wracać powoli do zdrowia. Na czas, gdy całkiem nie wydobrzeje, miał zamieszkać z Piotrkiem i Alutką.
Oskar (jak się okazało, tak miał czyżyk na imię) okazał się bardzo wesołym i miłym kompanem. Wszędzie go było pełno, a pomysłami na nowe zabawy sypał jak z rękawa. Jego jedyną wadą było to, że często robił coś nim zdążył pomyśleć. Wobec tego łatwo popadał w coraz to nowe tarapaty. Jednak nie było w ptasiej gromadce nikogo, kto by nie polubił nowego kompana.
Minęło kilka dni. Drapieżników nie było widać. Przyjaciele zapomnieli całkowicie o strachu. Jednak, jak się wkrótce okazało, wróg nie spał…