Witajcie
kochani!
Byłam w
Łazienkach z moją ciocią. Ale wczoraj stało się coś genialnego- dostałam nowy
aparat od dziadka. Jest firmy Kodak i
bardzo go polubiłam. Widzicie, byłam dobrze „uzbrojona” na wyprawę, do której
teraz przechodzę…
Wraz z
ciocią wyruszyłam z pod bloku ok. 11.00. Poszłyśmy w stronę łazienek słysząc śpiew
ptaków i rozmawiając. Po wejściu przez bramę zobaczyłyśmy stadko gołębi. Potem
nadleciała sójka, a zaraz zjawiła się druga. Zaczęłam pstrykać zdjęcia, lecz
marnie mi to szło, w końcu miałam aparat tylko jeden dzień. Potem podeszłyśmy do
zbiornika wodnego i pływała tam samica nurogęsi, częstokroć widuję teraz ten
gatunek ( w niedzielę, wtorek i dziś). Pstryknęłam parę zdjęć, które w czasie
najbliższym pokażą się w mojej galerii. Chciałyśmy iść na rurki i po drodze
zobaczyłyśmy szpaki oraz bogatkę. W
między czasie naszym oczom ukazał się grzywacz. Nie mogłam zrobić zdjęcia,
ponieważ jadłam. Poszłyśmy dalej. Było dużo sikorek różnego rodzaju oraz
mandarynek, krzyżówek i wiewiórek. Potem niespodzianka- pojawia się rudzik!
Śpiewa pięknie, niestety aparat odmawia posłuszeństwa i nie ma zdjęcia. Zaczynamy krążyć po parku. Zdaje mi si, że
widzę dzięciołka, bo był taki mały, jednak chyba się myliłam. Zrobiły się
niewyraźne zdjęcia, bo aparat wyostrzył na krzak- nie na ptaka. Musiałyśmy już wracać.
Fajna babska
wyprawa! Pa!