-Biada nam ! - jęknął Jynx – Najpierw stary Myszołów, teraz Łozówka ? Tym sposobem, nikt z nas się nie ostanie, zanim dotrzemy do siedziby Uchacza.
- Niestety... – Stefan, mimo że zawsze był pełen werwy, teraz smętnie zwiesił głowę – Nie mam pomysłu, co teraz zrobić...
- Pozostaje dążyć do celu – ponuro odrzekł Bocian.
Filip milczał. Zmrużył oczy i wydawałoby się, że zasnął, gdyby nie kiwał się miarowo w przód i tył. W rzeczywistości zastanawiał się jak uratować porwanych przyjaciół. W końcu zrezygnowany rzekł :
- Prześpijcie się, o brzasku ruszamy dalej. Ja pierwszy trzymam wartę.
Towarzysze jedynie mruknęli potakująco i usadowili się nieopodal drzewa, na którym zasiadł puszczyk i wkrótce zasnęli. Sam Filip z początku siedział nieruchomo wsłuchując się w odgłos miarowego oddechu przyjaciół i nieprzyjemnego skrzypienia gałęzi poruszanych tchnieniem wiatru.
W końcu usnął i trwał tak do rana.
O brzasku Filipa obudził tryl rodziny Muchołówek, które zamieszkiwały rosły dąb, nazywany także Trznadlim . Puszczyk rozwinął bezszelestnie skrzydła i zleciał do Bociana, który spał jeszcze na zielonej murawie.
- Hmm... ? - Bociek westchnął zaspany – O co chodzi ?
- O Uchacza ! - odrzekł zeźlony Filip – Wstawaj, niebawem ruszamy.
Na dźwięk samego imienia Uchacza, Bocian otrząsnął się natychmiastowo ze snu.
- Eh...
- mruknął – A miałem takie ładny sny o Afryce, także inne od rzeczywistości... niepotrzebnie mnie budziłeś !
- Na marzenia, będzie czas później – powiedział puszczyk - ( Mam taką nadzieję – dodał w myślach ) teraz ruszamy. Pomóż mi obudzić Stefana i Jynxa.
Godzinę później, całą drużyna była gotowa do wymarszu. Już mieli ruszyć, kiedy jakaś nieduża biało – brązowa ptaszyna usiadła na młodych pędach bluszczu.
- ...Witajcie. - zaczęła nieśmiało – Jestem Mania, muchołówka. Słyszałam nieco o waszych przygotowaniach do drogi. Czyżbyście ruszali do siedziby Uchacza ?
- Tak – odparli wspólnie przyjaciele – A... o co chodzi ?
- Mogłabym wam wskazać drogę... Wiem, gdzie mieszka ! - odrzekła podekscytowana.
Przyjaciele spojrzeli po sobie. Co prawda, Mania wyglądała na godną zaufania, ale ostrożności nigdy za wiele.
- A skąd to wiesz ? - zapytał podejrzliwe krętogłów.
Zabłądziłam kiedyś w tamte rejony... Nie myślcie, że jestem jego szpiegiem !
- Wierzymy Ci – odparł znużony Filip – Prowadź.
Muchołówka pomknęła przed siebie na północ. Dość długo przedzierali się przez zarośla i zwoje bluszczu. W końcu, kiedy zaczynało się zmierzchać ujrzeli ponurą sosnę, która oplatała się wokół wiotkiej brzozy. Wokół panował półmrok, tylko księżycowa poświata lśniła na szpilkach potężnej limby.
Muchołówka zniknęła.
No, ale cóż, twoja część też mi się podoba, chociaż nie wiem, czy mogę ja oceniać, bo też jestem w Sowiej Ekipie. ;)
„Widzę, że nie dokończyliście wątku o walizce łozówki. :)No, ale cóż, twoja część też mi się podoba, chociaż nie wiem, czy mogę ja oceniać, bo też jestem w Sowiej Ekipie. ;)”
Jakkolwiek by nie było, długo nad tym pracowałam i cieszę się, że przyniosło zamierzone efekty :)
Dziękuję za uznanie :)