Wszystko wskazuje na to, że młodzież szkolna pozostanie na kwarantannie w domach aż do końca czerwca. Może to i lepiej - przestawianie się w ostatnim miesiącu roku szkolnego z nauki zdalnej na klasyczną pewnie nie byłoby łatwe. Chociaż nauka zdalna z obecną ilością pracy też zdecydowanie nie jest łatwa. Tego jest dużo, na tyle dużo, że nie mam zbyt wiele czasu dla siebie i tylko wyczekuję wakacji. Byleby przetrwać choćby do połowy czerwca, potem nasze LO będzie w zasadzie miało wolne. Swoją drogą to niesamowite, że byłam na tym portalu, gdy chodziłam do podstawówki, a teraz za dwa lata będę pisać maturę :).
W chwili bieżącej jestem niemało podekscytowana jutrzejszym startem Falcona 9 z astronautami w kierunku ISS. Bez wątpienia fajne i ciekawe wydarzenie. Będzie ktoś obserwował? Ja chyba spróbuję pojechać nieco dalej od domu, żeby zobaczyć przelot, bo w moim ogrodzie horyzont bardzo zasłaniają drzewa. No, ale może o ptakach.
Ostatnio odwiedziłam miejsce dla mnie bardzo ważne, miejsce, które było moją miłością niemal od pierwszego wejrzenia - Złaków Kościelny. Wyjątkowa miejscowość z klimatem tradycyjnej wsi polskiej, z mnóstwem życia krajobrazu rolniczego. Gdy przyjechałam tam po raz pierwszy w życiu, Złaków przyjął mnie łąkami zalanymi aż po horyzont, z wielkimi stadami kaczek najróżniejszych gatunków. Druga wizyta - długa wędrówka przez owe łąki, słońce i wiatr na twarzy, tokujący rycyk, stado siewek złotych wśród traw, niezapomniany widok tysięcy gęsi i bernikli pasących się na polach. Trzecia wizyta była jak trafienie do raju dzikich stworzeń. Mnóstwo czajek, rycyków, krwawodziobów, kszyków, łęczaków, kwokacz, odzywający się bąk, łyski, różne kaczki, rybitwy, czaple, bociany czarne, i te setki oswojonych batalionów, które chodziły pomiędzy ludźmi, dając się obserwować z paru metrów. Było to dla mnie coś niezwykłego, coś, czego nie zobaczy się w żadnych innych wsiach, chyba że leżą w okolicy Biebrzy, Narwi czy Ujścia Warty.
Każdego roku jednak było gorzej w Złakowie. Coraz mniej wody na wiosnę, coraz mniej ptaków. Ale tego, co stało się teraz, do tej pory nigdy nie widziałam. Dolina była wysuszona i niema. Ze stad czajek pozostały jakieś pojedyncze ptaki, z setek batalionów zero, ani jednego osobnika, nie mówiąc już o innych siewkach. Z powodu suszy widziałam może jakieś dwie kaczki, żadnych łabędzi czy łysek - bo i gdzie miałyby pływać? Być może trochę dalej na łąkach znajdowały się jeszcze jakieś niewyschnięte stawiki i niedobitki wodnych ptaków tam się przeniosły, a być może i one wyparowały. Nic nie było i to był naprawdę bolesny, przejmujący do głębi widok. Na twoich oczach właśnie umiera niepowtarzalny krajobraz rolniczy z wieloma swymi stworzeniami, a ty nic nie możesz z tym zrobić. Za rok pewnie też nic nie będzie w Złakowie, bo obecne susze to nie jednostkowe wypadki, one będą nam towarzyszyć. I być może już nigdy nie zobaczę tam takich krajobrazów, jakie widziałam trzy lata temu. To jest straszne. Gdybym teraz zabrała kogoś w to miejsce i zaczęła opowiadać o tych setkach ptaków, które były tam wiosną 2017, nie uwierzyłby...
Jedyne, co się tam jeszcze trzyma, to rycyki. W tym roku też pierwszy raz widziałam w Złakowie parę błotniaków łąkowych i to także niewątpliwie pozytyw. Napatrzyłam się na te ptaki jak nigdy, a samicę udało mi się zobaczyć z bliska. Oprócz nich były błotniaki stawowe. Widziałam toki samca, które wyglądały niesamowicie efektownie, ptak zręcznie wykonywał różne ewolucje, czasem ustawiał się w locie prostopadle do ziemi. I właściwie z ciekawszych gatunków to na tyle. To brzmi naprawdę jak jakiś bardzo ponury żart... Jeszcze tylko dziwnie duże stado krukow, chyba ze czterdzieści.
Przejdźmy może do czegoś weselszego. Od jakiegoś czasu często bywam w Puszczy Kampinoskiej i jakoś tak zwykle trafiam na Łąki Debelskie. To jedno z moich ulubionych miejsc. Przepiękne krajobrazy, rozległa przestrzeń, słońce, ptaki. Do tej pory w Puszczy nie udało mi się zaobserwować jakichś zaskakujących gatunków, tylko sami stali bywalcy, ale za to jak bardzo mili stali bywalcy. Były więc tokujące czajki i tokujące kszyki, żurawie, myszołowy, kukułki, dzięcioły duże i czarne, gąsiorki, wilgi, pokląskwy, kląskawka, brzęczka, zaganiacz, słowik szary, grubodzioby, świstunki leśne, pierwiosnki, piecuszki, strzyżyki, rudziki, muchołówki żałobne, świergotki drzewne. Z częścią tych gatunków jest w ogóle tak, że jeśli wybierze się na wycieczkę do KPN, to ma się je jak w banku. Więc jeśli ktoś jeszcze nie widział, to polecam.
Jest już późno, a ja muszę rano wstać, zatem powolutku kończę. Trzymajcie się tam jakoś na tej kwarantannie. Ja mam tylko nadzieję, że nie przedłuży się ona na wrzesień i nie będziemy musieli zaczynać nowego roku online. Tęsknię za normalnością tego świata i nie mogę się doczekać, aż miasta znów ożyją, transport wróci na tory, ulice i niebo, i nastanie właśnie ona, tak długo niedoceniana, normalność.
PS. Założyłam sobie dwa instagramy. Ten jest ptasi - https://www.instagram.com/caelum_boreale_birdphotography/ Ten już nie, ale może nikt się nie obrazi, jeśli go jednak zareklamuję https://www.instagram.com/caelum_boreale/ Jeśli się Wam spodobają, to fajnie :).