Było emocjonująco, malowniczo i przepięknie. Gdzie? W Dolinie Środkowej Wisły, oczywiście. Wybrałam się dziś właśnie tam na wycieczkę wraz z klubem podróży Horyzonty i polecam z czystym sercem - klub i samo miejsce. Bo Dolina Środkowej Wisły jest obszarem, który zapewnia bezcenne wrażenia ornitologiczne, ale także przyrodnicze. Krajobrazy po prostu zapierają dech w piersiach - falujące łany traw, urocze zakrzewienia przechodzące w pachnące kwiatami lasy łęgowe, łachy drobnego piasku, strzeliste topole aż po horyzont... A pośród tego wszystkiego - ptaki. Najróżniejsze - te pospolite i rzadkie, odważne i płochliwe, towarzyskie i samotnicze, przyjazne i agresywne... Jakie by nie były, życie każdego jest jak klejnot, nadający Dolinie życie.
Na początku muszę zaznaczyć, że wyprawa pod względem ptasim zakończyła się naprawdę sporym sukcesem - trzy rzadkie lęgowe gatunki ptaków w Polsce, z których słynie właśnie środkowa Wisła, bez większych problemów odhaczyliśmy na liście. Poza tym było także wiele innych ornitologicznych ciekawostek... Ale po kolei.
Z Warszawy w okolice Płocka jedzie się dosyć długo. Odczuwa się ten czas zresztą tym bardziej, im bardziej czeka się na rozpoczęcie ptasich obserwacji. W końcu jednak dotarliśmy na miejsce i od razu powitały nas typowe dla Wisły gatunki ptaków - krzyżówki, bociany białe, kapturki, gajówki, cierniówki, piegże, słowiki szare, wilgi i piecuszki. Nad wodą żerowały piskliwiec i krwawodziób, po piaszczystej plaży dreptało kilka sieweczek rzecznych, a w górze śmigały śmieszki, rybitwy białoczelne i brzegówki.
I to tam zobaczyliśmy pierwszą rzadkość - OHARY. Ptaków była parka. Nie musieliśmy nawet ich wypatrywać, stały blisko, obok brzegu na piaskowej łasze. A ponieważ było to moje pierwsze spotkanie z tymi kaczkami, cieszyłam się podwójnie. One są naprawdę wybitnie piękne. Ochom i achom nie było więc końca - ale przy oharach nie mogliśmy tyle stać, bo czas naglił. Zajęliśmy się więc obserwacjami pospolitszych ptaków.
W pewnej chwili na niebie ukazała się sylwetka sokoła. Przewodnikowi przypominał on sokoła wędrownego, ja natomiast twierdzę, że to kobuz lub któryś z rzadszych, podobnych do niego gatunków. Skąd ta rozbieżność? Przewodnik widział ptaka tylko z daleka i pod światło, nie mógł więc z całą pewnością go oznaczyć. Ja zauważyłam sokoła pierwsza, frunącego jeszcze dość nisko, i kiedy przelatywał mi nad głową, przez sekundę mignęło mi jego ubarwienie - podłużne pasy na na brzuchu, a nie prążkowanie typowe dla peregrinusa. Później słyszeliśmy jeszcze derkacze i kukułkę.
Po udanych obserwacjach znów wsiedliśmy do autobusu, zamierzając podjechać bliżej Płocka i tam poobserować ptaki na rozległych łachach. Z początku wydawało się, że są tam obecne jedynie krzyżówki, łabędzie nieme, gęgawy z pisklętami, śmieszki i stado domowych gołębi oraz znowu OHARY. Patrolując jednak lornetką brzeg, w pewnym momencie dostrzegłam czarno - białą sylwetkę. Jest i kolejna rzadkość - OSTRYGOJAD! Po moim triumfalnym krzyku przewodnik ustawił lunety na ptaka, a właściwie ptaki, bo były dwa. Ostrygojady zachowywały się przekomicznie - kąpały się, przeganiały śmieszki i targały w dziobach znalezione w rzece małże, by spokojnie móc je zjeść na brzegu. Ciekawostką może być, że ostrygojady uczą się sztuki otwierania skorup małż pod okiem rodziców, a ponieważ mogą dożyć nawet 50 lat, w końcu dochodzą w tym do mistrzostwa. Później z ciekawszych był słyszany jeszcze świerszczak, ale ja nie wyłapałam jego głosu, a szkoda, bo byłby to dla mnie nowy gatunek.
W końcu jednak zostawiliśmy tamtejsze ptaki, bo czekała nas jeszcze jedna atrakcja we wsi Wykowo - mianowicie obserwacja kolonii śmieszek, rybitw rzecznych i białoczelnych. Znajdowała się ona na łasze, która była aż biała od wysiadujących par. Ale przybyliśmy tam w konkretnym celu - odszukać trzecią rzadkość gnieżdżącą się na Środkowej Wiśle - MEWĘ CZARNOGŁOWĄ. Pojedyncze ptaki można zobaczyć właśnie w takich miejscach.
Zanim jednak zabraliśmy się za szukanie mewy, ogromną niespodziankę zrobiły nam bociany czarne. 5(!) ptaków krążyło ponad nami w kominie ciepłego powietrza. To był przecudowny spektakl, ale kiedy bociany odleciały, każdy myślał już tylko o mewach.
Wykrycie mew czarnogłowych pośród śmieszek używając tylko lornetki z tej odległości byłoby awykonalne, przynamniej dla mnie. Ale nasz przewodnik miał doświadczenie terenowe, a oprócz tego lunetę i już po chwili wypatrzył jednego ptaka! Wtedy właśnie ujrzałam moją pierwszą MEWĘ CZARNOGŁOWĄ, która (być może, muszę przeliczyć) została moim 200 gatunkiem na liście!
Mewa czarnogłowa widziana z bliska i w dobrym świetle naprawdę różni się od śmieszki. Jej wygląd robi wrażenie. Ptak z czarnym kapturem, wyraźną, szeroką obrączką oczną i mocnym dziobem wydaje się duży i silny. Na mewy mogliśmy się napatrzeć do woli, bo przewodnik odnalazł później także drugą. Dopiero kiedy wszyscy się zmęczyli, skierowaliśmy kroki ku autobusowi. A w międzyczasie usłyszeliśmy jeszcze krętogłowa. Żeby jednak nie było nadmiaru szczęścia, krętogłów się nie pokazał. Ale i tak - jest kolejny gatunek na mojej liście.
Chociaż, tak szczerze, to na brak szczęścia nie mogliśmy narzekać. Obserwowaliśmy ptaki na Wiśle w trzech różnych miejscach - i w każdym mogliśmy się napatrzeć na rzadkości, z których ten obszar słynie. Dolina czarowała słońcem, krajobrazami i ptakami - jeszcze nie raz będę wracać do niej w myślach...
Pozdrawiam
Ptaszyna