Przedwczoraj wyszłam sobie pospacerować po podwórku. Było spokojnie, nawet ptaki się nie odzywały. Nagle jednak usłyszałam jakieś dziwne piski. Zaraz potem zauważyłam stadko małych ptaszków na niebie. Od razu zwróciłam uwagę na to, że są trochę podobne do pliszek siwych, ale chyba jasne, że to nie one...
Chwilę trwało, zanim sobie uprzytomniłam, że to raniuszki - moje pierwsze w życiu! :)
Chociaż nie całkiem... Kiedyś zimą widziałam ptaki z długimi ogonami fruwające przy wysokim drzewie. Podejrzewałam wtedy, że to raniuszki, ale nie byłam całkiem pewna (choć teraz myślę, że to były właśnie one).
To spotkanie z raniuszkami jest więc moim pierwszym, w którym z całą pewnością je oznaczyłam. A z samymi raniuszkami - już nie całkiem ;).
A oprócz tego... Mam mało czasu na obserwowanie ptaków i też niezbyt dużo na inne rzeczy. Ze szkoły wracam o 15 lub 16, później dochodzą jeszcze trzy godziny lekcji... Ech.
Właśnie teraz patrzę na kawałek dachu mojego domu z rynną. Tam mazurki uwiły sobie zimowe gniazdo. Kiedy pisałam poprzednią notkę na blogu, obserwowałam je, jak ciągle znoszą do gniazdka różne piórka i gałązki. Teraz już przestały to robić, więc pewnie jest skończone.
Czaruś mieszka już w osobnej klatce. Zeberi i Oberek dogadują się z nim tylko, kiedy są na wolnych lotach. Wtedy, mam wrażenie że samiczka nawet go woła, by do nich wyszedł. Za to, kiedy wczoraj Czaruś wszedł do jej klatki, tak strasznie go atakowała...
Być może w tym tygodniu pojedziemy po koleżankę dla Czarusia. Tylko, że to pewnie nie zmieni jego relacji z zeberkami... Teraz tłuką się raczej o terytorium. Kiedy będę je łączyć, przemebluję klatkę, tylko że zeberki traktują ją jak swoje miejsce niezależnie od tego, jak są umiejscowione żerdki. No cóż, pożyjemy, zobaczymy.
Do następnego wpisu!
Ptaszyna