Cóż, wypadałoby w wolnej chwili dokonać krótkiego podsumowania tej imprezy, chociaż w prównaniu z zeszłym rokiem wypadła hmm... średnio ;)
Uczestników łącznie było 17 osób, z czego 14 to byli uczniowie Szkoły Podstawowej nr 4 w Ełku - członkowie koła przyrodniczego i ich nauczycielka. Do tego pan redaktor z "Gazety Współczesnej" - kto zechce poszukać, ten znajdzie dwa artykuły ;)
Z powodu kilku wcześniej zapowiedzianych osób, które nie przybyły, mieliśmy na starcie 20-minutowe opóźnienie. Pogoda była niezbyt sprzyjająca - mgła nad jeziorem, silny wiatr z zachodu, ale na szczęście nie padało.
W ciągu 3 godzin zobaczyliśmy 30 gatunków. Największą atrakcją były 3 bieliki, niestety w locie - ktoś je musiał spłoszyć ze znanego nam noclegowego drzewa. Może gdybyśmy wyszli te parę minut wcześniej... Dały się jednak mimo odległości dość ładnie obejrzeć. Ilościowo najwięcej było zięby, bo około 1600 sztuk - około 1000 żerujących, reszta w stadkach w locie. Leciały też czyże (260) i mewy pospolite (84), przemykały ostatnie już dymówki (16). Na tafli jeziora wśród mgły dały się zobaczyć łyski, perkozy dwuczube i krzyżówki.
Bohater kwiczoł zlekceważył nas całkowicie - tylko 2 sztuki w locie.
Łącznie było 2219 ptaków - oczywiście w przybliżeniu z powodu zięby, której ilość można było tylko szacować.
Miałam nadzieję, że w ten weekend uda się powtórzyć trasę i zobaczyć coś ciekawszego, a może i jakiegoś kwiczoła "ustrzelić" - niestety, sobota była nieciekawa, a w niedzielę lało od rana. I tak już chyba będzie do zimy...
W 3 godziny 30 gatunków to niezły wynik, ale Wy tam macie "ptasie tereny". Fakt, pogoda ma ogromny wpływ na obserwacje ptaków, tego się bałam jadąc do Rudy Milickiej, ale los był dla nas łaskawy:)