Było to jakoś w styczniu.Wybrałem się do lasu by obserwowac ptaki/NAjpierw zauważułem ubogą,sosnówki,myszołowy.Gdy szedłem doróżką zobaczyłem pióre samica bażanta.NAstępnie po jakis 200m zobaczyłem samca (on oczywiscie żył).Wyciagłem aparat ale on sie rozładował .MIałem pecha.Był on jakiś 1m odemnie.NIestety przestraszył się mnie i uciekł.
PO dwóch cniach znowu pojechałem i zauważyłem o na drodze.Przestraszył się samochody i uciekł.Już więcej go niezobaczyłem.
Trochę horror, jeśli dobrze zrozumiałam... Czy tam było piure z samicy bażanta (taka masa z ziemniaków znaczy)? Bo inaczej niejasne byłoby stwierdzenie "On oczywiście żył".
No i dobrze, że ten pech się Ciebie przestraszył i uciekł. Ode mnie to się nieraz nie chce za nic odczepić... ;P
Chcialem podkreślić, że chlopak nie mówi szłem tylko szedłem:)