W piątek, cała w skowronkach, wracałam ze szkoły, ciesząc się, że dziś śpię u mojej przyjaciółki - Zuzki. Gdy weszłam do mojego pokoju (podzielonego na dwie części), zajrzałam na chwilę do papużek (którym nadałam imiona Garbusek i Guliwer). W klatce siedział tylko Garbusek, więc zaczęłam się rozglądać uważnie po pokoju, wiedząc, że Guliwer lubił wylatywać z klatki i latać beztrosko po pokoju. Nigdzie go jednak nie było. Sprawdziłam też w drugiej części pokoju, choć jeszcze nigdy go tam nie zastałam.
Może wyleciał przez okno?... - nie, zamknięte. Więc gdzie on się podział?
Przejrzałam jeszcze raz wszystkie zakamarki, a potem zeszłam na dół i spytałam się cioci, gdzie on może być.
To, co usłyszałam, było bardzo przykre.
Jak już kiedyś pisałam, mój pies był szkolony na wyławianie ustrzelonych kaczek z wody i często polował na Guliwera. Zawsze jednak udawało się papużkę uratować. Jednak nie tym razem - Guliwerek leżał sztywno w pudełku i nie dawał znaku życia. To bardzo smutne i nadal nie mogę się z tym pogodzić. :(
Człowiek uczy się na błędach. Następnym razem pamiętaj. Ptaszyna dobrze prawi, przydałby się temu drugiemu ptaszkowi nowy towarzysz, samotne papugi to nieszczęśliwe papugi.