... czyli jak wyglądam, kiedy na głowę spadnie mi kupa śniegu.
Dzień słaby (bo dobry na pewno nie dla mnie).
Kawka ma duże szanse w najbliższym czasie popełnić samobójstwo, ale tym się nie przejmujcie. Jakby co - w testamencie bloga otrzymują Apollonia i Venesuel. Po wczorajszym nastokrotnym pchaniu samochodu podczas trwającego 3,5h powrotu do domu (który standardowo na tej odległości trwa góra 20 minut) i przemaszerowaniu połowy tej drogi bez rękawiczek, bo przemokły i bez szalika w śniegu i marznącym deszczu - ogólnie po całej tej hecy Kawka cierpi na silne zakwasy (samochód swoje 1100 kilo waży...) i bóle mięśni, do tego chyba nadwyrężyła / zwichnęła sobie nogę, ale co to dla niej. Dzisiaj znowu szarpanina z samochodem. W jednym spaliło się sprzęgło (samochód kręci silnikiem ale koła się nie kręcą) a w drugim, terenowym (wczoraj przyholował tego ze spalonym sprzęgłem i dzisiaj usiłował wciągnąć na podwórko) skończyła się benzyna. Trzeci samochód jest nisko zawieszony i ma mały silniczek, przez co nie da rady pojechać gdziekolwiek z takim śniegiem, a cały czas pada i jest od -8 stopni do -3,5. Fajnie, nie?
Ogólnie jest niefajnie. Ptaki toczą bitwy mimo mrozu i czapy śniegu na daszku karmnika. Sikorki bogatki, gile (?), sikorka uboga, dwie modraszki, sójki sztuk nie-wiadomo-ile, wróbli sztuk milion pięćset sto dziewięćset, plus widziane niedawno myszaki. A, no i kruk na topoli.
"Krooooo".
Chyba nasmaruję dzisiaj jakąś recenzję płyty na drugim blogu, bo po prostu tak bezsilna i tak rozżalona dawno nie byłam i muszę coś ze sobą zrobić. Mam zwyczajnie dość nieustannej walki w życiu. I ta nadzieja, po wczorajszym dotarciu do domu - ta nadzieja, że będzie dobrze. Dzisiaj rano jeszcze większa. Psikus - nic nie będzie dobrze.
Dobra, już siedzę cicho i przestaję wyć do księżyca bo to nic nie pomoże, a Wam nie chcę psuć humoru. Tylko chciałam dać znak życia, być może jeden z ostatnich znaków życia w najbliższym czasie. Staję się coraz większą pesymistką? Nie, jestem już teraz po prostu realistką.
Obyście mieli więcej szczęścia w życiu niż ja... Nikomu nie życzę takich przeżyć jakie ja mam przez ostatnie 5 lat.
~Kawka
Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Wszystko dzieje się "po coś". Może jutro spotka Cię miła niespodzianka, a jakbyś nie pchała samochodu, to by Cię nie spotkała?
Dzisiaj jest dzień życzenia (mój kwiatek co miesiąc spełnia życzenia - tak sobie ubzdurałam), więc poproszę, abyś wyzdrowiała z tej wstrętnej choroby i nadal była dobrą Kawczyną!
I jeszcze jedno:
Żadnego testamentu nie będzie, choćby blog spisany był na mnie i Ingę (z Venesuel znamy się od... 5 lat?)! Zostajesz na ziemi i na Juniorze!
Oj, Kawko, A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój, jak śpiewał dawno temu pewien zespół (nawet o ptakach było coś dalej, ciekawe czy ktoś z Juniorów kojarzy tę piosenkę :) Czyli głowa do góry!