Dziś odwiedziłam Ogród Botaniczny koło Łazienek. Tam jest przepięknie, w
całym ogrodzie pachniało, ptaków może nie od groma, ale coś tam się
zobaczyło ;)
Najpierw zeszłam schodkami w miejsce otoczone żywopłotem, w którym
ukrywały się pleszki. Przede wszystkim samice, ale był też jeden samiec.
Było także sporo bogatek, w tym kilka młodocianych (już takie prawie
dorosłe, tylko że policzki miały odrobinę żółtawe i nieotoczone czarnym
"wąsikiem"). Poszłam do alejki wśród drzew, gdzie zobaczyłam kowalika.
Potem jeszcze wróciłam w poprzednie miejsce. Na żywopłocie siedziała
samica kapturki. Zrobiłam jej kilka zdjęć; była to moja pierwsza
dokumentacja tego gatunku.
Pleszki nie były bardzo płochliwe - latały w tą i z powrotem, siadały na ławkach.
Usiadłam na ławce, poczytałam pismo "Ptaki Polski" i zjadłam sezamki.
Później znowu poszłam w alejkę. Śpiewał pierwiosnek, słyszałam i czasem widziałam kowalika. Niestety, wyładował mi się aparat.
Wtedy zobaczyłam siedzącego na krzewie podlota kosa. Zaraz po tym, jak
wyczerpała mi się bateria w aparacie!! Usiadłam zrezygnowana na ławce.
Podlot cały czas siedział na gałązce i przyglądał mi się w filozoficznym
niemalże spokoju.
A żeby było jeszcze zabawniej, koło mnie kręciło się pełno bogatek.
Niektóre siadały na brzegu mojej ławki i pozowały tak znakomicie, jak
tylko miłośnik fotografowania sikorek mógłby sobie wymarzyć.
Chyba jeszcze nigdy nie doświadczyłam takiej złośliwości losu.
Widziałam, jak mała myszka starała się z ziemi wspiąć na gałązkę
niskiego krzewu, co wyglądało dość komicznie. Ponieważ była jednak
trochę za spora, okręcała się wokół gałązki, w końcu zawisła na niej
samymi przednimi łapkami i spadła ;)
Następnie poszłam pozwiedzać trochę ogród. Wchodziłam w zacienione zaułki i kamienne dróżki koło strumyka.
Wyszłam z parku, złapałam autobus i wróciłam do domu.
Zdjęcia niedługo.
Pozdrawiam,
Emi10
I jeszcze nie słyszałam o myszkach, które jedzą z ręki jak wiewiórki :P