Choć pierwszy dzień astrologicznej jesieni
był już dawno, jakoś jej u mnie nie widać. Słonko świeci,
ciepło-druga wiosna! Jedyną oznaka, że zima jest tuż, tuż to brak większości
liści na drzewach i gatunków których latem jest pełno. Wszystkie
ptaki, które miały odlecieć, po odleciały, te
które przylatują na zimę, jeszcze nie dotarły, a sarny postanowiły się jeszcze
trochę poukrywać(choć już bliżej domów widać tropy więc pewnie wieczorkiem już
się pojawiają). Tylko chmary gawronów i kawek postanowiły przerwać tą ciszę. W
czwartek wracając ze szkoły napotkałam sporą grupę obu przedstawicieli
krukowatych. Żerowały sobie spokojnie w pobliżu kościoła. Nagle wszystkie
poderwały się do lotu i zaczęły się’’ grupować’’. Kawki poleciały na prawą
stronę, a gawrony na lewą. Nie widziałam nigdy takiej sytuacji i zastanawia
mnie czym to mogło być spowodowane. Jakby ktoś wiedział, to niech napisze, będę
wdzięczna. Oczywiście swą obecnością zaszczyciły nas jeszcze wróble, mazurki i
sikorki(głównie bogatki i modraszki). No i dzięcioł zielony jeszcze się zbyt
często nie pokazywał(tylko raz, co zresztą uwieczniłam na zdjęciu).
Od czasu, do czasu jakaś sójka pojawi się
na drzewie. Trznadle też zostały i również, jak to bywało latem, często widzę
je jak przelatują z jednej strony drogi na drugą. Krzyżówką też się jakoś nie
spieszy do częstszych kąpieli. Choć w tamtym roku dość późno mogłam je
codziennie obserwować. Ptaków drapieżnych póki co nic nie widziałam. Pochowały
się gdzieś i czekają na odpowiednią chwile, żeby się ujawnić. A i tajemniczy puszczyk gdzieś zniknął.
Bażanty(które zimą podobnie jak sarny podchodzą pod mój dom)z pól zniknęły.
Jeszcze w październiku widziałam pojedynczego samca. Do śniegu i jakiś
większych mrozów, pozostaje obserwacja jedynie przez szybę autobusu, w drodze
do szkoły. Zupełnego braku jakichkolwiek obserwacji, narzekać nie mogę, jednak
troch tęsknie za tym wiosenno-letnim gwarem.
Tak wiec ze zniecierpliwieniem czekam na przylot „zimowych gatunków”.
Pozdrawiam wszystkim i do następnego wpisu :)